고급검색 고급검색

Wykopaliska cz. 1


Jak często zagrzebywać musiano u nas pieniądze, dowodem tego nie rzadko przytrafiające się ich wykopania. Od czasu jak na ten przedmiot bliższą zwracamy uwagę, mieliśmy w roku 1844 3 wykopaliska to jest w Chruszczynie, Pełczyckach i Woli Skromowskiej. W roku 1845 mieliśmy jedno w Golicach, w r. 1846 pod Grójcem, w 1847 pod Pińczowem, w r. 1848 w Skrwilnie powiecie Lipnowskim, w r. 1849 pod Kluczborkiem w Szląsku, a podobno i w Goszczynnie pod Łęczycą, a w r. 1860 w Rzewinie gub. Płockiej, w Wieńcu w Kujawach i w wiosce Rattan pod Szrodą w Szlązku, w r. 1851 albo przynajmniej około tego roku pod Praszką, w r. 1852 w okolicy Płocka, w roku 1853 w Kłecku w W. X. Poznańskiem, w r. 1854 pod Łęczycą, a podobno i w Popowie powiecie Wieluńskim, w roku 1855 w Łęgu, w r. 1856 w Urbanicach, w r. 1859 w Sójkowicach, w r. 1865 w Majkowie i Żegocinku, w r. 1869 pod Gośliną w W. X. Poznańskiem, w r. 1868 pod Płońskiem, Ciechanowem i w Chromieńcach, w r. 1869 w miejscu niewiadomem które się w całości P. Beyerowi dostało, w r. 1870 a przynajmniej około tego czasu gdzieś między Gnieznem a Trzemesznem, w r. 1871 w Wielodworze pod Lądem, w r. 1872 w Głębokiem i w Starodworku, nareszcie w r. 1873 w Gieczu, pod Wieleniem i w Kowalu, w roku 1875 pod Służewem, a w r. 1878 pod Jarocinem, tak dalece że z wyjątkiem przerwy pomiędzy r. 1859 a 1865 ważniejszemi wypadkami w kraju naszym brzemiennej, na każdy niemal rok jedno albo i więcej odkryć monet Piastowskich przypada. Mówię tu tylko o monetach przed r. 1300 wybijanych; z późniejszych, z pieniędzmi Kaźmirza Wielkiego i pierwszych trzech Jagiellończyków kilka także wykopalisk w tym przeciągu czasu miało miejsce.

Nic była pewnie ziemia i przedtem mniej szczodrą w dostarczaniu tego rodzaju skarbów, ale te częściej jak dzisiaj w tyglu na zawsze ginęły. Rozpowszechnione po całym kraju numizmatyczne lubownictwo zrobiło już wykopywane pieniądze przedmiotem zyskownego handlu, na którym plemię Izraela monopol handlowy u nas nieledwie trzymające w najodleglejszych nawet kraju zakątkach, już się poczyna poznawać. Jak więc z jednej strony żal ogarnia na wspomnienie wieleśmy to ważnych dla nauki wiadomości przez niebaczność nasze stracili, tak z drugiej rośnie pociecha, że nam się te jakie mogliśmy pozbierać w rychle uzupełnią, i że ten oddział starożytności naszych wyrobi sobie z czasem pewniki niewzruszone, średniowiekową numizmatykę ościennych nawet narodów znakomicie rozjaśniające.

Przedmiotem obecnego mego opisu będą głównie wykopaliska znalezione po r. 1847. — Ponieważ jednak przy ich rozbiorze często się przyjdzie powoływać na dawniej znane tego rodzaju naukowe nabytki, przynajmniej zatem ważniejsze z tych ostatnich będę w konieczności czytelnikowi przypomnieć, tem bardziej że o niektórych poprzednie wiadomości bądź sprostować, bądź uzupełnić wypadnie. W każdym zaś razie zyska na tem całość przedmiotu, a porównanie nowych skarbów z dawnemi wielce się ułatwi.

Przystępując do tego opisu taką samą drogą iść zamierzam jaką szedłem w opisaniu poprzednich. Zamknę więc oczy na to wszystko do czego innostronny pogląd na monetę Piastowską doprowadził, a skarby odkopane innemi tylko odkopaniami objaśniać będę. To albowiem, jest pewną że w wykopaliskach jedynie leżą niewątpliwe dane do oznaczenia epoki średniowiekowym pieniążkom, a wszelka inna droga do tego celu prowadząca o tyle tylko jest dobrą, o ile się z temi danemi zgadza, albo przynajmniej w widocznej z niemi nie zostaje sprzeczności. — W wykopaliskach każda monetka przedstawiając się naukowym badaniom w rozlicznych kombinacyach, z taką nieledwie ścisłością pozwala sobie wyznaczyć miejsce w ogólnym numizmatycznym szeregu, z jaką oznaczamy punkta na ziemi za pomocą długości i szerokości geograficznej. Są to jak się trafnie wyraża Lelewel prawdziwe kroniki objaśniające spółczesne i dawniejsze nieco zdarzenia, sposobem chociaż niekiedy przyciemnym, zawsze jednak rzetelnym.

