고급검색 고급검색

Renesans Lwowski. Przemianki. Pierwsi Architekci Włoscy. Piotr Lugańczyk. Pochodzenie Architektów Lwowskich. Quadro-Lugano. Piotr Krasowski. Paweł Szczęśliwy.


Kiedy szukając w archiwalnych źródłach wiadomości o architektach lwowskich XVI i XVII wieku, spotykamy się ciągle z nazwiskami Przyjaznych, Szczęśliwych, Upornych, Nierychłych, Podleśnych i t. p. — moglibyśmy dziwić się bardzo, skąd tylu polskich mistrzów wzięło się nagle we Lwowie, gdzie mało co przedtem nie było ani jednego, i skąd ci ludzie biorą te swoje nazwy, nieraz nawet śmieszne i obelżywe, gdybyśmy nie wiedzieli, że są to tak zwane „przemianki“ czyli cognomina ex arte, zwane także „przeszynkami“, które niemal każdy wstępujący do cechu murator czy lapicida, t. j. budowniczy albo rzeźbiarz, przybierał na równi z pospolitym mularzem i kamieniarzem. W czasach bardzo płynnej granicy między sztuką a rzemiosłem, czy kto był artystą czy rękodzielnikiem w pewnym zawodzie, musiał należeć do cechu, jeżeli chciał uniknąć ciągłych przeszkód i trudności, chyba że przyjął serwitoryat królewski lub magnacki, t. j. dał się zapisać na listę sług króla lub któregoś z możnych dygnitarzy Rzptej. Do obyczajów zaś niektórych cechów, a między niemi także cechu mularskiego, należało, że wyzwolonemu towarzyszowi lub świeżo przyjętemu mistrzowi nadawano przezwisko, za co tak przechrzczony towarzysz wyprawić musiał bankiet cechowej braci, czem się też tłumaczy, że taki przemianek nazywano także „cognomen in propina alias na szynku“ lub „przeszynkiem”.

Fig. 11, Portal domu nr. 20 na ulicy ormiańskiej
Fig. 11, Portal domu nr. 20 na ulicy ormiańskiej

Zdaje się, że cech malarski jako jeden z późniejszych we Lwowie przejął ten zwyczaj od cechów starszych, które jak n. p. cech mieczniczy, miały przywileje królewskie, konfirmowane także przez Zygmunta Augusta w r. 1567, stanowiące, że każdy nawet już gdzieindziej, z wyjątkiem Krakowa, wyzwolony i „przeszynkowany towarzysz“ ma we Lwowie ponownie prosić w cechu o przemianek i opłacić się zań wochlonem, to jest kwotą równającą się jednotygodniowemu zarobkowi. Stąd poszło mnóstwo najdzikszych imionisk we Lwowie, na które już w innem miejscu zwróciliśmy uwagę, jak n. p. Trzęsigłowa, Kupinędza, Moczygęba, Nieranowstał, Piszczymucha i t. p. Trzeba przyznać, że cech mularski, liczący w swojem gronie ludzi lepszego wykształcenia i bardziej blizkich sztuce niż pospolitemu rękodziełu, nadawał przemianki bardziej przyzwoite a przynajmniej obojętne.

Cech mularski powstał we Lwowie bardzo późno, bo dopiero w r. 1572, a dekret rajców, który stanowi jego utworzenie, zaznacza, że nastąpiło to w obecności i na żądanie sławetnych Piotra Casmur Włocha (prawdopodobnie od Casalmoro w Mantuańskiem), Stanisława Złego, Sebestyana syna niegdy Trembacza, Franciszka Krotochwili, Adama Pickowskiego, Rocha Szafrańca Włocha, Jana Bobrka, Andrzeja Podleśnego i Jana Kręglika, mistrzów mularskich i kamieniarskich we Lwowie (magistrorum muratorum et lapicidarum). Zawiązanie cechu nastąpiło widocznie pod naciskiem ustawicznych waśni i nieporozumień między starszymi mistrzami miejscowymi a Włochami osiadłymi we Lwowie. Miasto obawiało się, że na tych ciągłych sporach i zajściach ucierpią liczne budowy we Lwowie, i usiłowało pogodzić obie strony, a jak się zdaje, znalazł się ku temu najlepszy środek w zorganizowaniu cechu, który już z natury swojej równał prawa i obowiązki wszystkich członków. Zdaje się przecież, że nie wszyscy mistrzowie wstąpili do cechu — co do niektórych przynajmniej nie znaleźliśmy w aktach nigdzie wzmianki, któraby się domyślać tego pozwalała, dochowana zaś księga cechowa, rejestrująca zresztą tylko starszych „siedzących“ mistrzów rozpoczyna się dopiero od r. 1582 i jest tylko fragmentem.

Z przedcechowych czasów dochowało się nam oprócz pomienionych powyżej założycieli cechu niewiele nazwisk budowniczych lwowskich. Marcin Lusznia (pisany Luschnia) przyjmuje prawo miejskie w r. 1534, Piotr ze Smoleńska w r. 1535, Matias Murator w tymże samym roku, Łukasz z Preszowa (Lucas Murator de Aperias) w r. 1539. O trzech pierwszych nie dowiadujemy się niczego więcej — o czwartym mamy dość ważny i ciekawy zapisek archiwalny.

Fig. 12, Portal domu Stancla Szolca
Fig. 12, Portal domu Stancla Szolca

Mistrz Łukasz wkrótce po przyjęciu prawa miejskiego umiera, co jednak nie dowodzi, aby tak krótko tylko bawił we Lwowie, bo mógł już przedtem długo mieszkać i wykonywać swój zawód w mieście, nim otrzymał obywatelstwo, które zależało od spełnienia pewnych warunków, a głównie od wykazania się posiadaniem nieruchomości, której minimalna wartość była oznaczona. Zaraz po śmierci Łukasza z Preszowa, w r. 1541, Jerzy biskup Łucki pozywa wdowę po nim pozostałą o zwrot pewnej sumy ze spadku zmarłego, albowiem Łukasz zawarłszy z biskupem ugodę o zbudowanie i ozdobienie pałacu królewskiego i innych gmachów na zaniku Łuckim, i otrzymawszy całą sumę ugodową za te roboty, budowy nie dokończył przed śmiercią. Szczegół to niewątpliwie ważny i pozwalający przypuszczać, że Łukasz należał do mistrzów niepospolitych. Biskup łucki i brzeski, który pozywał wdowę Łukasza, był to Jerzy Falczewski, który rozwinął w swojej dyecezyalnej stolicy bardzo ożywiony ruch budowniczy, sam wzniósł katedrę z ciosowego kamienia, i za którego czasów zamek łucki, podupadły i zniszczony, odbudowywał się na nowo. Ani katedra jednak ani gmachy zamkowe nie utrzymały się do naszych czasów.

