고급검색 고급검색

Trzeci ostateczny rozbiór Polski i wymazanie jej z karty europejskiej.


Upadek powstania narodowego Kościuszki był ciosem śmiertelnym dla Polski. Zdana bowiem na pastwę rozsroźonych wrogów swoich, nie mogła liczyć na pomoc reszty Europy, zajętej wielkiemi wypadkami rewolucyi francuskiej, która spowodowała zupełne przetworzenie dotychczasowych stosunków i urządzeń społecznych. Jak więc w wiekach średnich Polska, zasłaniając Europę przed napływem dziczy wschodniej, służyła sprawie cywilizacyi, tak musiała i świtającą nową erę postępu ludzkości, którą stworzyła właśnie rewolucya francuska, opłacić najcięższą ofiarą, gdyż utratą własnej niepodległości. Wrogowie jej bowiem skorzystali z wypadków na zachodzie europejskim, który w tej chwili nie mógł przeszkodzić ich planom, i dokonali swobodnie gwałtu na Polsce, z podeptaniem wszelkich praw boskich i ludzkich. W obu poprzednich rozbiorach wychodziła inicyatywa od Prus. Teraz powzięła Katarzyna II, rozżarta na Polskę, że pomięszała jej swem powstaniem wszystkie szyki i rachuby, pierwszą myśl zupełnéj zagłady naszéj. Z początkiem już czerwca 1794 wezwała Austryę i Prusy, aby wyznaczyły nadzwyczajnych pełnomocników celem porozumienia się w sprawie Polski. Rząd austryacki wysłał zaraz Kobenzla do Petersburga z poleceniem, aby na rzecz jego żądał 4 województw t. j. krakowskiego, sandomierskiego, bełzkiego i lubelskiego. Król pruski wyprawił Tauenziena, który miał żądać dla Prus ustąpienia całego kraju między Szlązkiem a Wisłą, części Żmudzi i Mazowsza, oraz Krakowa i Sandomierza, lecz przytem zaproponować, aby z kawałka Polski, położonego w środku między trzema zaborami, utworzyć udzielne księstwo dla kochanka carowej kniazia Zubowa. Z propozycyami zaś temi pozwolono mu wtedy dopiero wystąpić, gdy oba drugie rządy swoje wyjawią zamysły.

Układy szły leniwo, a Tauenzienowi nie wiodło się bynajmniej, ponieważ sam nawet Zubów, którego król pruski chciał ująć swą propozycyą, nie wspierał jego zabiegów, carowa ani chciała słyszeć o zostawieniu chociażby i kawałka Polski z cieniem niepodległości. Naciskany nieustannie musiał Tauenzien przedłożyć 21 października żądania dworu swego, w których domagał się 1300 mil kwadr, kraju z Krakowem i Sandomierzem. Carowa radziła mu, aby umiarkował swe wymagania i nie żądał Krakowa i Sandomierza, których sobie życzy Austrya. W swym zaś projekcie przyznawała sobie przeszło 2000, Austryi połowę tego, a Prusom tylko 800 mil. kwadr. Na to odwołał się Tauenzien do Berlina, zkąd nadeszło 28 listopada oświadczenie, że gdyby się nie zgodzono na rozciągłość żądanego przez Prusy kraju, rozbiór Polski jest niemożebny, a król pruski woli utrzymać stan rzeczy z roku 1793. W myśl tego oświadczenia zerwał Tauenzien 20 grudnia rokowania o zupełny podział Polski, gdy się nie zgodzono na żądania dworu jego. Mimo to trwały układy dalej między samą Moskwą i Austryą o podział Polski io warunki łącznego działania w innych sprawach europejskich. W pierwszym względzie zgodził się dwór austryacki na powyższy projekt rozbioru Polski, a co do drugiego zawarto umowę tajemną, w której oba dwory przyrzekały sobie wzajem pomoc całą potęgą państw swoich na wypadek wojny z Turcyą lub Prusami. Obie ugody podpisano 3 stycznia 1795 w Petersburgu, a równocześnie wystosowała carowa notę do króla pruskiego z radą, aby miarkował swe żądania i ni zrywał przyjaznych z jej państwem stosunków. I rzeczywiści zaczęto znów rokowania z końcem marca, które znów zerwa Tauenzien. 