Tyle sobie tylko pozwoliłem odmiany w porządku poprzednim, że opisywane wykopaliska uszykowałem od razu w kolei starszeństwa monet jakich dostarczyły, nie zaś w kolei czasu w którym zostały odkryte. Mniemam bowiem, że wiadomości dotychczas pozbierane były już dostatecznemi do rozwinięcia w tym względzie pewnego numizmatycznego sądu, a kto na ich podstawie jeszcze go w sobie nie rozwinął, dla tego i zatrzymanie dawnej kolei żadnejby nie przyniosło korzyści. 

W zgromadzeniu wiadomości o tych wykopaliskach najwięcej zawdzięcza nauka gorliwym staraniom niegdy Karola Beyera lubownika, znawcy i przed niewielą jeszcze laty posiadacza jednego z najznakomitszych numizmatycznych zbiorów w Warszawie. On to śledząc i skupując troskliwie znajdowane w ziemi od czasu do czasu skarby Piastowskich monet, nieżałował nie tylko kosztów ale czasu i osobistej fatygi, aby nic z nich nie zostało uronionem, a zebranych przez siebie numizmatycznych nabytków z największą chętliwością do badań naukowych udzielał. Bez takiej jego pomocy większa ich część byłaby dla nauki straconą, i ja przynajmniej wyznać muszę że bez niej nie byłbym w stanie cośkolwiek w moich wiadomościach na tej drodze postąpić. Nie zadziwi się zatem czytelnik kiedy imię i nazwisko tego numizmatyka często w obecnem dziełku znajdzie powoływane, a jak mniemam i sam ze mną prawdziwą jego zasługę oceni. — Jaka szkoda że śmierć zawczesna pozbawiła naukę tak zabiegłego i pożytecznego pracownika.


Wykopalisko pod Gośliną oraz dawniejsze pod Kruszwicą i w Landsbergu.
W dobrach Długa Goślina w Wielkiem Księstwie Poznańskiem a w szczególności na folwarku zwanym Eckstelle w miesiącu Wrześniu 1867 r., rataj orząc nieco głębiej rolę natrafił na małe naczynie glinane w kształcie urny glinianą także pokrywką nakryte. Lemiesz rozbił pokrywkę i naczynie, i wtedy rozsypały się z niego tak monety jak i rozmaite srebrnych ozdób kawałki. Całe to wykopalisko dostało się naprzód do rąk właściciela folwarku W-go Tafalskiego, u którego oglądał je i szczegółowo rozbierał jeden z sąsiadów średniowiekowej numizmatyki lubownik W-y Filip Łączkowski. — Z grzeczności tego ostatniego miałem sobie zaraz nadesłane bardzo szczegółowe objaśnienie w tej rzeczy, i pobieżny spis tego co owo wyorane wykopalisko w sobie zawierało.

Same monety z tego wykopaliska pochodzące, przez W-go Łączkowskiego od pierwszego właściciela nabyte, przeszły następnie do rąk W-go Seweryna Tymienieckiego adwokata i gorliwego numizmatyka w Kaliszu, a ostatecznie dostały się do Muzeum wystawy starożytności w Warszawie. — Miałem więc sposobność naocznie im się przypatrzeć, i sprawdzić dokładność nadesłanej mi pierwotnie notatki.

Było ich wtedy okrągło 100 sztuk mniej więcej całych i kilkanaście połówek lub ćwiartek; drobniejsze zaś ułamki oraz szczegóły ozdób kobiecego ubioru, których w partyi W-go Tymienieckiego już niebyło, wedle pierwotnego spisu przeszło funt srebra ważyły.

Między monetami znajdowały się:
1. denar Rzymski Cesarza Kommoda - sztuk 1.
2. Byzantyński Nicefor II 964—69 - sztuk 1.
Bizantyński Jan Zimisces 969—76 - sztuk 2.
3. Kufickie całe - sztuk 7.
Kufickie łamane - sztuk 20.
4. Angielskie Etelred II (978—1016) - sztuk 2½.
5. Włoskie Berengara c. 970 - sztuk 1.
6. Niemieckie Ottonów rozmaite (936—1001) - sztuk 24.
Bawarskie Ottona Księcia 982 - sztuk 2.
Bawarskie Henryków 847-95 - sztuk 13.
Ulryk bisk. Augsburski 923 - sztuk 3.
Bruno bisk. Augsburski 923 - sztuk 1.
Eberhard bisk. Naumburski - sztuk 1.
Bezimienne z mocno wywiniętymi brzegami - sztuk 13.
7. Czeskie z imieniem Bolesławów 938-1002 w kilku odmianach - sztuk 14.
i kilkanaście innych solidów bliżej oznaczyć się nie dających.