Jeżeli włoski renesans w lwowskiej architekturze słusznie datowany bywa od r. 1530, to niewątpliwie jednym z pierwszych mistrzów, który go zainaugurował, będzie Petrus Murator Italus, odszczególniony w zapiskach archiwalnych także wyraźnem określeniem Murator Regius, co należy zawsze uważać za rękojmię wyższego artystycznego wykształcenia w zawodzie. Po raz pierwszy spotykamy go w aktach miejskich z r. 1543. Już same stosunki jego z znakomitemi osobistościami ze świata mieszczańskiego i kupieckiego wskazują, że zajmował stanowisko wybitne jako człowiek i architekt. Ma obrachunki z możnym kupcem greckim we Lwowie, Michałem de Scio; członek głośnego w swoim czasie włoskiego rodu patrycyuszów krakowskich, Kasper Gucci, jego wybiera sobie za plenipotenta we Lwowie. Ale ponad te uboczne okoliczności daleko ważniejszej, bo rozstrzygającej wagi jest fakt, że dokonał we Lwowie dzieła wyższej a stosunkowo najwyższej miary, jakiej się wymaga od architekta, bo wybudował świątynię, a mianowicie pierwotną cerkiew miejską Uśpieńską czyli t. zw. wołoską.

Dowiadujemy się o tem z aktów miejskich, przed któremi w r. 1558 stawa Piotr Italczyk i zanosi protest przeciw Iwanowi Babiczowi, mieszczaninowi ruskiemu, i jego towarzyszom, t. j. bractwu Stauropigialnemu, a to z powodu, iż zawarłszy ugodę z nimi o budowę cerkwi ruskiej, prowadziłby robotę dalej a nawet mógłby ją był już ukończyć, tymczasem bractwo Stauropigialne nie dostarcza mu koniecznych do budowy materyałów i zaniedbuje tego obowiązku ku niemałej jego szkodzie; o co zastrzega sobie czynić kroki prawne przed sądem miejskim lub urzędem radzieckim.

Fig. 13, Dom Anczowskiego w rynku
Fig. 13, Dom Anczowskiego w rynku

Mowa tu oczywiście o cerkwi, której dziś już nie ma, a na której miejscu stoi obecna cerkiew t. zw. wołoska na ulicy ruskiej. W wielkim pożarze z r. 1527 miejska cerkiew ruska spłonęła także; pozostałe jeszcze ale mocno nadniszczone mury podtrzymano, pokryto od biedy i używano tak zakonserwowanej ruiny nadal do celów liturgijnych, jednakże w r. 1547 przepalone mury rozpadły się i musiano przystąpić nareście do budowy nowej świątyni. Jak widzimy z powyższego zapisku, budowy tej dokonał Piotr Italczyk, mularz królewski. Protest zaniesiony przez niego przed rajcami i zagrożenie procesem poskutkowały widocznie; zaraz już bowiem następnego roku 1559 nowa cerkiew była skończona, urządzona i oddana służbie Bożej. Stanęła ona głównie hojnością wojewody czyli hospodara wołoskiego Aleksandra Łopuszanina i jego małżonki Roxany i stąd datuje się nazwa „wołoskiej “, która przeszła następnie i na dzisiejszą cerkiew Uspieńską, wzniesioną także dzięki prawdziwie wspaniałomyślnej ofiarności wojewodów mołdawskich, tych najwierniejszych protektorów Rusi halickiej a specyalnie Rusinów lwowskich i głównego ogniska ich wyznania i narodowości, Stauropigji. Ale już w dwanaście lat po wykończeniu i poświęceniu, w r. 1571, cerkiew zbudowana przez włoskiego mistrza padła ofiarą płomieni. Ani rysunek ani plan jej nie zachował się nigdzie; nie da się więc nic powiedzieć o talencie tego architekta.

Więcej zapewne wskazówek o stanowisku, jakie zajmował w sztuce swojej Piotr Włoch, dostarczyłby nam inny pomnik architektoniczny, nie leżący wprawdzie na ziemi polskiej, ale, jak to nie ulega wątpliwości, przebudowany i ozdobiony przez tegoż lwowskiego mistrza. Jest to kościół pierwotnie gotycki w Bystrzycy w Siedmiogrodzie, budowa sięgająca podobno wieku XIII, a w roku 1563 częściowo przebudowana, odnowiona i ozdobiona portalami renesansowemu Według zapisków w tamtejszem archiwum miejskiem, robót tych dokona! Magister Petrus Italus de Luugon, civis Leopoliensis.

Fig. 14, Portal domu Anczowskich
Fig. 14, Portal domu Anczowskich

Tak go nazywa magistrat bystrzycki w świadectwie wydanem mu w r. 1561, w którem wyraża się bardzo pochlebnie o dokonanych przez włoskiego architekta robotach, więcej mu nawet przypisując zasługi, aniżeli jej miał w istocie, powiada bowiem, że „zbudował pięknie, wytwornie, kunsztownie i chwalebnie kościół" (extruit nobis templum sive ecclesiam satis pulchram, elegantem, artificiosam ac laudabilem), podczas gdy chodziło prawdopodobnie o znaczne wprawdzie ale zawsze tylko częściowe roboty około rekonstrukcyi i restauracyi bardzo starej gotyckiej świątyni.

