고급검색 고급검색

Sejm czteroletni od 6 października 1788 do końca maja 1792.


Zbieg tak pomyślny okoliczności obudził najżywsze w całym kraju nadzieje. Zaraz po wybuchu wojny tureckiej nadchodziły zewsząd go króla prośby, aby zwołał sejm jak najprędzej. Domagano się w nich obok naprawy Rzeczypospolitej także powiększenia siły zbrojnej, przyczém oświadczano się z gotowością największych ofiar. Wszyscy czuli mniej więcej, że trzeba się śpieszyć i korzystać z czasu, dopóki zawikłania w sąsiedztwie stręczą możność swobodnego radzenia o sobie. Ruch umysłów wzmagał się téż z dniem każdym, a początkowe niepowodzenia moskiewskie i austryackie, zniszczenie floty czarnomorskiej, przygotowania wojenne w Szwecyi i groźne wystąpienie Prus czyniły otuchę, że byle król nie zwlekał zwołania sejmu, będzie można na nim wszystko poustanawiać, czego dobro wymaga ojczyzny. Lecz król marzył o przymierzu, które na zjeździe kaniowskim z pokorą służalczą ofiarował carowej. Przymierze to mogło zdaniem jego niezmierne przynieść korzyści Polsce, gdyby tylko carowa raczyła się na nie zgodzić. Za udział w wojnie tureckiej zastrzegał w niem korzystny układ handlowy, ustąpienie kawałka kraju zdobytego na Turcyi, a łączącego Polskę z morzem Czarnem, i wyznaczenia pewnej sumy pieniężnej, płaconej corocznie, którą chciał obracać na utworzenie i ciągle utrzymywanie 12,000 nowego wojska polskiego. Mając głowę nabitą tym projektem przymierza z Moskwą, którem mimowiednie nawet chciał przykuć naród do jarzma niewoli, nie uwzględniał głosów żądających prędkiego zwołania sejmu, ponieważ pragnął wprzód umówić warunki przymierza, aby z gotową już rzeczą wystąpić na sejmie. Miasto się łączyć z stroną postępowo-patryotyczną w wielkim celu wyzwolenia ojczyzny z pod zawisłości moskiewskiej, wołał kołatać do carowej, aby się zgodziła na jego projekt. Zawdzięczając jej łasce koronę i utrzymywanie na tronie, nie śmiał stargać więzów służalstwa, ponieważ na krok tak heroiczny brakowało mu odwagi. Gdy więc teraz, w chwili tak ważnéj dla Polski, należało działać raźnie, samodzielnie i z stanowczością, radził się Stan. August Stakelberga jakby wyroczni, a nie zważał na to, że naród dążył już w kierunku niezgodnym z widokami Moskwy.

Wr. 1788 przypadał sejm zwyczajny. Powszechne życzenie oświadczyło się za tern, aby sejm odbył się pod węzłem konfederacyi, czem jedynie można było przeszkodzić zerwaniu obrad jego, a oraz dać mu więcej siły i spójności. Nie było zaś ugody co do sposobu zawiązania tej konfederacyi. Król idąc za radą Stakelberga chciał na wzór konfederacyi sejmowej z r. 1776, zawiązać ją w radzie nieustającej, której większość tworzyli płatni służalcy Moskwy. Przeciw takiej konfederacyi oświadczyła się opinia publiczna, potępiająca zarówno i projekt Szczęsnego Potockiego, jenerała artyleryi koronnej, który żądał, aby trybem r. 1767 zawiązywać najprzód konfederacye po województwach a następnie z nich utworzyć jeneralną. Król pragnął dla projektu swego pozyskać Stan. Małachowskiego, referendarza koronnego, któremu jako najgodniejszemu ofiarował za zgodą powszechną marszałkowstwo sejmu. Lecz Małachowski oświadczył stanowczo, że przyjmie tę godność wtedy jedynie, jeżeli go takową izba poselska wolnym zaszczyci wyborem. Uznając zaś potrzebę konfederacyi sejmowej, warował wyraźnie, że takową ma utworzyć sam sejm po ukonstytuowaniu się swojém i to w celu wyłącznym utrzymania swych obrad, że zatem nie będzie osobnej izby konsyliarskiej, któraby po za nim mogła wydawać swe sancita (uchwały). To oświadczenie stanowcze Małachowskiego rozstrzygnęło ostatecznie kwestyę sporną, zwłaszcza że podawany przezeń sposób utworzenia konfederacyi był najzgodniejszy z dobrem powszechném i zamykał zgóry drogę nadużyciom, popełnianym przez wszystkie konfederacye dawniejsze. Chociaż przeto Stakelberg straszył króla, że zaprotestuje przeciw takiemu trybowi sejmowania, musiał się przecież Stan. August rad nie rad zgodzić na warunki Małachowskiego, pod któremi jedynie chciał przyjąć laskę sejmową.

Zebranie się sejmu wd. 6 października 1788 stanowi świetną nader chwilę w dziejach przeszłości naszej. Wybory poselskie padły przeważnie na ludzi znanych z patryotyzmu i zasad postępowych, a samo powszechne przekonanie, że sejm ten ma ubezpieczyć niepodległość i całość ojczyzny, nadawało mu większe znaczenie, niż wszystkim poprzednim. Marszałkiem sejmu obrano Małachowskiego, poczem zawiązano konfederacyę koronną pod jego a litewską pod laską Kaźm. Sapiehy. Ludzie bystrzejszego umysłu upominali sejmujących, aby nie marnując czasu na drobiazgi, przystąpili bezzwłocznie do utworzenia dostatecznej siły zbrojnej i do gruntownej naprawy całego ustroju Rzeczypospolitej, i aby się nie dali ludziom złej wiary wciągnąć w bezowocne i czas wycieńczające spory i rozprawy, ponieważ odpowiedzą ojczyźnie za wszystkie niedole, jakie na nią spadną, jeżeli się nie zużytkuje na jej korzyść tak przyjaznego zbiegu okoliczności. Najsilniej przemawiał w tym duchu ksiądz Hugo Kołłątaj, referendarz litewski, człowiek postępowy i gorliwy obrońca praw mieszczan i ludu wiejskiego, i świetnie odznaczający się pomiędzy mężami stanu, jakich Polska wydała w w. XVIII. Listy jego do Małachowskiego, pisane przed sejmem i w ciągu pierwszych dwu miesięcy obrad jego, są wymownym dowodem, z jaką bystrością i głębokością oceniał i sprawy ojczyste i potrzebę prędkiego działania i groźne następstwa zwłoki. Same nawet okoliczności popychały sejm do korzystania z chwili. I tak przedłożył poseł pruski Buchholtz, w tydzień po zagajeniu sejmu, notę, w której oświadczał, że króli pan jego, słysząc o jakichś propozycyach zachęcających Rzeczpospolitą do przymierza z Moskwą, ofiaruje jéj swoje najbezinteresowniéj i bez utajonej myśli mieszania się w jej sprawy wewnętrzne; zawarciu zaś przymierza zagrażającego interesom jego państwa gotów się opierać całą potęgą swoją. Po odczytaniu tej noty, w której w niezwykły oddawna sposób przemawiano do Polski jako państwa niepodległego, były daremne zabiegi króla i jego narzędzi za przymierzem moskiewskim, ponieważ większość sejmu i narodu wołała przymierze z Prusami, torujące drogę do wyzwolenia ojczyzny z pod zależności obcej. Sejm, ośmielony notą pruską, uchwalił mimo uwag królewskich, powiększenie wojska do 100000 ludzi, a wszystkich obywateli wezwał do dostarczenia środków potrzebnych na utworzenie tej siły zbrojnej. Na protestacye Stakelberga, tak w téj sprawie jak również w późniejszej zniesienia rady nieustającej, nie zważano wcale, ponieważ każdy wiedział o tém, że właśnie tego najbardziéj potrzeba Polsce, czego nie chce Moskwa.