Z monet które naszą numizmatykę bezpośrednio obchodzą znalazły się w tem towarzystwie solidy całkiem odrębnego rodzaju już to dwustronne, już jednostronne, ale na tak cienkich blaszkach wybijane, że znajdujące się na nich po jednej stronie wypukłe rysy, na odwrotnej wklęsło się przedstawiają. Tego rodzaju monety dzisiajsi numizmatycy nazywają zwykle połbrakteatami.

W wykopalisku Goślińskiem znalazły się one w czterech odmiennych typach:
a) półbrakteaty wybijane na wzór Dorestatskich Solidów Cesarza Karola Wielkiego sztuk 9, w 5-ciu odmianach—między niemi jeden jednostronny; a oprócz tego 3 kawałki.

b) brakteat z krzyżem w obrysach, w katalogu monet Tad. Wolańskiego pod liczbą 45 zamieszczony.


c) dwa okazy całkowite, i 8 ułomków pieniążka w tymże katalogu pod liczbą 46—50 wymienionego, z tych jeden brakteatowy.

d) połbrakteat u Wolańskiego pod liczba 51—52 wspomniany, jeden cały i 9 ułamków.

Oprócz tego między Czeskiemi Bolesławami był jeden całkiem odmiennej fabryki, który daleko bardziej naszemu Chrobremu przystoi. Szkoda że nieodbita druga strona, i to że w jednym tylko okazie został znaleziony, nie pozwała zrozumieć znajdującego się na odwrociu napisu. Na głównej najwyraźniej BBVLE... AYS DVX—wyczytać można. Zasługuje tu na uwagę trójkątny kształt litery D.

Czas ukrycia tego skarbu w ziemię daje się dosyć ściśle oznaczyć. Między Czeskiemi monetami nie masz w nim Jaromira wygnanego przez brata w r. 1012. P. Łączkowski zaś w pierwotnej relacyi swojej wymienił pieniądz Cesarza Henryka który w r. 1013 na tę godność został wyniesiony. Jego jednak monety u P. Tymienieckiego nie widziałem. W każdym razie epokę tego zakopania mało co po roku 1013 położyć należy. Obejmował on jak widać szczupłe jakiegoś przetapiacza zasoby; ubogi w monety, a przynajmniej w całkowite onych okazy, nie dostarczył wprawdzie numizmatykom ponętnych pieniążków, dla nauki jednak jest nader ważnym, bo wyjaśnia i do wielkiego znaczenia podnosi Wolańskiemu jeszcze znane wykopaliska w Kruszwicy i Landsbergu, na które dotąd mało zważano, o których ja sam pobieżną tylko wzmiankę w r. 1847 podałem, i z tego powodu muszę tutaj raz jeszcze nad niemi uwagę czytelnika zastanowić.

Wykopalisko w Kruszwicy.
W spisie monet Piastowskich niegdy Tadeusza Wolańskiego, napotykamy na czele 28 sztuk cienkich, po większej części na dwie strony wybijanych, ale niekiedy i jednostronnych pieniążków, których niezgrabny i na pozór zagadkowy rysunek okazuje się naśladowaniem Dorestatskich solidów Karola Wielkiego.

Wedle wzmianki w tymże spisie, powyższe 28 brakteatów (jak je nazywa Wolański) wykopane zostały w Kruszwicy, z wielu innemi tego gatunku, na których u dołu rozmaite znajdowały się znaki. Więcej nie powiedział ten wielce szanowny i gorliwy polskich numizmatyków Nestor. Na przygotowanych atoli przez siebie tablicach do obszernego dzieła o najdawniejszych naszych monetach, którego wydanie późniejsze wypadki przerwały i udaremniły, zamieścił figury 17-u jednostronnych tego typu pieniążków odpowiednich głównej stronie Dorestatskiego denaru, 56 takichże odpowiadających stronie odwrotnej, a 71 na obie strony odbitych. Bez wątpienia zatem są to owe wiele innych tego gatunku w Kruszwicy znalezionych, o których w spisie swoim nadmienił.