Nazwa „Luugon", dana w świadectwie budowniczemu, oznacza niewątpliwie Lugano w włoskiej Szwajcaryi. Nietylko z dostateczną m iarą pewności przypuszczać ale nawet twierdzić można, że ten mistrz Piotr z Lugano, mieszczanin lwowski, to nie kto inny, tylko budowniczy pierwszej wołoskiej cerkwi we Lwowie. Przydatek de Lugano, którego nie ma w archiwalnym zapisku lwowskim, nie osłabia wcale przypuszczenia; z Lugano, jak zobaczymy później, pochodziła przeważnie lwowska kolonia budowniczych, że zaś w zapisku lwowskim nie masz przy imieniu Piotra dodatku o jego pochodzeniu, to nie dowodzi niczego, bo w zapiskach tego rodzaju o innych mistrzach lwowskich to jest podana miejscowość, z której pochodzili, to znowu jej nie ma. W owym czasie zresztą, o który chodzi, nie było drugiego mistrza we Lwowie imieniem Piotr, a to także tłumaczy, dlaczego przy imieniu tego Piotra, jako jedynego, a zatem nie potrzebującego odróżnienia od innych Piotrów budowniczych, nie kładziono w aktach: de Lugano. Dopiero znacznie później, już po roku 1570, zaczynają się pojawiać w aktach miejskich mistrzowie włoscy tegoż imienia, ale każdy z nich ma osobne nazwisko, przemianek lub specyalne jakieś określenie.

Temuż samemu mistrzowi Piotrowi przypisaćby tedy należało najwcześniejsze we Lwowie budowy renesansowe, a mianowicie wszystkie z przed roku 1560, do tego bowiem czasu nie masz żadnego znaczniejszego mistrza włoskiego, a przynajmniej nie masz śladu w zapiskach archiwalnych, aby istniał jaki. Okazały i poważny portal, za poważny a może i zanadto monumentalnie pomyślany jak na zwykły dom mieszczański, który zachował się w przebudowanej zresztą kamienicy pod nr. 20 na ulicy ormiańskiej, (fig. 11) jest niewątpliwie dziełem tegoż Piotra — dowodzi tego uderzające podobieństwo w całości i szczegółach z portalami wspomnianego kościoła ewangelickiego w Bystrzycy, znanemi nam z dokładnych fotografij. Te same pseudojońskie pilastry, kanelowane w dwóch górnych trzecich, te same silne i w odrębny sposób stylizowane woluty, te same pełne poduszki pod niemi i te same profilowania, ten sam według klasycznej reguły artykułowany architraw, zupełnie zresztą ten sam układ architektoniczny całości — świadczą o tożsamości autora. 

Bogatszy i misterniejszy, bo cały z kamienia ciosanego złożony i rzeźbami ozdobiony, choć w mniej monumentalnych i stylowych liniach trzymany portal, wiodący na podwórze zburzonego już domu Stanela Szolca na ulicy Grodzickich (fig. 12) z datą 1555 roku, który należał do najcenniejszych szczątków renesansowej świeckiej architektury, uważać można także za utwórz doby tego Włocha, któremu snać sądzono było, aby tworzył we Lwowie tylko dzieła, skazane przez ogień i ludzi na doszczętną zagładę — i ten portal bowiem zniknął tego roku wraz z starożytnym domem, który zdobił. Ornamentyka jego, jakkolwiek skąpo rozwinięta, przypomina najwdzięczniejsze motywa renesansu; dekoracja spandryl czyli klinów nadłucznych (t. zw. reins d’arc) świadczy o świeżem jeszcze poczuciu najlepszych form, a posługuje się niemal identycznie motywem, użytym tak misternie przez Bereccego w kaplicy Zygmuntowskiej i w sławnym portalu Piastowskiego zamku w Brzegu, którego twórcą był najbliższy ziomek naszego Piotra, także Lugańczyk. 

Fig. 15, Rzut poziomy „Złotej Róży“
Fig. 15, Rzut poziomy „Złotej Róży“

Takież delfiny i takiż ornament idealno-roślinny, co w Krakowie i Brzegu; brak tylko konchy i trójzęba. Sądząc z tej analogji i motywów, które spotykamy w Brzegu i we Lwowie, odnieść by można także rzeźby nad oknami w podwórzu domu Izarowicza (fig. 10) na ulicy ruskiej dziś nr. 20, do tej samej pory i do tego samego mistrza Piotra. Świadczyłoby to o pewnej spólności motywów i pomysłów ornamentacyjnych, które ci lugańscy architekci i rzeźbiarze zanosili w dalekie strony, tylko że co za hojnością możnego szlązkiego Piasta rozwinęło się w bogactwo i przepych rzeźbionej dekoracyi, to w mieszczańskim domu lwowskim i pod pośledniejszem dłutem wyrazić się mogło tylko w skąpej mierze.

Drugi najwcześniejszy z koleji budowniczy włoski we Lwowie zapisany jest w aktach miejskich z r. 1561 jako Gabryel Quadro Italus Magister Murator. Przybywa on do Polski w czasie, kiedy napływ włoskich budowniczych na Ruś Czerwoną wzrasta w zadziwiający sposób — prawie równocześnie przybywają do Lwowa a stąd wyruszają na prowincyę, gdzie stale już pozostają: dwaj bracia Handzol (t. j. Angiolo) i Gallacyusz, zapisani w aktach jako Itali z przydaniem: a Bruzin (Brusin-Arsizio w kantonie Tessyńskim). Galacyusz wkrótce umarł (w r. 1560 już jest zapisek o jego śmierci); Anioł zaś z dwoma jeszcze spółtowarzyszami zawodu, a mianowicie Krzysztofem Bodzan (Bozzano) z Ferrary i Peregrynem Bonończykiem (Peregrinus Bononicus) zajęty był robotami na prowincyi, głównie zaś w Przemyślu, gdzie Peregryn Bonończyk osiadłszy stale, uzyskał prawo obywatelstwa, Krzysztof Bozzano zaś bawi około roku 1565 w Tarnopolu i nazywany jest incola Russiae, skąd wystawia świadectwo innemu znowu rodakowi i koledze w zawodzie, a mianowicie Franciszkowi Roland de Brusimpian (t. j. z Brusimpiano, miejscowości w prowincyi Como, dzisiejszym dystrykcie Varese). Przytaczamy wszystkie te nazwiska, choć bezpośrednio nie łączą się z historyą architektury lwowskiej, raz dlatego, że przydać się one mogą jako wskazówki przy badaniu historyi starożytnych zamków i świątyń na Rusi; powtóre, że dają szczegóły o pochodzeniu włoskich budowniczych, którzy w powyższem małem gronie reprezentują konton Tessyński, Lombardyę, Ferrarę i Bononię.