Po uchwaleniu 100000 wojska należało najsprężyściéj wziąć się do dzieła, aby uchwałę w czyn zamienić, gdy przecież samą uchwałą nie przysporzono ojczyźnie sił do obrony, a obawa była słuszną, że Moskwa uporawszy się z turkami, gotowa srogiego szukać odwetu. Lecz na nieszczęście nie umiano się z czasem obliczać. Patryoci popisywali się długiemi i pięknemi mowami, jak gdyby tém można zbawić ojczyznę! Ich wielomówstwo szkodziło nietyle sprawie, ile podstępne manewry partyzantów króla i Moskwy, którzy przy każdéj sposobności umieli zręcznie spowodowywać wlokące się w nieskończoność obrady nad drobiazgami, i wnoszeniem rozmaitych spraw ubocznych wycieńczać czas drogi bezpowrotnie. I tak wlokły się najprzód przez kilka tygodni obrady nad komisyą wojenną, a jeszcze dłużej nad sposobem zorganizowania i umundurowania wojska, a gdy przyszło do obmyślenia środków na wystawienie i utrzymywanie tak znacznej siły zbrojnej, nie było końca rozprawom, ponieważ jedni chcieli spychać na drugich brzemię podatków. Miasto korzystać z zapału chwilowego i tam, gdzie szło o ubezpieczenie całości, pociągnąć wszystkich bez wyjątku do stosunkowego dźwigania ciężaru, rozważano najróżnorodniejsze sposoby opodatkowywania, rozbierano przywileje uwalniające pewne osoby lub stany od podatków, oceniano względną zamożność województw itp., a nie umiano czy nie chciano wynaleźć miary oznaczającej, ile i w jakim stosunku każdy winien płacić, aby podatki wystarczały na potrzeby publiczne. Z dobrowolnych składek wpłynęło zbyt mało, by z tego część nawet nowej armii można było wystawić. Po bardzo długich rozprawach zgodzono się na tak zwaną ofiarę czyli dziesiątą część czystego dochodu z wszystkich dóbr ziemskich, i wyznaczono lustratorów do oznaczenia wysokości tej ofiary z każdej majętności ziemskiej tak świeckiej jak duchownej. Gdy jednakże przy oznaczaniu tém polegano głównie na zaprzysiężonych zeznaniach (tasyach) właścicieli lub administratorów dóbr, okazało się później, że prawi patryoci przeciążyli swe dobra, reszta zaś tak nisko podała swe dochody, że ofiara z ich dóbr pobierana nie odpowiadała w przybliżeniu nawet ich rzeczywistej wartości. Z tego wszystkiego wynikło w końcu, że zamiast 100000 zaledwie 60000 wojska można było wystawić, zwłaszcza gdy io rekrutów było trudno, ponieważ mało kto ze szlachty ofiarował na to poddanych swoich, wielu zaś nie chciało nawet pozwolić na rekrutacyę w swych dobrach. Główną przyczyną nieudania się tak pięknego zamiaru były niegodziwe podstępy partyzantów moskiewskich, którzy pod płaszczykiem gorącego na pozór patryotyzmu, truli obrady wznoszeniem spraw ubocznych, jak np. mniemane bunty ukraińskie, oddanie pod sąd sejmowy Adama Ponińskiego za jego czyny niecnej w latach 1773, 1774 i 1775, wycieczki złośliwe przeciw Szczęsnemu Potockiemu, które drażniąc dumę jego, skłoniły go na razie do wyjazdu za granicę a ostatecznie do zdrady itp. itp. Prócz tego powciskała ta klika moskiewska swoich hersztów do rozmaitych komisyj wykonawczych, którzy umieli tak zręcznie manewrować, że najzbawienniejszych uchwał albo całkiem nie wykonywano, albo przynajmniej opóźniano ich wykonanie. Na tych to judaszach, opłacanych przez Moskwę, cięży słusznie klątwa narodu. 