Tak wielka ilość i rozmaitość odmian jednego i tego samego typu, z których większa część nie w pojedynczych, ale w kilku, a może kilkunastu okazach znaleźć się musiała, wskazuje że wykopalisko samo zawierało w sobie znaczną ilość monety, źe ta moneta była miejscową i zakopaniu skarbu mniej więcej spółczesną. — Co za szkoda że nic wiemy czy i w jakiem innych monet towarzystwie znajdowały się owe zagadkowe pieniążki.

Wykopalisko w Landsbergu nad Wartą.
Pruski numizmatyk Gł. Ruhl de Lilienstern po którym zbiory przez tegoż samego Tadeusza Wolańskiego zakupione zostały, posiadał między innemi dwa typy następujące:

o których wspominał że pochodziły z wykopaliska w Landsbergu nad Wartą znalezionego. Wiele ich było, czy były same, czy też z innemi i jak;cmi pomieszane, nie zdawało mu się rzeczą zastanowienia godną. Są to jednak pieniążki tej samej zupełnie fabryki co poprzednie, i mała nader między jednemi a drugiemi różnica pod względem epoki wybicia zachodzić może. Epokę tę właśnie wskazuje wykopalisko Goślińskie, które naucza, że od znanych zachodnich solidów X wieku wcześniejszemi być muszą. Z tego wykopaliska widzimy zarazem, że Polska Lechicka miała już osobną sobie właściwą monetę, zanim do niej z wiarą chrześcijańską weszły instytucye cywilizacyi zachodniej. Ówczesne nasze monety tworzą w numizmatyce Piastowskiej zupełnie oddzielny okres, od okresu Zachodnio-Europejskich solidów całkiem odrębny jak o tem w swojem miejscu będę miał sposobność pomówić. Siady tego rodzaju monet pokazały się jeszcze w innych wykopaliskach w podobnemże pieniędzy 10 i 11 wieku towarzystwie. 

P. Łączkowski zamieścił jeszcze w swoim wykazie 12 solidów beznapisowych, między któremi znajdowały się także i na jedne tylko stronę wybite, a te podciągnął pod rubrykę monet przez Niemieckich numizmatyków Wendoin przypisywanych. Są to jednak jak się naocznie przekonałem całkiem innego rodzaju monety, niż tak zwane Wendyjskie, jakie się zwykłe w późniejszych naszych wykopaliskach w znacznej obfitości znajdują. Mają bowiem znacznie większe wymiary, i na stronie odwrotnej przedstawiają kościół wielu Niemieckim solidom właściwy. Na niektórych w miejscu słupów podpierających dach tego kościoła, wyczytał P. Łączkowski napis ODDO. Tego rodzaju solidy jedynie cokolwiek wywyższonym brzegiem do tak zwanej fabryki Wendyjskiej zbliżone, stanowią kategorję osobną, dla Polskiej numizmatyki obojętną.

Wykopalisko Jarocińskie

Znalezione w roku 1878 i opisane szczegółowo przez P. Władysława Jażdżewskiego obejmowało w sobie przeważnie monetę Niemiecką i Czeską pierwszą w liczbie około 650 a ostatnią w liczbie przeszło 100 okazów. Było przy tem kilka sztuk Angielskich i Włoskich, 2 kawałki monet Byzantyńskich i 10 Arabskich, czyli kufickich dirhemów.

Najpóźniejsi z książąt których imiona dały się wyczytać na Jarocińskich pieniążkach są Jaromir Czeski (1004—1012) i Bernard Saski (973—1011). Na tej więc zasadzie P. Jażdżewski datę zakopania tego skarbu około roku 1014 naznacza.

Tutaj także okazały się podobne jak pod Gośliną pół brakteaty a mianowicie dwa opisane w katalogu Wolańskiego pod liczbą 46 i 51, oraz brakteat jednostronny przedtem nieznany który do koła krzyża niezgrabne jakieś litery przedstawiać się zdaje. Uwagi nad tem wykopaliskiem znajdzie czytelnik w powołanej wyżej rozprawie P. Jażdżewskiego.

Wykopalisko pod Służewem
We wsi Przybranowo należącej do klucza Służewskiego w Kujawach, odkopany został w r. 1875 skarb ze starożytnemi monetami X i XI wieku, które zaraz częścią dla Petersburgskich zbiorów zabierała straż ziemska, a częścią żydzi jak mogli wykupywali od włościan i wysyłali za granicę do Torunia, tak dalece, że właścicielowi Służewa który się późno o tem odkryciu dowiedział, zaledwie 16 sztuk z całego skarbu się dostało.