Po wspomnianym powyżej Gabryelu Quadro pojawia się w aktach miejskich drugi z podobnymże przydatkiem do imienia, a mianowicie Franciscus de Quadri Lugano Italus Murator, który w r. 1570 przyjmuje we Lwowie prawo miejskie. Ten przydomek Quadro, Quadri, Quadro di Lugano, dodawany do imion mistrzów włoskich w rozmaitych odmianach i kombinacyach, bywał już powodem kłopotu i nieporozumień. Zajmującym się historyą sztuki w Polsce przydomek Quadro i Quadro de Lugano znane jest dobrze — tak bowiem przechowało się nam nazwisko mistrza, który dał dzisiejszą postać ratuszowi w Poznaniu, jednemu z najznakomitszych pomników renesansu na polskiej ziemi. W aktach miejskich poznańskich nazywany bywa ten mistrz rozmaicie: Joannes Baptista de Quadro, Jan Baptysta z Kwadra z Lugano, Jan Baptysta de Quadro et Lugano i t. p. Ten to Jan Baptysta rozsławił przydomek Quadro, a jeden z badaczy pomników sztuki w Wielkopolsce, Herman Ehrenberg, poruszył wszystko, co tylko poruszyć się dało, aby dojść, skąd ten Jan Quadro pochodził i gdzie była osiadłą jego rodzina. W tym celu udawał się z zapytaniami do Włoch, pisał do dyrektora florentyńskiego archiwum we Florencyi, p. Milanesi, kazał szukać w archiwum Medyolańskiem, uprosił p. Emilio Motta, redaktora pisma Bollettino storico della Svizzera Italiana, aby mu pomógł w poszukiwaniach, co zacz byli ci Quadrowie, z których poznański Jan Baptysta pochodzi; ogłoszono nawet w tem piśmie odezwę z prośbą o wyjaśnienie zagadki — ale wszystko nadaremnie. W obec tylu usilnych badań i poszukiwań, które przecież niczego wyświecić nie mogły, lękamy się prawie wystąpić z naszem rozwiązaniem zagadki. Rzecz prosta: nie było rodziny Quadro. Gdyby na prawdę była istniała, z dwoistej racyi byłaby fenomenalną; raz z powodu mnogości swych członków, powtóre dla wrodzonego zamiłowania i talentu w budownictwie. Dwóch Quadrów już dotychczas zną rolę. Sztuka zastosowana do architektury była w Lugano rodzajem domowego przemysłu, jak zegarmistrzowstwo w Genewie — jej tradycye przechodziły z dziadów na wnuków; nietylko całe rodziny ale całe miejscowości, całe gminy, składały się z budowniczych, mularzy, kamieniarzy. Miejscowość Selva pod Locarno wydała aż dziewięciu znakomitych artystów, architektów i rzeźbiarzy, a wszyscy pisali się „de Selva“: z jednego i tego samego miasteczka, Campione, zapisało się w historyi sztuki czterech sławnych mistrzów, jak Boninus de Campione, twórca najwspanialszego z nagrobków Scaligerowskich w Weronie, jak Marco de Campione, który ma być autorem planu katedry medyolańskiej a był istotnie jednym z kierowników jej budowy, jak Jacopo de Campione, następca Marka przy tej samej budowie, jak w końcu Matteo de Campione, twórca wspaniałej fasady katedry w Monza. Takim samem gniazdem architektów była Carona, z której pochodzili znani architekci Gasparo, Marco, Tomaso, wszyscy trzej zajęci przy budowie medyolańskiej katedry, dalej Antonio, jeden z mistrzów budowy Palazzo del Munieipio w Brescyi i t. p. —  takiem samem gniazdem Ronco d'Ascano, skąd pochodziło aż czterech mistrzów mularskich naleźliśmy we Lwowie, a w dalszym ciągu tej pracy spotka się czytelnik jeszcze z całym szeregiem Quadrów i Luganów. Otóż Quadro nie jest nazwiskiem osoby, ale nazwą miejscowości w odmiennej i niewłaściwej pisowni: jest to Cadro, leżące pod miastem Lugano w dzisiejszej włoskiej Szwajcaryi, w kantonie Tessyńskim. Z tego to Cadro, z okolicy Lugana, albo z rozmaitych innych miejscowości Tessyńskiego kantonu pochodzili przeważnie włoscy architekci XVI wieku we Lwowie. Cysalpiński ten kanton, już całkiem włoski, co do typu swojej cywilizacyi lombardzki, ubogi wprawdzie, ale piękny i wesoły, ma prastare tradycye kultury i sztuki, której bogate stosunkowo skarby sam posiada w swych świątyniach i gmachach, a blizki najsłynniejszych ognisk twórczości artystycznej i jej dzieł pierwszorzędnych, miał wszelkie po temu warunki, aby być ojczyzną architektów, rzeźbiarzy i malarzy.

Tessyńrzycy odgrywają w architekturze XVI wieku iw całej epoce baroka niemal pierwszorzędkrakowskich zwanych Derąkami, Delrągami albo Del Ronchi’mi, takiem w końcu seminaryum budowniczych i rzeźbiarzy było Cadro pod Luganem.

Z tego to Tessynu, ojczyzny osobnego lombardzko-tessyńskiego stylu, pełnej gotycko-romańskich kościołów, oryginalnych kampanii, ustronnych kaplic pokrytych freskami i starych zamczysk, pochodził dalszy architekt lwowski, o którym pierwszą archiwalną wiadomość spotykamy w r. 1567: Petrus Crassowski Italus Murator Szwanczar. Przyjmuje on prawo miejskie w tym roku. Dodatek „Szwanczar“, co oczywiście znaczyć ma Szwajcar, stwierdza to jego pochodzenie z cysalpińskiego kantonu, nazwisko zaś polskie Krassowski, którego nie można w tym wypadku uważać za cognomen ex arte czyli przemianek, bo w r. 1567 nie istniał jeszcze cech mularski we Lwowie, możnaby analogicznie odnieść do nazwy jakiejś miejscowości, z której ten Włoch pochodził, n. p. do Carasso pod Bellinzoną, gdyby bliższym i prostszym a niewątpliwie także trafniejszym nie był domysł, że źródło jego da się odnaleźć w Krasowie, pode Lwowem, miejscowości, której kamieniołomy dostarczały głównego materyału do monumentalniejszych gmachów lwowskich, w której zatem włoski nasz architekt zapewne dłuższy czas przebywał, zwłaszcza, że jak obaczymy, zajęty był przy budowach cerkiewnych Stauropigji, do których właśnie niemal wyłącznie używano kamienia krasowskiego. 