Jeżeli tyle napotykano trudności w utworzeniu potrzebnej do obrony siły zbrojnej, która sama przez się w braku dobrego i sprężystego rządu nie stanowi jeszcze prawdziwej potęgi państwa, wywoływały stokroć więcej oporu projektu dotyczące ustanowienia dobrego rządu i wszechstronnej naprawy ustroju Rzeczypospolitej. Zadanie zresztą nie było łatwém, ponieważ należało zwalczać zakorzenione od wieków przesądy, uprzedzenia i zwyczaje, i uchylić częściowo przynajmniej wyłączność uprzywilejowanego stanu rycerskiego, który nazwawszy się narodem, resztę mieszkańców upośledził czy to poddaństwem jak np. włościan, czy też jak mieszczan zupełnem oddaleniem od udziału jakiegokolwiek w sprawach publicznych. Było téż niemało ludzi dobréj woli i szczeréj dla ojczyzny chęci, lecz przesądnych i niepojmujących ducha czasu, którzy lękając się niebezpiecznego przewrotu Rzeczypospolitej, chcieli poprzestać na częściowej naprawie tejże. Wyzyskując ich lękliwość a oraz przekonania zacofane, starali się partyzanci moskiewscy przeciągnąć ich na swoją stronę, a rozprawy sprowadzić na pole zasad ogólnych, na którem można było je przewlekać w nieskończoność. Trzymając się tej taktyki stale, poczynali sobie nader zręcznie, ponieważ tam nawet, gdzie musieli ustąpić, umieli wnoszeniem poprawek na pozór niewinnych osłabiać doniosłość przyjmowanych przez sejm projektów strony postępowo patryotycznej. Widząc złą wiarę przeciwników, spowodowali sami patryoci po wielu sporach wyznaczenie (7 września 1789) osobnej kornisyi do formy rządu, której polecono, aby przedewszystkiem sformułowała w niewielu artykułach tak zwane prawa kardynalne tj. prawa zasadnicze Rzeczypospolitej. Partyzanci moskiewscy zgodzili się na to najchętniej, ponieważ obliczali zgóry, że przy rozprawach nad temi prawami będzie można przewlec obrady aż do czasu, w którym carowa zawarłszy pokój z Turcyą, będzie znów wolne miała ręce. Nie trwożyło ich nawet, że nietylko wojska moskiewskie na żądanie sejmu, poparte bardzo stanowczo ze strony Prus, musiały całkiem ustąpić z Polski, ale i Stakelberg wyjechał z Warszawy, ponieważ związki ich z Moskwą nie zerwały się tem wcale, skoro przybyły w charakterze rezydenta Bułhaków utrzymywał ich w kupie i sforności i wedle potrzeby zasilał pieniędzmi.

W tym zarysowym poglądzie na dzieje ostatnich lat 30 istnienia Polski nie mogę wdawać się w szczegółowy opis wszystkich czynności sejmu czteroletniego, ale muszę poprzestać na scharakteryzowaniu jego prac ustawodawczych wogóle i na przedstawieniu kilku najważniejszych epizodów. Komisya czyli deputacya do formy rządu, której prezesem był sędziwy biskup kamieniecki Adam Krasiński, przedłożyła 17 grudnia 1789 w 8 punktach zebrane zasadnicze prawa, na których miała być osnuta przyszła ustawa rządowa Rzeczypospolitej. W tych punktach obwarowano wolność osoby, słowa i sumienia wszystkich obywateli i ich własność, zniesiono raz na zawsze wszelkie konfederacye i liberum veto, ustanowiono sejm gotowy czyli stały, uchylono szlachtę niemającą posiadłości ziemskiej od głosu na sejmikach, a straży będęcéj przy królu i czuwającej z nim razem nad wykonywaniem ustaw, kazano odpowiadać sejmowi za swe czynności. Po sześciu dniach rozpraw nader burzliwych, przyjęto z małoznacznemi odmianami cały projekt komisyi, i poruczono jej przytem, aby na podstawie tych 8 punktów ułożyła zasady konstytucyjne, a w nich prawa kardynalne, które za jednomyślną tylko zgodą wszystkich instrukcyj poselskich mogły być odmieniane. Praca nie była łatwa, a dlatego nie mogła się komisya z nią tak prędko uporać, zwłaszcza gdy na wniesioną prośbę miast, sejm wyznaczył inną komisyę do zbadania praw im służących, z którą, jak łatwo pojąć, musiała się znosić nieustannie.

Strona postępowo-patryotyczna miała nader trudne zadanie pod każdym względem, ponieważ musiała równocześnie zwalczać i głęboko w masie szlachty zakorzenione przesądy i uprzedzenia i złą wiarę partyzantów moskiewskich, którzy doskonałymi byli graczami w matactwach wszelkiego rodzaju. Dlatego też postępowały wszystkie jej prace żółwim krokiem, a po 15 miesiącach sejmowania był wynik tychże nader szczupły. Rzuciwszy niejako rękawicę Moskwie, nie mogła i z Prusami trafić do końca, zwłaszcza gdy król pruski, za przymierze i dogodny Polsce układ handlowy, zaczął domagać się Torunia i Gdańska, o co stronnicy moskiewscy niezmiernie wiele narobili hałasu. Fryderyk Wilhelm cofnął wprawdzie na razie swe żądanie, a odroczywszy na późniéj układy handlowe, zawarł 29 marca 1790 z Polską przymierze odporne, w którem przyrzekano sobie wzajemnie pomoc zbrojną w wypadkach ściśle określonych. Lecz należało się obawiać, ze król ten ponowi swe żądania, a zrażony odmową gotów mimo zawartego przymierza opuścić Polskę w chwili stanowczej. Zawsze przecież miało to przymierze pewną wartość, a ośmieleni niem patryoci, postanowili przyśpieszyć naprawę wszystkich urządzeń Rzeczypospolitej, a zacząć od wniesienia przez deputacyę do formy rządu projektu o sejmikach, poczem miały przyjść do obrady projekta o sejmie, straży, komisyach, sądach sejmowych i urzędach Rplitéj. Stroną przeciwna oparła się temu stanowczo, a zarzucając deputacyi, że takiem wnoszeniem pojedynczych zosobna projektów chce uchylić prawa kardynalne, ubezpieczające wolność narodu, dokazała w końcu tyle, że po zaciekłych sporach sejm polecił rzeczonej deputacyi, aby mu jak najprędzej przedłożyła prawa kardynalne. Za to nie utrzymała się z drugim a dla niej ważniejszym wnioskiem zamknięcia sejmu i rozwiązania konfederacji, czem chciała zniweczyć całe dzieło naprawy zaczętej, którą miał kończyć nowy sejm zwyczajny, zwołany w czasie ustawami przepisanym tj. w jesieni 1790 r. Lecz większość odrzuciwszy (14 czerwca) ten wniosek podstępny, oświadczyła się za przedłużeniem sejmu i konfederacji do 9 lutego 1791. Po tej uchwale odroczył się sejm na miesiąc.