Zaraz więc u samego źródła rozpadło się całe wykopalisko na dwie główne części, z których jedna odesłaną została do Petersburga, a drugą w Toruniu P. Beyer od handlarzy wykupił. Wedle relacji ściągniętej przez P. Beyera, część Petersburgska składała się ze znacznej ilości monet kufickich połamanych na kawałki, a pomiędzy zachodnio Europejskiemi znajdował się także jakiś bardzo wyraźny Bolesław. 

W Toruniu znalazł P. Beyer blizko 3 funty z pod Służewa pochodzących monet, po największej części połamanych, między któremi także było mnóstwo kufickich kawałków. Z całej tej partyi zaledwie 70 mniej więcej sztuk mógł wybrać takich, na którychby jakiekolwiek domysły opierać było można. Były między niemi głównie Niemieckie, trochę Czeskich i Anglosaksońskich, oraz ślady Byzantyńskich i Polskich. Między Cesarskiemi były same prawie Ottony i jeden tylko Henryk, ten ostatni zaś z tytułem Cesarskim. Henryka Króla wcale w wykopalisku nie było. Z innych Niemieckich znajdowały się dosyć obficie Henryki Bawarskie i solid Luitolfa Biskupa.

Między Czeskiemi były same jedynie Bolesławy rozmaitego typu, a niebyło znów Jaromira, wreszcie między Anglosaksońskiemi dosyć liczne Etelredy, a nie pokazał się żaden Kanut, a z tego wszystkiego wynika, że skarb Służewski mało co po roku 1000 dostać się musiał do ziemi.

Co do Polskich pokazały się w tym skarbie ułamki najdawniejszych naszych półbrakteatowych monet, już wyżej opisanych, oraz jeden solidus Bolesławowski z imieniem Cesarzowej Adelajdy na odwrociu.

Wykopalisko zatem Stażewskie pod względem swej dawności, jedno z najpierwszych miejsc zajmuje, i najbardziej się zbliża do opisanego poprzednio wykopaliska pod Gośliną i do Obrzyckiego, o którem w dziełku inojem o pieniądzach Piastowskich w 1847 wydanem, we właściwem miejscu wspomniałem.


Wykopalisko w Rzewinie
Znalezione w r. 1850 przy kopaniu dołu na ziemniaki w bliskości zabudowań dworskich we wsi Rzewinie, powiecie Płockim, pomiędzy miastami Raciążem a Płońskiem położonej. Nie wielka ilość monety którą obejmowało, bo zaledwie kilkaset sztuczek, zachowaną była w glinianej skorupie, szmata jakoby nakrytej, i w całości jak się zdaje właścicielowi wsi oddaną zostało. — Właściciel pozwoliwszy zrobić w niej wybór jednemu z obywateli tamtej okolicy, Polskiej wyłącznie numizmatyki lubownikowi, część także pomiędzy ciekawych sąsiadów rozdawszy, resztę żydom spieniężył. Tymczasem owa z nienaruszonego jeszcze skarbu najpierwej wybrana partya dostała się do Warszawy do P-a Beyera, a od niego przeszła do P. Vossberga w Berlinie. A że i część przez starozakonnych nabytą, tenże P. Beyer później od nich odkupił, prawie całe zatem wykopalisko w jego znajdowało się rękach. Nie zastawszy właściciela na miejscu, gdzicm się umyślnie dla bliższego zbadania rzeczy był udał, musiałem poprzestać na zebraniu ogólnych tylko wiadomości. Wszelako w Płońsku wpadły mi w ręce dwie sztuczki z tego wykopaliska, jakich nie było w obu partyach przez Pana Beyera posiadanych.

Nie miałem czasu rozpatrywać bliżej tej części, która do Berlina odeszła. Na uzyskanej jednak notatce od tak doświadczonenego numizmatyka jakim był P. Vossberg, o imionach książąt których dostarczyła, (ja przynajmniej) więcej jeszcze polegać mogę, jak na własnem spostrzeżeniu. Drugą partya, później przez P. Beyera nabytą, oraz to wszystko, co się z tego źródła gdzie widzieć zdarzyło, badałem najskrupulatniej, i na tak pozbieranych wiadomościach utworzyłem sobie ogólne o wykopalisku Rzewińskiem wyobrażenie.

Zawierało ono prawie wyłącznie monetę Niemiecką. Na 196 sztukach albowiem, przezemnie widzianych, zaledwie 9 można było z pewnością do innych odnieść krajów, a kilka także było zagadkowych.