Wtem nadeszła do Petersburga wiadomość, że Fryderyk Wilhelm zawarł 5 kwietnia pokój z Rpltą francuzką w Bazylei. Rozgniewana tem Katarzyna, chciała usunąć go od udziału w trzecim rozbiorze Polski, i nosiła się nawet jakiś czas z myślą utworzenia królestwa dziedzicznego z pozostałej Polski, z całego zaboru pruskiego i Szlązka, które miało mieć dość swobodną konstytucyę i przejść pod rządy jej wnuka Konstantego. Mimo podżegań austryackich do wojny z Prusami, ustały jej gniewy, i rozpoczęto na nowo rokowania. Gdy jednakże Tauenzien i teraz żądał zachodniej części województwa krakowskiego ku zasłonie Szlązka i małego skrawka ziemi między Wisłą a Bugiem, zerwał Kobenzel wyjściem swojem posiedzenie i Prusy ustąpiły w końcu, a tak stanęła ostatecznie 19 października 1795 ugoda między trzema rządami o całkowity podział Polski. Przed rozpoczęciem rokowań, a zaraz po upadku powstania, wystosował Stanisł. August 21 listopada 1794 do carowej pokorną prośbę o jej łaskę dla siebie i nieszczęśliwego kraju. W odpowiedzi swej z dnia 2 grudnia, kazała mu Katarzyna przenieść się do Grodna i tam oczekiwać rozstrzygnięcia losu swego i reszty Polski. Nie pomogły żadne wymówki, rad nie rad, odjechał 5 stycznia 1795 do Grodna, gdzie zastał już dawnego przyjaciela swego, kniazia Mikołaja Repnina, będącego teraz jeneralnym gubernatorem nowozabranego przez Moskwę kraju. Po ostatecznem zawarciu ugody podziałowej przyszedł rozkaz z Petersburga, aby Stan. August zrzekł się korony, co też wykonał formalnym aktem abdykacyi wd. 25 listopada 1795, czyli w rocznicę właśnie swej koronacyi! Katarzyna nie pominęła nic, co tylko mogło się przyczynić do udręczenia i upokorzenia jej byłego kochanka. I dlatego musiał ten sam Repnin, który w jej imieniu narzucił go Polsce na króla, zniewalać go teraz do zrzeczenia się korony, a trzydziestą właśnie rocznicę koronacyi wyznaczyła na podpisanie aktu zrzeczenia się tego. Aż do jej śmierci mieszkał Stan. August w Grodnie. Syn zaś jej i następca, Paweł, wprowadził go do Petersburga, wyznaczył mu osobny pałac i sowity roczny dochód, aw dodatku pozwolił mu używać tytułu królewskiego. Stan. August dokonał nędznego życia w Petersburgu dnia 12 lutego 1798.

W lecie dopiéro 1796 nastąpiło formalne zajęcie reszty krajów polskich, z zwykłem zmuszaniem mieszkańców do hołdu i przysięgi wierności, co naturalnie odbyło się pod zasłoną bagnetów i z zagrożeniem kar najsurowszych przeciw opornym. Teraz nie odegrano już komedyi zwołania sejmu i wymuszania na nim ugód, które podawano na ostrzu miecza do podpisu. Przy drugim i trzecim podziale nie uznano nawet potrzeby ogłoszenia wywodu praw do ziem zabranych, ponieważ wystarczała teraz wiadomość, że trzy mocarstwa, rozrządzające milionem bagnetów, rozdzieliły pomiędzy siebie po sąsiedzku bezbronną Polskę! Po zajęciu kraju ciągnęły się między zaborcami jeszcze układy o spłatę długów króla i Rzeczypospolitej, co załatwiono ostatecznie ugodą zawartą w Petersburgu 26 stycznia 1797.