Gdy się znów zgromadzono, przedłożyła deputacya 5 sierpnia zasady konstytucyjne a w nich prawa kardynalne, zebrane w 89 artykułach. Obrady nad niemi szły oporem, a po sześciotygodniowych rozprawach, często nader burzliwych, załatwiono 11 tylko punktów, resztę zaś musiano odłożyć na później. W ciągu tych rozpraw poruszano nieraz pytanie, czy tron polski ma być dziedzicznym czy obieralnym. Sprawę tę drażliwą rozbierano w licznych pismach, w kółkach prywatnych i w sejmie. Strona postępowo-patryotyczna była za dziedzicznością tronu, lecz nie widząc możebności przeparcia jej w sejmie, chciała go przynajmniej skłonić do uchwały pozwalającej na wybór następcy tronu za życia króla, za czem i sam Stan. August przemawiał bardzo gorąco. I tu przecież doznała zaciętego oporu, a ledwie mógł przejść wniosek pośredni Kaźm. Sapiehy, aby w tak ważnej sprawie odwołać się do całego narodu. Po przyjęciu tego wniosku powstał spór zaraz, czy złożyć sejm nowy, czy też przeciwnie zatrzymać dotychczasowy i wzmocnić go tylko równą liczbą wybrać się mających posłów, a zebranemu w podwójnym komplecie poruczyć dokonanie rozpoczętego dzieła naprawy Rplitej. Za ostatniém oświadczali się patryoci a po burzliwych rozprawach przeparli ostatecznie odpowiednią temu uchwałę. W myśl tejże rozpisali marszałkowie sejmu i konfederacji, tj. Małachowski i Sapieha, uniwersały zwołujące sejmiki 15 listopada a sejm w podwójnym komplecie 16 grudnia 1790.

W ciągu opisanych powyżej czynności sejmu zmieniły się w niejednem stosunki zewnętrzne. Niekorzystna z początku dla Austryi i Moskwy wojna turecka, wypadła następnie zwycięzko dla ich oręża. Po stracie bowiem Oczakowa ponosili turcy klęskę po klęsce, co ich tak zniechęciło, że król pruski musiał z nimi zawrzeć 31 stycznia 1790 przymierze, aby podnieść ich ducha i skłonić ich do wytrwania w niepomyślnej wojnie. Wojska pruskie zaczęły się pod wiosnę w wielkich masach gromadzić na granicy austryackiej. Była to i dla Polski chwila wielkiej nadziei. Poseł bowiem angielski Hailes podsuwał jej zręcznie myśl wspólnej z Prusami na Austryę wyprawy, zaręczając, że król pruski za Toruń, Gdańsk i kawałek Wielkopolski nad Wartą udzieli jej pomocy do odzyskania całego zaboru austryackiego. Była to zachęta niemała, ao skutku pomyślnym wojny w takich warunkach trudno było nawet powątpiewać, zważywszy, że Austrya osłabiona powstaniem w Niderlandach i rozruchami w Węgrzech, a przytem dotknięta (20 kwietnia) śmiercią Józefa II, była rzeczywiście niezdolną do równoczesnego opierania się zwycięzkiego turkom na południu a wojskom prusko-polskim na północy. Chcąc więc skorzystać z tak przyjaznych okoliczności, wysłano 16000 wojska na granicę galicyjską. Lecz wkrótce zmieniło się wszystko. Brat bowiem i następca Józefa, Leopold II, zapobiegł ugodą zawartą 27 lipca z królem pruskim w Reichenbach, grożącej państwu jego burzy. Zasłaniając się tą ugodą, wycofał się całkiem z moskiewskiego przymierza i zawarł pokój z Turcyą. Przez to spełzły na niczem nadzieje polskie odzyskania zaboru austryackiego, a skojarzone zbyt późno (6 grudnia) przymierze z Turcyą nie mogło żadnych przynieść korzyści, zwłaszcza gdy carowa, zniewoliwszy króla szwedzkiego w Wereli (14 sierpnia) do zawarcia pokoju, zwróciła przeciw turkom wszystkie siły państwa swego. Zwrot ten stosunków wskazywał Polsce, że korzystając z pozostawionego jej jeszcze czasu, powinna co śpieszniéj kończyć swe uzbrojenia i naprawę rządu. Zadanie to miał spełnić sejm zbierający się w podwójnym komplecie. Stronnictwo postępowo-patryotyczne odniosło na sejmikach najświetniejsze zwycięztwa, ponieważ dwie trzecie z nowo wybranych posłów należały do jego chorągwi. Prócz tego poleciły wszystkie bez wyjątku sejmiki swym posłom, aby przystąpili do konfederacyi a sejmowi i jego marszałkom wynurzyły zupełne uznanie i wdzięczność narodu za prace dokonane. W najdrażliwszej zaś sprawie następstwa tronu oświadczyła się bardzo przeważna większość sejmików za wyborem następcy tronu za życia króla, polecając przytem na takiego następcę tronu elektora saskiego Fryd. Augusta. Zaledwie kilka sejmików oświadczyło się stanowczo przeciw takiemu wyborowi, lecz za to była znaczna część tychże nawet za dziedzicznością tronu.

Mając tak znakomitą większość, postanowili patryoci zaraz po ukonstytuowaniu się sejmu w podwójnym komplecie, uchwaleniem kilku przepisów regulaminowych odjąć swym przeciwnikom możność narażania sejmu na ciągłe marnowanie drogiego czasu. Musieli jednakże stoczyć z nimi wprzód uporczywą walkę, wywołaną wnioskiem Kaźm Sapiehy, aby każdy z posłów i senatorów wykonał przysięgę, że nie pobierał i nie pobiera od nikogo pensyi. Ledwie większością głosów odrzucono wniosek Sapiehy, a potém uchwalono owe przepisy regulaminowe, wywiązał się nowy i bardziej zaciekły spór o to, czy wziąć pod obrady projekt o sejmikach czy przystąpić do przerwanych obrad nad prawami kardynelnemi. Rozprawy były nader burzliwe, lecz patryoci, przenikając zamiary strony przeciwnej, która chciała sejm uwikłać w obrady bez końca nad temi prawami, nie dali się jej wynurzeniami patryotycznemi zbić z toru i przeparli nareszcie, że 20 stycznia 1791 wzięto pod obrady projekt o sejmikach. Rozprawy toczyły się nad nim aż do 24 marca, a najzaciętsze spory wynikły z zawartego w niem postanowienia, aby szlachcie czynszowej odjąć prawo głosowania na sejmikach. Możni bowiem panowie, którzy mając na swe rozkazy tłumy tej szlachty, z jej pomocą trzęśli dotąd sejmikami, udawali teraz nader gorliwych obrońców równości szlacheckiej, którą i nadal chcieli wyzyskiwać ze szkodą kraju. Mimo ich i partyzantów moskiewskich oporu, wykluczono szlachtę niemającą posiadłości ziemskiej z sejmików.