Monety Niemieckie były następujące:
1. Cesarskie:
a) z imieniem Ottona (936—1001)
Otto i Adelajda z popiersiem (Kappe T. III. 13 szt. 3)
Otto i Adelajda zwyczajne z kościołem—sztuk 101, między temi kilka połowicznych, to jest o połowę niż inne lżejszych.
Otto rex — Kolońskie grube niedobijane (podobne Lelewel Num. du moy. age) T. XIX. 30. sztuk 9)
Otto rex — Kolońskie z napisem rex w środku, Kappe XXII. 234, 235, sztuk 3.
Oddo rex R. — Thertmann Kappe II. 6. szt. 1.
Otto imperator z S-ym Kilianem Num. moy. XVIII. 3. szt. 3. Kolońskie ODDO ✝IVIP—IVIP. dobrze wybijane szt. 12.

b) z imieniem Henryka—(919—936) (1002—1024).
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 71, 72, 73, szt. 9, z blaskiem mennicznym.
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 79. szt. 1.
Heinricus rex—Kappe Tab. V. 80. szt. 1.
Heinricus rex—Kappe Tab. VII. 112. szt. 1 wytarta.
z napisem Augusta Civrtas bez popiersia szt. 1. złamana, ale z blaskiem mennicznym.
Heinricus imperator podobny do Konradowego wyobrażonego u P. Kappe Tab. IV. f. 64. 

2. inne Niemieckie:
a) Henryków Bawarskich znanych i pospolitych z napisem w krzyż ułożonym sztuk 12, a oprócz tego 1 mający w krzyżu napis dux dux
b) Brunona biskupa Augsburskiego szt. 2, z blaskiem mennicz.
c) Theodoryka Ks. Lotaryngii—Koene Zeitschrift T. 3. Tab. V. f. 10. szt. 1, źle wybita i źle dochowana.
d) inne Niemieckiego pochodzenia mniej pewne: jednostronne z grubemi kreskami, podobne wyobrażonym u Lelewela w pieniądzach Trzebuńskich T. 2. f. 24. szt. 2, i dwustronne tamże 23, szt. 17.
e) Bernarda II duka Saskiego—szt. 2. Pieniędzy tak zwanej Wendyjskiej fabryki wcale nie było.

3. Monety innych Krajów:
1) Angielskie Etelreda II. (978 1016) szt. 2.
2) Czeskie Jaromira szt. 1.
Odalryka II. (1012—1037) szt. 1 z blaskiem mennicz.
3) Włoskie: Berengara bity w Weronie (przed r. 973) szt. 2.
Otto imperator bity tamże szt. 1.

4) Polskich takich, które bez żadnego zaprzeczenia do nas należą, były 2 sztuki obie jednego typu, opisanego już przezenmie pomiędzy pieniędzmi Piastów pod liczą 11, podług okazu znajdującego się w zbiorze P. Roemera w Dreznie to jest z napisem „Misico.” Obie z powodu słabego uderzenia miota będąc niedokładnie wybite, szczątkowy tylko napis Mieszka przedstawiały na sobie, ale znaki, czy też monogrammata po drugiej stronie miały wyraźne. Prawie jednocześnie jeden z numizmatyków Warszawskich nabył w Warszawie dwie sztuki podobne, z tego samego wykopaliska zapewnie pochodzące. Każda z tych sztuk odmienną trzyma wagę, 26, 23½, 23 i 20 gran. Srebro we wszystkich czyste, wybicie nader niedbałe.

Znalazł się jeszcze w Rzewinie w dwóch okazach pieniądz z imieniem Bolesława, zarówno do Czeskich nie podobny, jak i od Polskich dotąd znanych odmienny. Przedstawia on z jednej strony niezgrabnie wyrobioną głowę z napisem do koła Boleslaus dux, z drugiej krzyż z kulkami w kątach i napisem otokowym, z którego tylko litery INCL…VS rozpoznać było można. Plan monety najbardziej zbliżony do solidów Saskich Bernarda, albo Cesarskich Ottona i Adelajdy, a waga gran 26 zgodna z wagą Mieszkowej monety.

Był jeszcze w wykopalisku Rzewińskiem pieniądz jednostronny, z krzyżem do Mieszkowego podobnym i niezrozumiałym otokowym napisem. Ważył gran 20, a srebro w nim czyste. Późniejsze wykopalisko pod Płockiem dostarczyło takiej samej monety w zrozumialszych okazach.

Były także dwie monety podobne do pieniążka P. Holmboe pod Egersund znalezionego. W ich otoku z powodu niedokładnego wybicia żadnego napisu nie można było wypatrzyć, za to kółka pomiędzy ramionami krzyża miały wyraźne.