*****

Dokonanie zagłady Polski uchodziło zawsze w oczach cywilizowanego świata za czyn gwałtu i przemocy, depczący prawa boskie i ludzkie. Same rozbiorcze mocarstwa czuły nieprawość jego, jeżeli pierwszy rozbiór chciały upozorować urojonemi prawami, nabytemi w wiekach dawniejszych co do pojedynczych ziem i prowincyj polskich. Zadziwiać może jedynie, dlaczego te same mocarstwa, wchodząc poprzednio w rozmaite układy z Polską, nigdy przedtem nie występowały z swemi do jej dzierżaw prawami. Jeżeli zresztą mogły sobie rościć jakieś prawa odziedziczone do tej lub owej części Polski, wynikłe z wieków ubiegłych, nie dało się zaprzeczyć, że i te nawet prawa straciły wszelką moc swoją, odkąd pozawierano później ugody, znoszące lub umarzające wszelkie tego rodzaju roszczenia. Czuł to najlepiej sam Fryderyk II, skoro w listach poufnych wypowiadał otwarcie, że takie wywody praw, nie mają praktycznej wartości, a chociaż dla dogodzenia swym sprzymierzeńcom, a szczególniej dworowi wiedeńskiemu, przystał na ogłoszenie wywodu praw trzech rządów do niektórych ziem polskich, poczytywał to przecież za rzecz śmieszną i niedorzeczną. Wiedział bowiem, że jedynem prawem rozstrzygającem w tym wypadku była siła zbrojna, zagrażająca reszcie Europy rieubłaganą wojną, gdyby śmiała sprzeciwiać się aktowi rozszarpania dzierżaw polskich.

Lecz gwałt ten dotknął nie samą tylko Polskę, ponieważ oddziaływał zgubnie i na wszystkie stosunki europejskie. Spotężniałe jej podziałem trzy mocarstwa, a szczególniej Moskwa, która zagarnęła przeszło 10,000 mil kwadr, kraju polskiego, zaciężyły nad Europą, zwłaszcza że wspólność w dokonaniu bezprawia sprzymierzyła je z sobą najściślej ku obronie grabieży. Na czas złamała wprawdzie Francya pod wodzą Napoleona I ich przewagę, lecz gdy szaloną nienawiścią ku niej pałająca Anglia, rzuciła swe skarby na szalę, i pokonawszy ją ostatecznie, wielkiego jej bohatera, gdyby drugiego Prometeusza, przykuła do skał zwanych wyspą św. Heleny, zaciężyły znowu trzy rozbiorcze mocarstwa całą przewagą swoją nad resztą Europy. Przewaga ich byłaby się bardziej jeszcze dała uczuć Europie, gdyby rozszarpana Polska i w istnieniu swém pogrobowém nie była spełniała z całą dawniejszą ofiarnością wielkiego obowiązku służenia sprawie wolności, postępu i cywilizacyi. Lubo wykreślona z karty europejskiej, straszyła gdyby duch Banka nieustannie swych oprawców, aw chwilach stanowczych paraliżowała ich zamiary przytłumienia wszelkiej wolności, której się dobijały ludy europejskie. I tak chęć zjednania sobie polaków, zrodziła podczas wojen francuzkich ów szczery czy udany liberalizm cara Aleksandra I, na którym Europa zyskała tyle przynajmniej, że po upadku Napoleona dozwolono jej nieco swobodniejszego oddechu, niż byłow planach zwycięzkiej reakcyi, a cały przebieg rokowań i układów na kongresie wiedeńskim dowodzi niemniéj, że właśnie sprawa polska zniewoliła mocarzy do nadania postanowieniom jego kierunku liberalniejszego. Gdy w 15 lat późniéj (1830 r.) rewolucya lipcowa w Paryżu roznieciła u wszystkich narodów europejskich pragnienie wolności, a car Mikołaj I, w spółce z dwoma innemi rządami rozbiorczemi, a szczególniej z pruskim, zamierzał ugasić to pragnienie we krwi ludów żądających swobody, wybuchło w Warszawie 29 listopada powstanie, które zatrudniając przez całe 10 miesięcy jego armię, podało innym narodom sposobność zdobycia sobie jakichś przynajmniej swobód. I następnie paraliżowała ta rozszarpana Polska swobodę ruchów gnębicieli swoich, a chociaż wszelkie jej usiłowania, by odzyskać utraconą niepodległość, kończyły się dotąd najtragiczniej, osłabiała tem przecież i rządy rozbiorcze a szczególniej Moskwę, ponieważ pochłaniała część niemałą ich sił, które musiały obracać na to, aby ją strzedz nieustannie, a tem samem nie mogły zwrócić całej potęgi swojej na zewnątrz.