Więcej było trudności z projektem o miastach. Sprawę miast poruszał ks. referendarz lit. Kołłątaj od początku sejmu. Widząc atoli, że nawet wielu z patryotów nie sprzyjało myśli przypuszczenia miast do udziałuw sprawach publicznych i że trudno będzie zdobyć dla niej większość w sejmie, skłonił prezydenta Warszawy Dekerta i innych wpływowych mieszczan, aby spowodowali zjazd pełnomocników miast polskich, na którym ułożono memoryał do sejmu, wykazujący dawne prawa miast i proszący o ich przywrócenie. Duszą tego zjazdu był właśnie Kołłątaj, który nietylko podjął się mozolnéj pracy przewertowania mnogich dokumentów, zawierających w sobie prawa miastom przez królów i książąt nadane i przez nie wykonywane, ale w dodatku zredagowany pod jego kierunkiem memoryał ważnemi uzupełnił dodatkami. Podanie tego memoryału skłoniło sejm do wyznaczenia osobnej deputacyi, która miała zbadać prawa miast i w porozumieniu z deputacyą do formy rządu przedłożyć sejmowi projekt odpowiedni. Kołłątaj dokładał i teraz wszelkich starań, aby ów projekt wypadł dla miast jak najkorzystniej. Gdy jednakże w sejmie projekt deputacyi wzięto pod obrady, okazało się zaraz, że niepodobna dlań zyskać większości, skoro wielu nawet z zaliczających się do stronnictwa postępowo-patryotycznego, ale wzrosłych z wyobrażeniami wyłączności szlacheckiej, było przeciw przypuszczeniu miast do współudziału w sprawach publicznych. Mimo zmian poczynionych w projekcie, zanosiło się na to, że go sejm odrzuci. W tej ostateczności podsunął Kołłątaj Suchorowskiemu, posłowi wielkopolskiemu, odgrywającemu znaczną rolę w stronnictwie konserwatywnem, myśl wniesienia projektu już prawie odrzuconego w nowym i nieco zmienionym kształcie, przyczem mu dowodził zręcznie, że tym sposobem wzmocni stanowisko swego stronnictwa. Krok ten powiódł się najzupełniej, ponieważ projekt wniesiony przez Suchorowskiego przyjęto jednomyślnie prawie 21 kwietnia 1791.

Wszystkie te częściowe ustawy nie zabezpieczały przyszłości kraju, ponieważ nie było jeszcze ustawy rządowej czyli konstytucyi, któraby te pojedyncze statuta organiczne już uchwalone i uchwalić się mające w harmonijną związała całość. Lecz tu zachodziła największa trudność, niepodobna prawie do przewalczenia. Należało bowiem przewidywać, że wniesienie projektu ustawy, zmieniającej kształt rządu Rpltéj wywoła najzaciętszy opór partyzantów moskiewskich, licznego stronnictwa zachowawczego, a nawet i tych ze stronnictwa postępowo-patryotycznego, którzy mimo swych zasad postępowych, lękali się zbyt śmiałych reform, przekształcających do gruntu dawne, wiekami uświęcone urządzenia ojczyste. Z tego więc powodu nie można było liczyć zgóry na pewne zwycięztwo, ale przeciwnie z większą pewnością spodziewać się klęski. W takim składzie rzeczy nie widzieli najgorętsi z patryotów, a przed innymi Kołłątaj, innego środka nad zamach stanu. Polegając zaś na doświadczeniu, stwierdzoném dziejami ojczystemi, że każdy czyn dokonany z należytą stanowczością zyskiwał w końcu uznanie całego narodu, postanowili użyć tego środka niebezpiecznego, gdy wszelkie inne byłyby zawodne. Kilkudziesięciu posłów i  nieposłów jak np. Kołłątaj i Piatoli, sekretarz królewski,"Ułożyli na zebraniach poufnych i z  zachowaniem najściślejszéj tajemnicy całą ustawę rządową, przekształcającą Polskę w dziedziczną monarchię konstytucyjną. W ustawie tej zawarowano odpowiedzialność ministrów, sejm stały złożony z posłów ziemskich, deputowanych miast i senatorów, dobrze uporządkowane sądownictwo, wolność osobistą, słowa i sumienia obywateli, i bezpieczeństwo ich własności. Prócz tego zastrzeżono każdemu, kto stanie nogą na ziemi polskiej, wolność, oddano włościan pod opiekę ustaw, wprowadzono stopniowe uszlachcanie, czem torowano drogę do zrównania wszystkich mieszkańców pod względem praw obywatelskich, i zawarowano w końcu, że co lat 25 ma się odbywać rewizya tej ustawy, aby w niej wprowadzić zmiany, jakich będzie wymagał postęp i duch czasu. Na wniosek Kołłątaja postanowiono wtajemniczyć króla, ponieważ zachodziła słuszna obawa, że gdyby go nie wciągniono do współudziału w przedsięwzięciu, gotów w próżności urażonéj pokrzyżować zamiany patryotów. Użyto do wtajemniczenia go Piatolego, wywierającego wpływ na niego wielki. Stan. August który łatwo się zapalał do wszystkiego, co dobre i szczytne, przylgnął rzeczywiście całą duszą do zamierzonego przez patryotów dzieła. Uczęszczając potajemnie na ich posiedzenia, które odbywały się kolejno u Kołłątaja, Piatolego i marszałka sejmu Małachowskiego, miał żywy udział we wszystkiem. Ułożenie owéj ustawy w gronie 60 osób poszło dość łatwo, skoro zapatrywania ich były mniej więcej zgodne. Kołłątaj radby był chętnie zyskać więcej dla włościan, lecz licząc się z usposobieniem większości ziemian, poprzestał na mniejszem, w nadziei, że wkrótce za współudziałem deputowanych miast będzie można więcej dla nich zdobyć, a przy pierwszej rewizyi konstytucyi, dzięki upowszechnionej już oświacie, wywalczyć zupełne ich równouprawnienie.