Gdyby w ocenieniu tego wykopaliska, przyszło się powodować dziełami niedawnych jeszcze numizmatyków Niemieckich, w głowę by zajść było potrzeba. Rzecz dziwna. — Nigdzie ta nauka nie jest tak dawno i tak szeroko upowszechnioną jak w Niemczech, nigdzie częściej nie porusza prasy drukarskiej, a jednak aż do ostatnich czasów nigdzie jak w Niemczech, na tak słabych nie spoczywała zasadach. Jeden rzut oka na kilka wykopalisk u nas znalezionych przekonywa, jak niedołężną była cała Cesarskiej zwłaszcza numizmatyki budowa. Badacze spierali się o to któremu z Henryków tę lub ową monetkę przypisać, a żaden z nich nie pomyślał nawet o wyśledzeniu kiedy mógł być zakopanym skarb, który ich lubownikom dostarczył, a który wszelką wątpliwość stanowczo mógłby rozstrzygnąć. Dopiero prace PP. Friedlaendera i Dannenberga, którzy kilka wykopalisk porządnie opisali, poczęły dostarczać danych pewnych do klasyfikacyi Cesarkich zwłaszcza monet. 

Przy ocenianiu zatem naszych wykopalisk, głuchym być potrzeba na wszelkie widzimi się większej części Numizmatyków Niemieckich, a wyszukawszy w dziejach epoki wyczytanym na pieniążkach imionom odpowiadające, daty samychże pieniążków nie w dziełach numizmatycznych, ale w naturze rzeczy, to jest w samem wykopalisku wypatrywać należy.

Nie było w Rzewinie pomiędzy pieniędzmi Cesarskiemi, ze wszystkich najliczniejszemi, żadnego Konrada, Henryki były z samem imieniem Królewskiem, na wielu okazach blask menniczny noszące. Jeden tylko z nich, niewyraźnie wybity, zdawał się tytuł Cesarski przedstawiać. Oczywistą zatem jest rzeczą że pomiędzy niemi Henryka III być nie może, bo tego poprzedził Konrad II, który po Henryku II bezpośrednio panował. Uszykowane zatem wykopalisko Rzewińskie stosownie do powyższych okoliczności, następującą przedstawia tablicę:

Z książąt zagranicznych na powyższej tablicy wyszczególnionych, najpóźniejszym jest co do daty wstąpienia na tron Henryk II jako Cesarz, (1013) a co do śmierci Odalryk Czeski (1037). Pieniędzy obudwóch po jednej tylko było sztuce, ostatniego z blaskiem mennicznym. Bernard II ks. Saski zmarły 1062 r. liczony być tu nie może, bo monety jemu przez Lelewela przypisywane, podobnież mogą należeć do Bernarda I i prawdopodobnie do niego należą.

Do takiego szeregu imion więcej przystaje nasz Mieszko I, jak II. Skoro bowiem nie ma Konrada, a Henryk II jako Cesarz i Odalryk Czeski, w pojedynczych tylko objawili się pieniążkach, datę zatem zakopania skarbu w Rzewinie wkrótce po roku 1013, a w każdym razie przed r. 1024 położyć wypada. Okazuje się zatem, że ów po zbiorach niemieckich numizmatyków, od dawna tułający się pieniążek, który podług dwóch Drezdeńskich okazów za monetę Mieszka II poprzednio opisałem P. P. T. II, jest nieco dawniejszym, i pod.Mieszkiem I (962—992) położonym być winien. Za takiem pomieszczeniem przemawia także niezwyczajna onego waga,, (gran 26—20) kiedy wiele z Bolesławowskich naszemu Chrobremu przypisywanych denarów po 18 tylko gran ważą. Bicie na nich tak niedołężne, jak na najdawniejszych Ottonowskich, a niedobite rysy ręcznem nasiekiwaniem zastąpione.

Dwa Bolesławy Rzewińskie zdają się także raczej do Polski, niż do Czech należeć, lubo pod względem rysunku, ani z Polską, ani z Czeską numizmatyką bliskiej nie mają styczności, a plan do nich wzięty z monet Niemieckich, mianowicie Saskich, zarówno przez Polskę, jak przez Czechy mógł być naśladowanym. Zagadkowy napis strony odwrotnej tego typu INCLl SVS objaśnia inna Bolesławowska monetka, naprzód gdzieś w Wielkopolsce, a później pod Płockiem znaleziona, na której w tem miejscu najwyraźniej INCLITVS czytać się daje. Przedstawia ona podobnie jak typ Rzewiński, z jednej strony głowę, a z drugiej krzyż między 4-ma kulkami. Słowem plan jej jest ten sam, rysunek tylko poprawniejszy i dokładniejsza rylca robota.