Krasowski, bo tak go już nazywać będziemy, nie miał szczęścia we Lwowie. Oprócz kaplicy ruskiej, której autorstwo bodaj w części jemu przypisaćby można, i oprócz jednego z domów patrycyuszowskich w rynku, który dotąd się przechował, jakkolwiek z późniejszemi przeobrażeniami, a o którym będzie mowa, wzniósł Krasowski we Lwowie dwie wieże, z których niestety jedna zawaliła się przed ukończeniem. Krasowski zbudował wieżę przy dzisiejszej katedrze ormiańskiej a następnie jeden z bogatych a gorliwych o sławę swego wyznania Rusinów lwowskich, Dawid Ftoma, powierzył mu budowę wieży przy cerkwi zwanej wołoską. Wieża, doprowadzona w r. 1570 do trzeciego rusztowania, runęła, a Dawid Rusin w swoim i swoich spółwyznawców imieniu (suo et totius Civitatis Vicinorum suorum religionis Russiae nominibus) wytoczył Włochowi proces przed urzędem radzieckim.

Z aktów tego procesu wyjmujemy najważniejsze szczegóły. Dawid Rusin w żałobie swojej powiada, że ugodził Krasowskiego przed dwoma laty, a więc 1568 r. do zbudowania tej wieży, którą już budowniczy Felix (z przydomkiem Trembacz) doprowadził był do trzeciego rusztowania, a której fundamenta miały 6 łokci szerokości. Krasowski był tylko technicznym kierownikiem a nie przedsiębiorcą budowy; sam Dawid dostarczał mu materyałów i robotników, a Krasowskiemu płacił jako honoraryum z początku po grzywnie, później po 2 złote tygodniowo. W ciągu budowy zaczęły się pokazywać rysy w murze, a Krasowski, jak zapewnia Dawid, mimo przestróg budował dalej, kazawszy tylko rysy zasmarować wapnem. Szkodę swoją ocenia Dawid na 3000 zł. Krasowski odpiera, że jeśli wieża runęła, to z winy złych fundamentów, a więc z winy budowniczego Felixa, który fundamenta te położył i wieżę do trzeciej kondygnacyi już był wyprowadził. Gdyby był wiedział, że fundamenta są tak słabe, byłby się nie był podjął budowy. Jakoż świadkowie przyznają, że Krasowski swojej wieży, t, j. ormiańskiej, był pewny, bo sam fundamenta wybierał, a natrafiwszy na grzęzki grunt, dopóty kopał, dopóki się nie dostał do calca (usque ad petram fortem pervenisset) — ale o ruskiej wieży zaraz powątpiewał, bo moczar tylko kamieniami zasypano. Zresztą Dawid Rusin dostarczał mu bardzo lichego materyału a i tego jeszcze bardzo skąpił, co też i świadkowie potwierdzają; jednego z mularzy Dawid odprawił' od roboty, bo zanadto „pluskał" wapnem (spargeret alias pluskał cemento). Zamiast używać do wyższych murów cegieł, nie zaś dużych kamieni, Dawid nie kazał brać cegieł i mówił; „Ej bieszu (biesa) tobie, buduj tak jakoć każę". 

Krasowski powołuje ze swej strony na rzeczoznawców budowniczych: Alberta Borcowskiego z Brzeżan, Jakóba Rogacolowicza z Głęboki, Marcina Quadrio (oczywiście de Cadro, jak tylu innych) z Pomorzan i Rocha (Szafrańca) ze Lwowa, wszystkich włoskiej narodowości (Italos muratores), jak wyraźnie dodano w aktach. Mimo tej obrony Krasowski przegrał sprawę i zapadł już wyrok przeciw niemu, Dawid Rusin wolał jednak dobrowolną ugodę, znał bowiem dobrze „labirynty prawne", które mimo wyroku pozostawały jeszcze pokonanej stronie, i stanęło na tem, że Krasowski obowiązał się zapłacić Dawidowi 310 zł., z której to sumy 160 zł. przekazuje mu zaraz na kamienicy Kudlińskiej, resztę zaś ma wypłacić w trzech latach pod utratą sławy i procederu (sub detrimento et privacione famae atque artificii sui). 

Mimo tak przykrego epizodu, który, jakby się zdawało, powinien był raz na zawsze wykluczyć wszelkie dalsze stosunki między Krasowskim a ruską Stauropigią, jest przecież rzeczą więcej niż prawdopodobną, że architekt ten już po katastrofie miał czynny udział w dalszych robotach około gmachów cerkiewnych, i że t. zw. kaplica Trzech Swiatyteli, jeżeli nie w całości to przynajmniej w części swej dekoracyjnej jego jest dziełem. Według źródeł samejże Stauropigii mała ta cerkiewka rozpoczęła się budować znacznie później od dzisiejszej wieży, to jest około roku 1578, kiedy wieża już była na ukończeniu — źródła te wszakże, o ile je znamy z pracowitego zestawienia prof. Szaraniewicza, podanego na wstępie do cytowanej już przez nas jubileuszowej publikacyi, nie dają dat jasnych i dokładnych. Gdyby istotnie tak było, przypuszczać by należało, że kaplicę budował ten sam architekt, który wzniósł nową wieżę po zawaleniu się dawnej, t. j. Piotr Barbon, o którym później będzie mowa, nie miałby bowiem fundator Korniakt żadnego powodu powierzać budowy innemu architektowi, skoro ten, którego użył do wzniesienia wspaniałej kampanili, tak dobrze wywiązał się z zadania. Tymczasem niepodobna przypuścić, aby kaplica i wieża były utworami jednego i tego samego mistrza — opiera się temu stanowczo cały charakter kompozycyi, pojęcie stylowe, w ogóle traktowanie tak całości jak i szczegółów architektonicznych i ornamentacyjnych. Natomiast między domem kaplicą a domem w rynku, o którym obszerniej mówimy poniżej, a który według dat zupełnie wystarczających przypisać należy Krasowskiemu, zachodzi tyle stanowczego podobieństwa, taka do identyczności niekiedy posunięta wspólność motywów architektoniki i dekoracyi plastycznej, że nie ulega prawie wątpliwości, iż mamy tu przed sobą jednego i tego samego architekta. 