Gdy w tem kółku patryotów przyjęto już całą ustawę rządową, chodziło o jéj przeparcie w sejmie, z ominięciem wszelkich formalności regulaminowych. M pełnym komplecie sejmowym był zamiar ten niewykonalnym, zważywszy, że wielu nawet z ludzi postępowych zawahałoby się w chwili stanowczej, a tak niezawodnie oświadczyłaby się większość za przestrzeganiem przepisów regulaminowych, według których każdy projekt należało wprzód wydrukować i rozdać członkom sejmu, a po trzech dniach dopiero wziąć go pod obrady a po wyczerpaniu tychże uchwalać punktami. W tem właśnie było główne niebezpieczeństwo. Chociażby bowiem tej ustawy jako projektu nie odrzucono w całości, mogły przecież pojedyncze jej artykuły być odrzucone lub takiej przez poprawki uledz zmianie, że przez to sama ustawa, tworząca obecnie harmonijną całość, straciłaby główne swe zalety. Korzystając zatem z nieobecności wielu przeciwników, którzy rozjechali się na święta wielkanocne, postanowili wtajemniczeni wnieść przed ich powrotem tj. 5 maja 1791 swój projekt, ustawy rządowej, nie dopuścić nad nim rozpraw szczegółowych i wymódz w końcu, aby go przyjęto w całości na tem samem posiedzeniu. Rzecz prosta, że postanowienie to nastąpiło z wiedzą króla, który chcąc pozyskać dlań ministrów, zwierzył się między innymi i Jackowi Michałowskiemu, kanclerzowi koronnemu. Partyzant ten moskiewski ostrzegł zaraz Bułhakowa i stronę przeciwną, która bezzwłocznie rozesłała gońców na wszystkie strony, aby pościągać swoich uczestników do Warszawy. Spostrzegłszy niebezpieczeństwo, postanowili patryoci przyśpieszyć wykonanie planu i przeznaczyli na to dzień 3 maja. W wilię dnia tego zgromadzono się wieczorem w wielkiej sali pałacu Radziwiłłowskiego. Prócz twórców ustawy zeszło się tyle publiczności, że sala była przepełnioną. Wszyscy obecni przyjęli z niesłychanym zapałem odczytaną ustawę. Równocześnie radzili i przeciwnicy u Bułhakowa, gdzie Suchorowski oświadczył, że twórców tej ustawy oskarży nazajutrz o zbrodnię zamachu na wolność Rzeczypospolitej.

Równo ze świtem pamiętnego na wieczne czasy w dziejach naszych dnia 3 maja 1791 powstał ruch ogromny w Warszawie. Na tarasach zamku ustawiono liczną artyleryę, wojsko zajęło wskazane sobie stanowiska, a cechy, rozmaite korporacye z chorągwiami i nieprzejrzane tłumy ludu okoliły zewsząd zamek. Galerye i miejsca przeznaczone dla publiczności były w całém wyrazu tego znaczeniu napchane. Mimo tylu obecnych panowała w sali uroczysta cisza, gdy po zebraniu się stanów marszałek Małachowski zagajał słynne to w dziejach posiedzenie. Po krótkiej przemowie uwiadomił zgromadzonych, że deputacya do spraw zagranicznych udzieli stanom ważnych doniesień, dotyczących się całości i bezpieczeństwa Rpltej. Wśród powszechnego prawie wołania, aby odczytano listy od posłów naszych za granicą, dorwał się Suchorowski po tragikomicznéj scenie do głosu, a mieniąc doniesienia zagraniczne o zamierzonym nowym podziale Polski baśniami, ostrzegł sejm o przygotowanym zamachu na wolność i zakończył swą bezładną i często przerywaną mowę oskarżeniem spiknionych zdaniem jego na wolność, o zbrodnię stanu. Mowa jego nie wywarła zamierzonego skutku. Przeciwnie domagano się teraz bardziej jeszcze odczytania listów poselskich, a następnie poparto najmocniej Ignacego Potockiego, gdy zwrócił swą prośbę do króla, aby wskazał w tak niebezpiecznej dla kraju chwili, środki ocalenia. Na to oświadczył Stan. August, że zdaniem jego jedynym środkiem, który może zbawić ojczyznę, jest bezzwłoczne ustanowienie dobrego rządu, i że dlatego życzy sobie najgoręcej i najusilniej, aby stany przyjęły wypracowany przez grono patryotów projekt ustawy rządowej, który im będzie zaraz odczytany, skoro na to pozwolą. Jednozgodnym prawie okrzykiem proszono o czytanie projektu. Po odczytaniu dało się słyszeć huczne „zgoda“, które przegłuszyło nieliczne protestacye. Marszałek zapytawszy o zgodę, zwrócił potem prośbę do króla, aby wszedł w myśl odczytanej ustawy w nowe związki z narodem. Oświadczenie w tym duchu królewskie wywołało powszechny zapał. Nie ostudziło go wystąpienie Suchorowskiego, który odgrażał się zabiciem sześcioletniego synka, aby nie dożył niewoli przygotowywanej krajowi odczytanym projektem. Patryoci pewni zwycięztwa pozwolili na zabieranie głosów. Za projektem mówili Zakrzewski, Aleks. Linowski, Stan. Potocki, Zboiński, Minejko, Kiciński i Rzewuski poseł podolski. Przeciw niemu mówili Złotnicki, Ożarowski kasztelan wojnicki, Czetwertyński kasztelan przemyski, Sanguszko wojewoda wołyński, Korsak i Chomiński. Pierwsi dowodzili wymownie, że po tylu bolesnych doświadczeniach, po tylu upokorzeniach i klęskach, wynikłych z obieralności królów, zdającej ojczyznę na łaskę obcych, trzeba raz wyjść z bezrządu, a ubezpieczywszy wolność rozsądną, stworzyć w dobrym i sprężystym rządzie rękojmie ładu wewnętrznego i niepodległości na zewnątrz. Wyświecali przytém, że łatwiej utrzymać przy królu dziedzicznym wolność prawdziwą, niż w bezrządnéj Rpltej, gdzie każdy mocniejszy, wyłamawszy się z karbów ustaw, pokrzywdzął bezkarnie słabszych. Kładli i na to nacisk, że lepiej poświęcić formalności regulaminowe, niż całość i niepodległość ojczyzny, którym zagrażają nowe plany zaborów. Przeciwnicy zaś twierdzili, że projektowana ustawa obala wolność i prawa Rptéj, a wprowadzając dziedziczność tronu, której jest przeciwną większość instrukcyj poselskich, dokonywa zamachu stanu. Dodawali przytem, że jeżeli idzie o zabezpieczenie całości i niepodległości kraju, należy myśleć o skarbie i wojsku, ponieważ sama ustawa rządowa nie broni go bynajmniej.

