고급검색 고급검색

Wstęp


Materyał archiwalny, który służy za podstawę tej pracy, spoczywał przez lat kilka w tece. Przyczyna zwłoki w jego użyciu przez autora było pewne zniechęcenie, wywołane nieuchronna niemal zawsze fragmentarycznością zapisków archiwalnych, mających związek ze sztuką, dalej brakiem pomocniczych opracowań i fachowych monografij, i co za tem idzie, trudnością technicznego opanowania przedmiotu, który wymaga specyalnej wiedzy.

Zgromadzenie szczegółów źródłowych, przelanie tego opornego materyału w jakąś całość iw końcu choćby jakie takie pokonanie trudności, które tylko poprzednie publikacye fachowe usunąćby były mogły — to zawiele na jednego, i w tem też tytuł autora do pobłażliwości czytelników i krytyki. 

Wszędzie za granicą architekci fachowi monografiami ułatwili zadanie historykom sztuki, u nas niestety tak jeszcze nie jest. Co wiemy o najstarszych pomnikach na polskiej ziemi z czasów romanizmu i gotycyzmu, to zawdzięczamy nie — architektom, że z pośród kilku pracowników przytoczymy tylko najstarszego i niewątpliwie najznakomiciej na tem polu zasłużonego prof. Władysława Łuszczkiewicza. A przecież w historyi architektury pierwszy głos należy się architektowi. Jest to jego prawo i obowiązek zarazem. Najpierw dlatego, że sztuka jego już z natury swojej jest retrospektywną, że wymaga koniecznie znajomości stylów i ich historyi, bo z wszystkich nich do dziś dnia korzysta nietylko teoretycznie ale i w codziennej praktyce swego zawodu; powtóre, że w żadnej może innej sztuce techniczna strona nie zlewa się tak w jedną nierozłączną całość ze strona artystyczna jak w architekturze, w której formy tak zawisły od konstrukcyi, że im wyższem dziełem sztuki ma być jakaś budowa, tem konieczniej formy jej tłumaczyć się muszą warunkami konstrukcyi.

Dopiero czego brak architektom z zawodu, uzupełnia historyk. To co architekt w łatwej do wytłumaczenia jednostronności bierze jako dzieło ściśle zamknięte w sobie, niejako dla siebie i przez siebie tylko istniejące, historyk łączy z najrozmaitszemi warunkami czasu i otoczenia, z indywidualnością artysty, z wpływami, które na niego działać mogły, z przeszłością sztuki, z społeczeństwem i jego wyobrażeniami i potrzebami. Tym sposobem do logicznego wytłumaczenia dzieła według metody fachowej przybywa logiczne wytłumaczenie jego genezy według metody historycznej. 

Żal pomyśleć, że żaden z naszych architektów dotąd nie zabrał się do badania pomników naszej architektury na szerszą skalę, a ci którzy zaczęli zwracać na nie uwagę i zgromadzili nawet cenne materyały, zwłaszcza rysunkowe, poprzestali tylko na cząstkowej ich publikacyi i to bez tekstu, jak n. p. profesor J. Zacharjewicz, któremu zawdzięczamy rysunki z drewnianej architektury cerkiewnej, z pomników tarnowskich i t. p., a którego teki, o ile nam wiadomo, są jeszcze pełne. Niemiec Essenwein dotąd stoi na pierwszym planie, jeśli chodzi o architekturę Krakowa, a jego spółrodakom architektom Lutsch, Kohte, Heise, Boetticher zawdzięczamy systematyczną inwentaryzacyę pomników wchodzących bezpośrednio lub pośrednio w obszar sztuki i kultury polskiej na Szląsku, w Wielkopolsce, Prusiech Wschodnich i Zachodnich. 

Skromniejszy swemi zabytkami Lwów, nie dziw. że jeszcze w daleko mniejszym stopniu niż Kraków był przedmiotem badań tak fachowych jak historycznych — powiedzmy raczej: nie był nim wcale. Co na tem polu robiono a raczej robić próbowano, to wszystko znajdzie czytelnik przywiedzione w adnotacyach niniejszej pracy i przekona się, jak tego mało co do ilości, autor zaś przekonał się, jak tego mniej jeszcze co do rzeczy. Autor wiedząc o tem dobrze, jak niedostateczna i pełną braków jest jego praca, chciałby, aby czytelnik wiedział także, jak niedostateczną i pełną braków była pomoc, której szukał w dawniejszych publikacyach o Lwowie. Główną też jest ambicyą autora pomocniejszym być swoim następcom, aniżeli poprzednicy byli jemu. Nie bez wahania się i szczerze mówiąc: z skromną tylko satysfakcyą autorską zdecydował się piszący na ogłoszenie niniejszej pracy. Skłonił go do tego podwójny obowiązek: uważał za rzecz potrzebną ogłosić szczegóły archiwalne, dopóki jeszcze całkiem nie znikną zabytki, do których się odnoszą, a zabytki te niestety nikną szybko, tak szybko, że pisząc o nich odbiera się wrażenie, jak gdyby się zdejmowało pośmiertną maskę starego Lwowa; a następnie jako konserwator pomników starożytnych stolicy chciał się przyczynić do ich inwentaryzacyi i zainteresować niemi koła, za których pomocą łatwiej będzie zachować to, co zachować jeszcze warto i można. 

We Lwowie, w lipcu 1897. 

AUTOR

keyboard_arrow_up