Fig. 16, Przekrój synagogi “Złotej Róży
Fig. 16, Przekrój synagogi “Złotej Róży

Kaplica ta zbudowana jest z ciosu, którego układ jednak nie jest tak poprawny i troskliwy jak w samej głównej cerkwi; cztery t. zw. kontr-pilastry dzielą całą jej fasadę na trzy pola; w środkowem polu portal, w bocznych po jednem zbyt nizko umieszczonem oknie. Nakryta trzema kopułami na dość wysokich stosunkowo obłach czyli bębnach (tambours) latarniowych, ozdobionych słupkami i konsolkami z gipsu, ma portal, fryz i gzyms okryty rzeźbami w kamieniu, w których widać jeszcze tradycye dobrych form, tu jednak już tępo odczutych i surowem dłutem twardo wykonanych. Do najlepszych części fasady należy portal z zanadto może ciężkim gzymsowym ocapem, ujęty w dwie kolumny, oplecione winogradem, który to motyw z szczególnem upodobaniem używany był we Lwowie nietylko w kościelnej ale i w świeckiej, całkiem prywatnej dekoracyi. Oryginalne ale bez gracyi są kapitele, któremi uwieńczone są podkładane czyli t. zw. kontr-pilastry — wiążą one z góry całą artykulacyę pilastrową w jedność nie bardzo organiczną, a podwójny rząd drobnych, sucho stylizowanych liści nadaje im cechę jakby ornamentacyjnej egzotyki. Fryz złożony z skrzydlatych główek i fruktowych festonów, rozetowania, lwie maskarony i palmetowe motywa uzupełniają dekoracyę fasady i portalu; rozkład ich wcale trafny i szczęśliwy, ale samo wykończenie bez miękkości i wdzięku.

Daty podane przez prof. Szaraniewicza na podstawie archiwalnych zapisków Stauropigji, jakkolwiek budzą pewne wątpliwości, nie pozwalają przecież twierdzić, aby kaplicę zbudowano przed wieżą — samo zaś połączenie kaplicy z wieżą, niezręczne, niestylowe, a przedewszystkiem czysto-mechaniczne, nie pozwala znowu wierzyć, aby kaplica powstała bezpośrednio po zbudowaniu wieży i mając wraz z wieżą jednego i tego samego fundatora, Korniakta, miała także jednego i tego samego budowniczego. Włoch, który zbudował wieżę Korniaktowską, złożył w tem swojem dziele tyle dowodów talen tu, prawdziwie monumentalnego zmysłu i stylowego poczucia, że mając zbudować kaplicę u jej stóp, byłby niewątpliwie umiał ją połączyć organiczniej, do czego przecież nie brak mu było wzorów w jego ojczyźnie. Domyślać się tedy należy, że plan i cała dekoracya kaplicy były już obmyślane przedtem a zastosowane może do owej pierwszej wieży, która runęła, i że obrobiony i w rzeźbie gotowy już materyał ciosowy nie pozwalał odstąpić od planu. Kaplica ta zresztą nie dochowała się do naszych czasów w nienaruszonej pierwotnej swej postaci. Uszkodzoną znacznie pożarem, odrestaurował w r. 1671 Grek osiadły we Lwowie, Alexy Bałłaban, który nie omieszkał uwiecznić tej swojej zasługi wielce szumnym napisem, umieszczonym na kaplicy. Zdaje się wszakże, że prócz uzupełnień i małych przeróbek, sama fasada nie uległa znaczniejszej zmianie — a roboty restauracyjne objęły tylko dach i kopuły z ich gipsową dekoracyą. 

Z drugiej budowy Piotra Krasowskiego we Lwowie, t. j. wieży czyli dzwonnicy przy katedrze ormiańskiej, nie pozostało nic prócz może fundamentów; ogień zniszczył ją w r. 1778 zupełnie, potopiwszy dzwony i obróciwszy w zgliszcza także pomieszkanie arcybiskupa. Natomiast utrzymał się do naszych czasów, choć w znacznie już zmienionej zewnątrz i wewnątrz postaci, ów dom zbudowany przez Krasowskiego w rynku pod nr. 4 (w XVII w. własność medyka Anczowskiego), jeden z najpiękniejszych zabytków prywatnej architektury w naszem mieście, z prawdziwie misterną fasadą z fasetowanych ciosów (en bossage), z rytmicznie skomponowaną attyką, która wieńczy ten budynek, pełen zarówno monumentalności jak elegancyi (fig. 18). Należał on do patrycyuszki Zofii Hanlowej, która budowę powierzyła Piotrowi Krasowskiemu. Według ugody czyli tak zwanej intercyzy z r. 1577 ma tessyński mistrz prowadzić dalej i ukończyć budowę według formy i opisanej reguły, która się nazywa wizerunkiem (quae Wizerunge appellatur) — a więc mowa tu o z góry przedłożonym i akceptowanym przez Hanlową planie — ma górny kraniec fasadowego muru (parietis anterioris) ozdobić rzeźbionemi kamieniami, kolumnami i kabzamsami (columnas et kabzamszy omnes ex lapidibus sculptis parare). Nie było jeszcze wtedy wspaniałego domu Korniakta; dom Hanlowej, o którym mowa, oddzielony był od realności, na której wkrótce stanąć miał pałac bogatego Greka Kandyoty, jeszcze jednym domem, również do Hanlowej należącym — sytuacya więc ta sama, jaką i dzisiaj widzimy. O ile wnosić można z dalszych wzmianek w aktach miejskich, piękny ten dom w r. 1595 przeszedł na własność Tomasza Alberti’ego, a w XVII wieku należał do dr. Marcina Nikanora Anczowskiego. 