Podczas tych rozpraw nalegała kilkakrotnie większość sejmowa i publiczność na marszałka, by zamknąwszy takowe, pytał o zgodę. Nie mogąc się temu oprzeć, wezwał Małachowski przeciwników projektu do powstania. Nie ruszył się żaden z obawy, że tem wykryją małą swą liczbę. Wytknął mu taki sposób głosowania bardzo gorzko Sanguszko, zarzucając mu nawet, że z obrońcy stanu rycerskiego staje się wrogiem jego, skoro posłów pełniących obowiązki, instrukcyą województw im przepisane, naraża na prześladowanie. Zniecierpliwieni przewłoką patryoci oświadczyli stanowczo, że nie wyjdą z sali, dopóki projekt nie będzie przyjęty. Po gorącej przemowie króla za projektem, wystąpił Zabiełłoz prośbą do niego, aby zaprzysiągł nową ustawę, przyczem ręczył, że wszyscy kochający ojczyznę pójdą za jego przykładem. Wszyscy ruszyli się też zaraz z miejsc swoich, prócz garsteczki przeciwnych projektowi. Wtem przedarł się naprzód Suchorowski, a wołając, że chyba po trupie jego dojdą do tronu, rzucił się na ziemię. Lecz i tu zawiodło go oczekiwanie, ponieważ kilku posłów, mających pilne na niego oko, podnieśli go i odprowadzili na bok. Król wykonał żądaną przysięgę, której notę odczytał biskup krakowski. Łatwiej pojąć niż opisać zapał i radość towarzyszące temu pamiętnemu aktowi. W sali sejmowej, na galeryach, kurytarzach i dziedzińcach zamkowych brzmiały nieustanne okrzyki radośne, którym wtórzyły chórem niezliczone tłumy ludu, zebranego koło Zamku i w przyległych ulicach. 

Po przysiędze królewskiej udano się pod wieczór do kościoła farnego ś. Jana, gdzie stany miały uroczyście zaprzysiądz nową ustawę. Był to istny pochód tryumfalny. Obu marszałków sejmowych zaniósł lud na barkach swoich z Zamku do świątyni. Tu dopiero wskazał Kaźm. Sapieha wszytkim współczesnym i potomnym, jak należy kochać ojczyznę. Gdy bowiem po Małachowskim, który oświadczył się Bogiem, że w tém dziele ustawy rządowej powodował się samą tylko miłością ojczyzny i dobra powszechnego, przyszła nań kolej mówienia, oświadczył otwarcie, że jak nic nie wiedział o projekcie ustawy rządowej, tak nie zgadza się z dziedzicznością tronu i innemi nowościami w niéj zawartemi. i dla tego opierał im się zawsze, a nawet na tém posiedzeniu, że jednak widząc króla i większość sejmu po stronie nowej ustawy, woli poświęcić z miłości ojczyzny swe przekonanie, niż odstrychaniem się od patryotycznej większości, wywołać niebezpieczne rozdziały w kraju, i tém narazić go może na upadek. Zaprzysiągłszy zaś wstrętną mu na razie ustawę, był jej wierny do zgonu. O! czemuż to wtedy i późniéj tak mało miał naśladowców ten zacny patryota, który dowiódł czynem, że kto szczerze kocha ojczyznę, poświęcić potrafi jéj i przekonanie swoje. Dzień ten uroczysty zakończono wspaniałem oświetleniem stolicy, a mimo rozgorączkowania umysłów nie zaniepokoił go żaden czyn gwałtowny.

Przeciw nowej ustawie zaszły dość mnogie protestacye. Niektórzy z protestujących nie czynili tego z przekonania, 99 lecz z obowiązku instrukcyą poselską na nich włożonego, którego dopełniwszy, wrócili do sejmu i zaprzysięgli nową ustawę. Sejm polecił marszałkom, aby uniwersałem zawiadomili cały naród o ustanowieniu stałego rządu, i kazał wojsko i arsenały zaopatrzyć w broń i amunicyę. Polecił również deputacyi konstytucyjnej, aby wszystkie projekta w myśl nowej ustawy.rządowej przerobiła. Szczęsny Potocki, Seweryn Rzewuski hetm. poln. kor., Suchorowski i inni pownosili do rozmaitych grodów manifesta przeciw dokonanej zmianie rządu. Wolno im było zamanifestować swe przekonanie, i gdyby byli na tém przestali, nie możnaby ich za to potępiać. Lecz gdy, nie zważając na bardzo przeważną większość współobywateli, która oświadczyła się z zapałem za nową ustawą, chcieli całemu krajowi, a więc i tej większości narzucić swe zdanie i to z pomocą obcych bagnetów, zasłużyli na miano zbrodniarzy i zabójców własnéj ojczyzny niczem nie usprawiedliwionych. Zbrodnia ich pozostanie na wieczne czasy podłą, ohydną i potworną, bez względu czy jej dokonali za wzięte od Moskwy ruble, czy z powodu dumy i buty magnackiej.

Ustawa rządowa 3 maja 1791, składająca się z 11 artykułów, ma dodatne i ujemne strony, i dlatego nie można jej nazwać dziełem doskonałem, któremu nic a nic nie można zarzucić. Rozważywszy jednakże okoliczności, wśród których ją układano, trzeba jej twórcom przyznać nietylko najszczersze dla kraju chęci, ale niemniej i zmysł polityczny, umiejący się obliczać z faktycznemi stosunkami. Nie należy szczególniej zapominać, że ustawę tę przyjął sejm, złożony z samych przedstawicieli stanu uprzywilejowanego ziemian czyli szlachty, którzy z własnego popędu, wiedzeni miłością jedynie ojczyzny, otworzyli wstęp do sejmu najprzód deputowanym miast, aby później doń wprowadzić i przedstawicieli stanu włościańskiego, gdy ten stan, dzięki rozpowszechnionemu w kraju światłu, w ciągu lat 25 dojrzeje do tego stopnia, by mógł brać udział w sprawach publicznych. Samo uchwalenie ustawy rządowej nie mogło zbawić ojczyzny, a dlatego należało obok jej rozwijania organicznego myśleć również o skarbie i wojsku, aby na wszelki wypadek mieć środki do własnej obrony. Uchwalone stutysięczne wojsko było w części na papierze tylko, a dzięki patryotycznym wynurzeniom hetmana Branickiego, pozwolono tworzyć tak zwanej kawaleryi narodowej zawiele w stosunku do piechoty. Tworzenie zresztą pułków nowych i kompletowanie starych szło bardzo żółwim krokiem, a wojsko całe nie miało ani wprawy należytej w obrotach wojennych ani potrzebnego opatrzenia w broń dobrą i w wszelkie inne przybory. Broni nie było dość w kraju,'a sprowadzaniu jej z zewnątrz przeszkadzał sprzymierzony z Polską król pruski! Gdyby skarb był dostatecznemi rozrządzał środkami, można było i tej zaradzić potrzebie, jeżeli założona przez króla fabryka broni i inne krajowe nie dostarczały jej dosyć. Lecz właśnie szły sprawy skarbowe najuporczywiéj. Z rozpoczęciem wprawdzie sejmu podawano już sposoby ich uporządkowania, a między innemi utworzenie banku narodowego, któryby w razie nagłym mógł dostarczyć gotówki, i sprzedaż wszystkich starostw, z czego ogromne sumy byłyby wpłynęły do skarbu. Lecz obie te operacye szły w ciągłą odwlokę. Jeżeli do 3 maja 1791 nie załatwiono obu spraw powyższych, należało po uchwaleniu ustawy rządowej przyśpieszać je najpilniéj, ponieważ łatwo było przewidzieć, że wojna z Moskwą nie da się uniknąć, skoro tylko carowa upora się z turkami, którym wtedy właśnie nie wiodło się bynajmniej, az którymi zawarliśmy bezpożyteczne i bardziej ją jeszcze drażniące przymierze. Trzeba się było również obawiać, że wojna taka może łatwo stać się bardzo niebezpieczną ze względu na tylu niechętnych nowej ustawie rządowej, którzy już, według nadchodzących wiadomości niewątpliwych, w zdradne wchodzili zmowy przeciw własnej ojczyźnie. Sejm i rząd poczynał sobie bardzo szlachetnie, gdy przestając na uznaniu przeważnej większości narodu, nie pociągał do odpowiedzialności przeciwników nowej ustawy, którzy zapełniali księgi publiczne swemi protestami. Szlachetność ta zakrawała atoli na nieostrożność, skoro i spikającym się na jej obalenie, pozwolono wichrzyć swobodnie, miasto surowém ukaraniem kilku hersztów przywieść resztę do upamiętania.