W ciągu wieku upłynionego, począwszy od pierwszego podziału aż do chwili obecnéj, były wszystkie usiłowania narodu naszego politycznéj natury, ponieważ dążyły do odzyskania utraconej niepodległości. Obok takich usiłowań, pochłaniających w całości wszystkich ludzi szlachetniejszych, nie było ani czasu ani sposobności do prac organicznych na polu społeczném i naukowém, co musiało sprowadzić pewien rodzaj zastoju, z którego nie tak łatwo wybrnąć obecnie, jak się zdaje niejednemu z naszych polityków, okraszających sobkowstwo serc swych wyziębłych, trzeźwym niby poglądem na przeszłe i teraźniejsze położenie narodu i wskazywane przez nie najwłaściwsze sposoby wywiązania się z swych powinności obywatelskich. Prace te wymagają wczasu, swobody i pewności, że nie będą bezowocnemi. Otóż wolno się zapytać, czy od chwili pierwszego podziału kraju aż do dziś istniały te niezbędne warunki takiej pracy skutecznej? Niewątpliwie, że gdyby naród nasz mógł był zapomnieć o swej przeszłości i wydartej niepodległości i wcieliwszy się odrazu w obce mu najzupełniej trzy organizmy państwowe, zżyć się z niemi całkowicie, czyli innemi słowy, gdyby był się wyparł sam siebie i swego jestestwa indywidualnego, wówczas byłby miał udział jako już upodobniona cząstka innego organizmu we wszystkich jego pracach organicznych. Lecz takie przeistoczenia nie dzieją się w świecie, a wszędzie i zawsze pojawiało się to samo, że narody wyrzucone z kolei przyrodzonego swego rozwoju i wtłoczone w obcy organizm państwowy, albo szamocząc się z przemocą, marniały powoli i potém, czy to wytępione czy przenarodowione, znikały zupełnie z widowni świata, albo straciwszy samoistność polityczną az nią warunki rozwoju, karlały i dziczały stopniami całkowicie. Przypatrzmy się tylko, co się stało z klasyczną Grecyą, gdy ją zawojowali najprzód macedonowie a potem rzymianie, w końcu zaś po zawojowaniu przez Osmanów. Po obu pierwszych podbojach skarlała straszliwie, a po ostatnim nastąpiło przerażające dziś jeszcze zdziczenie całego narodu, niegdyś tak świetną odgrywającego rolę. To samo stało się z słowianami, zawojowanymi przez niemców i turków. Jednych wytępiono, a zawojowani przez turków, są i dziś jeszcze dziczą.