Jest to jeżeli nie najpiękniejszy w czysto architektonicznem znaczeniu, to niewątpliwie najszczodrzej dekorowany ze wszystkich starożytnych domów patrycyuszowskich we Lwowie. Mimo tej hojności w szczegółach ornamentacyjnych nie wywołuje wrażenia przesady, bo dekoracyę rzeźbioną równoważy energiczna mimo swej wytworności plastyka całej fasady, osiągnięta za pomocą rustyki z fasetowanych i „brylantowanych" ciosów. Najrzęsiściej ornamentowany jest parter, którego gęsta rzeźba znajduje z góry, że tak się wyrazimy: oddźwięk w bogatej attyce, złożonej rytmicznie z balustrów, konsol, słupów i ozdobnych obelisków. Aż do przesady bogata i z jubilerską prawie misternością obmyślona jest dekoracya portalu i parterowych okien, ujętych w boniowane ciosowe pilastry, których brylantowane kostki idą na przemian z rozetami (fig. 14). Bardzo ładny i charakterystyczny jest ornament rzeźbiony w nadłucznych klinach (spandrylach) okiennych, w których wdzięczny motyw roślinny wybiega w fantastyczne maski. Kompozycyi jednak nie sprostało dłuto, twarde i tylko mechanicznie wierne, pod którem pełne i płynne formy renesansowego ornamentu schudły i jakby zmarniały, przybierając niekiedy cechę techniki snycerskiej en creux

Powiedzieliśmy wyżej, że dom ten podobieństwem a niekiedy nawet identycznością motywów i szczegółów świadczy, że autor jego, Krasowski, musiał mieć także udział w budowie lub dekoracyi kaplicy pod ruską wieżą Korniaktowską. Podobieństwo to uderza na pierwszy rzut oka w kompozycyi i traktowaniu ornamentów, nawet tam, gdzie sam motyw roślinny był inny, a przedewszystkiem stwierdzić się da stanowczo w identyczności fryzów na obu tych zabytkach architektonicznych. Fryz złożony z skrzydlatych główek i fruktowych festonów, który wieńczy u góry część parterową domu, powtarza się na kaplicy ruskiej. Świadczy to także o tem, jak mało w gruncie form przynosili z sobą do Lwowa ci architekci włoscy: każdy z nich miał ich pewien podpatrzony i najczęściej rzemieślniczą tylko praktyką nabyty zapas, ale tak skąpy, że powtarzać się musiał nawet w budowach całkiem rozmaitej natury. Widzimy, jak mało miał inwencyi Krasowski, a to samo zobaczymy także w budowach najcelniejszego z lwowskich Włochów, Pawła Rzymianina, Nazwisko dalszego budowniczego tej pory, Franciszka z przemiankiem Krotochwila, znane już nam jest z listy założycieli cechu mularskiego i kamieniarskiego. Pochodził on także z Cadro w kantonie Tessyńskiin, a po raz pierwszy występuje w aktach miejskich w r. 1565 jako Franciscus Quadro Krotofilia Italus Murator.  Zwano go także Ferensem. Co budował we Lwowie, niewiadomo, że jednak czynnym był w swoim zawodzie, wypływa z pozwolenia danego mu przez miasto na urządzenie wapniarki w kamieniołomie miejskim w Hołosku i na piętnaście wypałów wapna, za co miał zapłacić 30 zł. Natomiast dowiadujemy się o robocie, jakiej podjął się po za Lwowem spólnie z drugim lwowskim architektem, Sebastyanem Czeszkiem Krakowianinem.

Fig. 17, Z synagogi „Złotej Róży
Fig. 17, Z synagogi „Złotej Róży

Obaj zeznają przed aktami, że zawarli ugodę z Jadwigą Tarłową, wdową po Mikołaju Tarle chorążym ziemi Sandomierskiej, o wykonanie kamiennego grobowca i pomnika temuż zmarłemu Tarle w Otwinowie za sumę 180 zł. Oprócz tego Franciszka Krotochwili był równocześnie drugi mistrz Franciszek we Lwowie, którego dla odróżnienia akta miejskie zapisują jako Franciscus Furlan. Przydomek ten wskazuje, że pochodził z Friulu, posiadłości wówczas weneckiej.

Spotykamy dalej w liczbie włoskich mistrzów aż pięciu Piotrów, z których jeden otrzymuje w r. 1573 prawo miejskie za wstawieniem się ówczesnego rajcy Jakóba Mieszkowskiego, przyczem dwaj jego towarzysze zawodu i rodacy zarazem, mistrzowie mularscy Jan Czevene (widocznie z Cevo, w dystrykcie Breno) i Marek AntonideI, ugano, poświadczają, że jest synem prawowitego małżeństwa, co było warunkiem otrzymania prawa miejskiego. Ten Piotr figuruje odtąd pod nazwą Petrus Berman, Petrus de Beren, albo Petrus Sperandus de Bren (od miejsca pochodzenia Breno pod Lugano w kantonie Tessyńskim). Drugi Piotr raz tylko jeden wymieniony jest w aktach w roku 1574 jako Petrus Castilio Murator i znika następnie bez śladu; trzeci Petrus Italus, Niezgoda dictus, i czwarty Petrus Begazolis (od miejscowości Rigaso) również tylko przemykają się w zapiskach archiwalnych. Piąty w końcu budowniczy włoski tego imienia, zapisany w aktach jako Petrus Borbon albo Barbon Italus Murator zdaje się być najznakomitszym ze wszystkich swoich lwowskich spółimienników i jako taki głównie nas obchodzi. Był on spólnikiem, a jakby wnosić można, poprzednio także mistrzem Pawła Rzymianina, z którego nazwiskiem łączy się najpiękniejszy pomnik architektury lwowskiej z XVI wieku, cerkiew Uspieńska czyli t. zw. wołoska, a sam prawdopodobnie ozdobił Lwów drugiem wspaniałem dziełem monumentalnem, t. zw. wieżą Korniaktowską.

O obu tych Włochach mówić będziemy obszerniej, przedtem atoli dla dokładności uporać się trzeba pokrótce z całem gronem budowniczych, którzy w ostatnich dwudziestu latach XVI wieku stale lub chwilowo czynni byli we Lwowie. Prócz nazwisk w aktach archiwalnych nie pozostało po nich śladów, wystarczy tedy, jeśli podamy same tylko nazwiska. Są to: Jacobus Italus Murator de Regazzolis a Civitate Clauina (zapewne Claino nad jeziorem Como), zwany także de Rigaso, zkąd pochodził, lub z polska Reguczkowiczem (1574); Joannes Petri Francischini, Italus de Clemona (Chiamut); Martinus de Muralto (przedmieście w Locarno) Murator Italus (1580); Petrus Cannago (t. j. z Cannegio w Tessyńskiem) Italus Murator de Lugano (1585); Martinus Murator Italus, dictus Sztuczny (1589); Bernardus Francos on Venetianus Murator (1575) i w końcu Paulus Italus Murator de ducatu Clamensi (Chiamut w Gryzonji) z przemiankiem Szczęśliwy, który w r. 1585 przyjął prawo miejskie, a jedyny z tego całego grona Włochów zasługuje na obszerniejszą wzmiankę.