Sejm zajęty uchwalaniem organicznych statutów, uzupełniających ustawę rządową, rokowaniem z elektorem saskim o przyjęcie korony, co także szło oporem, i innemi sprawami, przeraził się słusznie wiadomością, że Moskwa zawarła 6 stycznia 1792 w Jassach pokój z Turcyą, którym nie objęto bynajmniej Polski. Znane też wszystkim knowania Szczęsnego Potockiego, Branickiego i Sew. Rzewuskiego z Potemkinem w Jassach i wyjazd ich po śmierci tegoż do Petersburga, były złą wróżbą, zapowiadającą bliską burzę. Krążyły również wieści, że Bułhaków znaczne otrzymuje i rozdaje sumy, i że przed posiedzeniami sejmu bywają u niego tajemne jakieś schadzki partyzantów moskiewskich. Sejm jednakże, polegając na dobroci sprawy ojczystej, nie troszczył się o te wieści i o niepokojące doniesienia jakichś planów nowego podziału Polski, które nadchodziły z zagranicy. Zadowolony bowiem przebiegiem (w lutym 1792) sejmików, które, z wyjątkiem dwóch tylko, uznały w całości nową ustawę rządową, nie przypuszczał nawet, by czy to carowa czy ktokolwiek inny, widząc ogół narodu oświadczający się za nową ustawą, zważał na niecne zabiegi kilku niechętnych. Chcąc zaś bardziej jeszcze uwidocznić powszechną zgodę całego narodu, polecił uroczysty obchód w Warszawie pierwszej rocznicy uchwalenia ustawy rządowej, co się też wd. 3 maja 1792 z wspaniałą odbyło okazałością.

Równocześnie jednakże uchwalał sejm z gorączkową skwapliwością środki potrzebne do obrony kraju, gdy samo gromadzenie wojsk moskiewskich na jego granicy wzniecać musiało podejrzenie. Wojsko kazano uzupełnić do 100000, zakładać dlań magazyny, a na pokrycie tych wydatków zaciągnąć pożyczkę za granicą, którą chciano spłacić sumami wpłynąć mającemi z uchwalonej sprzedaży starostw. Wszystko to było niestety zapóźno. Pomnożenie bowiem wojska nie mogło tak raźnie przyjść do skutku, jak tego wymagały grożące ojczyźnie niebezpieczeństwa. I z pożyczką zagraniczną nie poszło po myśli, ponieważ kapitaliści zagraniczni, a głównie holenderscy, widząc niepewność położenia, nie chcieli narażać swych pieniędzy, i dlatego wszędzie prawie otrzymywali ajenci nasi wprost odmowną odpowiedź. Krajowi zaś bankierowie warszawscy i gdańscy nie mogli, chociażby nawet najszczerzej chcieli, tyle dostarczyć pieniędzy, ile ich było potrzeba. Zachowanie się również elektora saskiego, ociągającego się z przyjęciem ofiarowanej korony, dawało wiele do myślenia. Wtem wręczył 18 maja Bułhaków deklarację swego dworu, wypowiadającą Rzeczypospolitej wojnę. W tej deklaracyi carowa zarzucała sejmowi, że z uchyleniem jej gwarancyi obalił dawną wolną ustawę rządową, a uchwalił nową, niszczącą odwieczne swobody polskie, że dopuścił się mnogich nadużyć i napaści na nią samą, gdy nietylko prześladował jej poddanych, ale sprzymierzył się nawet z turkami. Upewniała przytém, że wojsko swe wysyła nie z zemsty za doznane urazy, ale na prośbę konfederacyi powstałej ku obronie praw i wolności, i dlatego nie wątpi o przystępowaniu wszystkich obywateli prawych do nowej konfederacyi, pod której węzłem sejm zebrany naprawi złe zrządzone przez poprzedni.

Na tak groźne oświadczenie odpowiedział sejm z godnością i pouchwalał wszystko, co było jeszcze potrzebném do obrony ojczyzny. Upoważniwszy rząd do zaciągnienia 30,000,000 złp. pożyczki, uznał łączących się z Moskwą nieprzyjaciółmi ojczyzny, polecił rozesłanym do województw komisarzom zbieranie dobrowolnych ofiar na tę wojnę świętą, powołał cały stan rycerski do pospolitéj wyprawy, a królowi powierzył przewidzianą w ustawie rządowej władzę nieograniczoną nad wojskiem na czas wojny. Po uchwaleniu tego wszystkiego odroczył się sejm 29 maja na czas nieograniczony. Obaj marszałkowie jego, należący do straży, pozostali w stolicy, a posłowie odjechali do województw swoich lub wojska, aby teraz na inném polu spłacać dług ojczyźnie. 

keyboard_arrow_up