Nie należy zresztą zapominać, że same mocarstwa rozbiorcze nie życzyły sobie, by naród przez nie rozszarpany wszedł na drogę prac organicznych, które mogłyby*mu dostarczyć środków i sił potrzebnych do rozkucia swych więzów. Fryderyk II prawił przed pierwszym podziałem swej przyjaciółce Katarzynie bezustanku, że Polska mająca w sobie wszelkie warunki rozwoju, może wzróść łatwo w potęgę niebezpieczną państwom ościennym. Jeżeli przeto następnie przyszło do podziału jej dzierżaw, łatwo pojąć, że nie na to dokonano czynu tak gwałtownego, aby zostawić mieszkańcom zabranych prowincyj wolność wytwarzania przez prace organiczne sił potrzebnych do odzyskania niepodległości, lecz że przeciwnie każdy z trzech rządów najusilniejszych dokładał starań, aby wszystkim pracom podobnym ile możności przeszkadzać. Dzieje porozbiorowe każdego kawałka ziemi polskiej dostarczają niezliczonych na to dowodów, a nie ma wypadku prawie, z którego można się przekonać, że dozwolono nam zbierać plony z prac podjętych. I jakżeż się dziwić, jeżeli naród, zwątpiwszy o skuteczności prac tych paraliżowanych nieustannie, chciał przedewszystkiem odzyskać byt, bez którego nie mógł zbierać owoców pracy swojej na jakiemkolwiek polu? Czesi, węgrzy i inne narody, należące w całości do składu państwa austryackiego, nie mogą nam za wzór służyć, ponieważ położenie ich jest zupełnie odmienne. Gdyby i nas był jeden tylko sąsiad zagarnął pod swe panowanie, byłby nam musiał przyznać pewien rodzaj odrębności i samoistności względnej, a tem samem i niezbędne warunki rozwoju na przyrodzonej nam podstawie narodowej. Rozćwiertowani i wtłoczeni do trzech całkiem odmiennych organizmów państwowych, nie mamy po utracie bytu niepodległego i tej nawet dogodności, a sama niemożność tak nienaturalnego stanu zrodziła w częściach rozerwanych przemocą dążenie do dawnej jedności. Dążenie to jest równie konieczném, jak w każdém ciele żyjącem funkcyonowanie pojedynczych organów, a że natrafia ciągle na niezłomne przeszkody, wywołuje taką samą drażliwość chorobliwą w całym narodzie, jaką sprowadza w organizmie indywidualnym zatamowanie funkcyj jednego z organów jego. Moźnaż więc przypuszczać, że na żądanie naszych eskulapów politycznych nowszej szkoły, pragnących oczyścić organizm narodowy z tak zwanych pierwiastków rewolucyjnych, ustąpi kiedykolwiek ta drażliwość, będąca koniecznym wynikiem rozszarpania ojczyzny? 

Dziś stało się modą potępiać w czambuł bezowocne usiłowania i poświęcenia narodu w upłynionym wieku, a świeżej daty patryoci, którzy do niedawna pod innemi służyli sztandarami, odzywają się najgłośniej w tym chórze potępiającym erę męczennictwa jego. Ludzie wyziębłego serca i spaczonego rozumu, zasiadłszy na trójnogach, miotają klątwy na mniemanych szaleńców, którzy w owej erze odrywali naród od prac poważnych, a siebie i jego wepchnęli w bezdeń nieszczęścia. Rzecz prosta, że tacy, oderwawszy się uczuciem, myślą i wolą od tradycyi narodowej, nie rozumieją przejętych tą trądycyą i żyjących według niej w całem wyrazu tego znaczeniu, a nie rozumiejąc ich dążeń, tą tradycyą nakazanych, potępiają je jako zgubne, rujnujące naród moralnie i niweczące przyszłość jego. Chociaż więc mówią a nawet noszą się po polsku, pozbyli się przecież innych cech prawdziwej polskości, i dlatego tak im łatwo wżyć się w wstrętne uczuciom polskim stosunki. Pod hasłem nowej teoryi, bardzo wygodnej dla świeżego kroju patryotów, zdobywają bez trudu wziętość i oklaski, a ośmieleni powodzeniem, rzucają gromy na dążących w przeciwnym kierunku, i oskarżają ich o rozrywanie solidarności i łączności narodowej. Powołując ogół do pracy łącznej i do zgody, zapominają widocznie, że tożsamość mowy i ubioru, nie znosi przeciwieństw, które wiecznie będą rozdzielały wypierających się swego jestestwa od zachowujących je w całej czystości. I jakżeż łączyć i godzić z sobą żywioły tak sprzeczne? jak je skupiać w pracy pod pozorem wspólności celu, jeżeli z natury rzeczy ich dążenia muszą w przeciwnych rozbiegać się kierunkach? Gdzież zresztą rękojmie, że nowi apostołowie wierzą sami w zbawczość zalecanego kierunku?