Ten Paweł Szczęśliwy zdaje się był naprawdę szczęśliwym w swoim zawodzie, a o przemianku danym mu w cechu można powiedzieć, że był to nomen et omen. Żeni się z szlachcianką Podwysocką, przyjmuje jednak prawo miejskie; ma tak dużo roboty, że budzi zazdrość swoich kolegów, którzy go oskarżają przed urzędem radzieckim, że wraz z spólnikiem swoim, także budowniczym Włochem Piotrem Życzliwym, wbrew wyraźnemu dekretowi, że żaden budowniczy nie ma się podejmować równocześnie więcej niż dwu robót, ma ich w trakcie kilka od razu; zostaje mimo to w r. 1585 cechmistrzem; owdowiawszy żeni się po raz wtóry z szlachcianką Katarzyną z Lubienia Lubieńską, a umiera jako pierwszy wójt miasta Żółkwi. We Lwowie został po nim ciekawy zabytek: mała synagoga żydowska, ukryta w podwórzu na ulicy serbskiej, t. zw. bożnica Złotej Róży. Jest to budynek z przedsionkiem, który na zewnątrz nie różni się niczem prawie od pospolitego indermachu, jak nazywano w owym czasie oficyny we Lwowie, wewnątrz zaś z powodu swego krzyżowego gotyckiego sklepienia wywołuje chwilowo wrażenie czegoś daleko starożytniejszego, bo sięgającego epoki gotyckiej, podczas gdy pochodzi istotnie z ostatnich lat XVI w., o czem zresztą świadczą wszystkie inne formy szczegółowe (fig. 15 i 16). 

Ukryta w zaułku, owiana pewną tajemniczością i upoetyzowana legendą o młodej żydówce Złotej Róży, która bohaterską śmiercią okupiła ten przybytek od zburzenia przez Chrześcian, synagoga ta ubogą jest zresztą w ozdoby, posiada tylko ładny zabytek ornamentyki rzeźbionej, rodzaj kamiennego ołtarza w formie steli a raczej portalu (fig. 17). Że budowniczym był Paweł Szczęśliwy, dowiadujemy się z rokowali między miastem a Jezuitami, którzy zamierzając wznieść kościół i klasztor, zobowiązali się wobec gminy, „że nie mają się gdzieindziej starać o miejsce Ecclesiae et Colegii, tylko między żydy“. Jezuici zamierzali więc usadowić się właśnie w okolicy tej małej synagogi, którą miasto uważało nie za publiczną, ale za prywatną. Wzywany w czasie rokowań jako świadek Paweł Szczęśliwy zeznaje: „Jam budował tę nową szkołę i wszystko, co na tym placu jest, pomurował; najpierw budowałem bożnicę, potem Marków dom i t. d. na zadzie ku murowi.

Kiedy w r. 1594 Stanisław Żółkiewski na miejscu wsi Winniki fundował miasto Żółkiew i przystąpił do budowania zamku i murów, Paweł Szczęśliwy przeniósł się do Żółkwi, gdzie czekało go obfite i trwałe zajęcie. Był też, jak już wspomnieliśmy, pierwszym wójtem nowo założonego miasta. Jakiej miary znaczenie miała czynność jego w historyi budowy gmachów żółkiewskich, jak zamku, kollegiaty i t. p., które około tego czasu a w każdym razie za jego jeszcze życia powstawać zaczynały, pozostaje taką samą ciekawą kwestyą do zbadania, jak czynność całego szeregu wymienionych w tej pracy architektów włoskich w Przemyślu, Głębokiej, Staremsiole, Pomorzanach, Tarnopolu, Brzeżanach Jezupolu, Żurowie, a więc w miejscowościach, w których około tego czasu fundowały się warowne grody, powstawały kościoły, zamki i rezydencye magnackie.

Obok przytoczonych włoskich budowniczych spotykamy także i Polaków, jednak taki brak wszelkich wskazówek, aby to byli ludzie znaczniejsi w swojej sztuce, że śmiało pomijamy tych wszystkich Nieryehłych, Moczygębów, Złych, Opornych, Niedbałych, Zarembów i t. p., których przygodnie spotykamy w aktach miejskich, a z pomiędzy których o jednym tylko Andrzeju Podleśnym, figurującym już między założycielami cechu w r. 1572, czytamy, że źle wybudował kamienicę podsędkowi lwowskiemu (non secundum exigentiam artis et proportionem). Nie ma więc powodu żałować, że nie zbudował w Haliczu kościoła, o który się już był ugodził z wojewodą bełzkim Włodkiem. Dowiadujemy się o tej zamierzonej budowie z testamentu Podleśnego z r. 1595, w którym to akcie czytamy, „że winien naprzód z strony roboty, którą miał Jego Mości Panu Włodkowi robić, t. j. kościół w Haliczu na zamku, i materyę nań gotową“ i że wziął zadatku na tę robotę złotych 100. „Na te pieniądze wyłamałem stosów kamienia 25, rachując jeden stos po złotym. Otwierałem góry szukając alabastru, czegom był nie powinien, ale za rozkazaniem Jegomości". Tem śmielej pominąć możemy polskich towarzyszy tego Podleśnego, że jak nas o tem przekona zbyt nizka miara wymagań cechowych, którą w dalszym ciągu poznamy, nie ma najmniejszej rękojmi, aby umieli więcej od tego „mistrza" co nie potrafił zbudować domu secundum exigentiam artis et proportionem.

Fig. 18, Rzeźba w domu Ubaldinich
Fig. 18, Rzeźba w domu Ubaldinich

Fig. 19, Z fryzu cerkwi wołoskiej
Fig. 19, Z fryzu cerkwi wołoskiej

keyboard_arrow_up