Nikt z ludzi rozumnych nie wątpił o użyteczności prac organicznych, lecz wyrazy te mają w uściech wielu, którzy najgłośniej je powtarzają, taką samą wartość, jak owo pogwizdywanie giermka krzyżackiego na pustym orzechu w Walenrodzie Mickiewicza. Prace organiczne są dla nich na to jedynie, aby trzos ładować i spokojnie spożywać zasoby, nagromadzone wyzyskiwaniem korzystnych stanowisk. Są to po prostu przekupnie w świątyni pańskiej, o których mówi pismo święte, albo faryzeusze, rzucający na wiatr szumne a puste frazesy. Każda praca organiczna, w prawdziwem wyrazu tego znaczeniu, ma na celu dobro społeczeństwa i wszechstronny rozwój jego, bodźcem zaś i podnietą do niej jest miłość ojczyzny, połączona z gotowością poświęcenia się dla niej. Jeżeli społeczeństwo jest w normalnych warunkach, nie zachodzi potrzeba wielkich poświęceń, a tem samem nie manifestuje się niemi i najgorętsza miłość kraju. Inaczéj przedstawia się rzecz, gdy społeczeństwo ujrzy się w warunkach nienormalnych, odejmujących mu możność rozwoju i bytu niemal. Wówczas wymaga miłość kraju poświęcenia, a skalą niewątpliwą prawdziwego patryotyzmu jest ciągła i bezwarunkowa gotowość do tegoż, objawiająca się czynem a nie pustemi frazesami. W takiém położeniu nienaturalném jest naród nasz od wieku prawie, nic też dziwnego, że ludzie kochający ojczyznę duszą i ciałem i gotowi wszystko dla niéj poświęcić, narażali swe życie i szczęście swych rodzin w celu wydobycia go z tegoż, a nie przedsiębrali wysławianych dziś prac organicznych, które w braku warunków niezbędnych nie mogły wyjść na korzyść społeczeństwa. Każdy polak prawy, począwszy od Kołłątaja, Ignacego Potockiego, Kościuszki i tylu innych, aż do poległych i pomęczonych w ostatniem powstaniu, pojmował zawsze potrzebę i ważność prac podobnych i nie czekał, aż mu dzisiejsi mędrcy i patryoci nowego kroju i odmiennych dążności wyświecą ich użyteczność; lecz nie widząc prawdopodobieństwa, by wśród danych warunków prace te mogły stać się prawdziwie organicznemi, to jest przynoszącemi pożytek powszechności narodowéj, a nie korzyść wyłącznie jemu samemu, chciał przez odzyskanie bytu zdobyć niezbędne warunki, bez których prace jego na rzecz społeczeństwa byłyby albo Syzyfowem usiłowaniem albo faryzeuszostwem, maskującem staranie i pożytek własny kłamanemi pozorami pracy dla ogółu. Gdzie zaś nastręczyła się jakakolwiek możność rzeczywistej pracy organicznej, idącej na pożytek sprawy narodowej, tam nie brakło go pewnie, szczególniej jeżeli przytem trzeba było zaparcia się siebie samego lub mozołów i trudów bez rozgłosu, oklasków, wziętości i nagród, ale za to nie widziałeś tam nigdy właśnie owych miłośników prac organicznych, którzy wołają najgłośniej, że czas porzucić marzenia, rozniecone przez poetów, a wszedłszy na drogę realizmu praktycznego, jąć się jakichś prac zbawczych. I my chcemy pracy, ale pracy połączonej z poświęceniem dla narodu i przyszłości ojczyzny, a tej nie spostrzegamy ani w konsorcyach różnoimiennych ani w owych szumnych frazesach, któremi zdobywa się wziętość i oklaski, a następnie i zyskowne stanowiska, ani wreszcie w zgiełkliwych manifestacyach, wymyślanych najczęściej na to, aby tanim kosztem spłacić dług ojczyźnie, nabyć rozgłosu i tym sposobem wypłynąć na wierzch a potem zająć jakie krzesło kurulskie.

keyboard_arrow_up