I na Bolesławach zatem Rzewińskich nic innego nie stoi jak „Boleslaus dux inclitus,” tytuł ani w Czeskiej, ani w żadnej innej ówczesnej numizmatyce nie dający się dostrzegać, a który w dawnym nagrobkowym napisie Bolesława Chrobrego znajdujemy. Okoliczność ta, i waga sama monety (26 gran) z wagą pieniążków Mieszkowych zupełnie zgodna, skłania mię do przyznania jej naszemu Bolesławowi Chrobremu, lubo nicby dziwnego nie było, żeby i Czescy numizmatycy chcieli ją także sobie przyswoić; gdyż powody na obie strony zarówno są silne i zarówno nie dostateczne. Za nami to więcej przemawia, że wykopaliska które tej monetki kilkakrotnie już dostarczyły, znalezione zostały u nas, że obejmowały monetę raczej panowaniu Bolesława Chrobrego niż Bolesławów Czeskich spółczesną, i że widziany na niej napis z napisem na grobowcu tegoż Bolesława zgodny, a w Czeskiej numimatyce nie znany.

W ogólności to jest rzeczą niewątpliwą, że z naszymi pobratymcami Czechami, długo jeszcze spólnych w numizmatyce mieć będziemy Bolesławów. Są wprawdzie typy na jedną lub drugą stronę niewątpliwie przeważające, ale są inne, o których na domysł tylko mówić można, nierozpatrzywszy się dobrze w wykopaliskach, w których się znajdowały. Dopóki zaś Czescy numizmatycy ten rodzaj poszukiwań tak lekko, jak dotąd traktować będą, nie wyjdziemy nigdy z tej ciemnicy, i obu narodów Bolesławy, przez każdego inaczej pojmowane, podobnie jak Henryki Niemieckie, wędrować będą z szufladki do szufladki, przy zmianie konserwatora muzeum publicznego, albo rozproszeniu się jakiego prywatnego zbioru, po zbiorach nowych, i odmiennie rzeczy pojmujących lubowników.

Pieniążki Egersundskiemu solidowi podobne tak były liche, że o nich nicby mównić nie było można, gdyby się ten sam typ gdzieś w W. Ks. Poznańskiem w liczniejszych nie znalazł okazach, pomiędzy któremi znajdowały się dwa z wyraźną i poprawnie wypisaną legendą. Rzewińskie bowiem przedstawiały po stronie ptaka same tylko szczątki liter, po stronie zaś krzyża zaledwie literę N można było na nich rozpoznać, ale na okazach z Poznańskiego wykopaliska pochodzących, widać po obu stronach najwyraźniej PRINCES POLONIE co już nie pozwala wątpić o ojczyźnie tej zagadkowej monety.

Pieniążek ten zatem jest niezawodnie Polskim, i niezawodnie z 10 lub 11 wieku pochodzi; ale czy go Mieszko I czy też syn jego Bolesław wybić kazał, to jeszcze długo pozostanie wątpliwością. Waga bowiem jego nie jest jednostajną.— Największe ze znalezionych w Wielkopolsce do 29 gran ważyły. Rzewińskie zaś gran 23 nieprzenosiły.

Po pierwszy to raz w Rzewińskiem wykopalisku stoją imiona Mieszka i Bolesława w towarzystwie monet 10 i 11 stulecia, pomiędzy któremi niezawodnie znajdowały się i Polskie. Pierwsze choć nie czytelne objaśnia się dawniej znanym i wydatnym okazem, drugie jest najwyraźniejsze i wątpliwości żadnej nie zostawia. Mniemam że przynajmniej przy dzisiejszym stanie wiadomości żadnego innego miejsca w szeregu numizmatycznym naznaczyć im nie można, nad to które naznaczyłem, a czy ono jest dla nich bezwzględnie właściwem lub nie, to tylko okazać mogą dalsze badania, na nowych wykopaliskach oparte, jeśli w poszukiwaniach na tej drodze nie będziemy ustawać.

W powyższym rozbiorze Rzewińskiego wykopaliska, często mi przychodziło powoływać monety z jakiegoś Wielkopolskiego wykopaliska pochodzące. To wykopalisko nie jest mi tak dobrze znanem, abym go mógł oddzielnie opisać, już bowiem z niego tylko kilkanaście sztuk znalazłem u P. Weidhaas antykwaryusza w Berlinie w roku 1856, kilka także sztuk widziałem wtedy u P. Dannenberga uczonego tamecznego numizmatyka, a kilka poprzednio z tego podobno źródła do Warszawy się były dostały.

Zbierając to wszystko w jedną całość naliczyłem:


a) Solidów z napisem MIESCO sztuk 7 wszystkie cienkie i lżejsze od Rzewińskich z odmiennie narysowaną koroną i krzyżem, oraz napisem wyraźnym z niezgrabnie poustawianych kresek złożonym.
b) Solidów z napisem princes polonie wyraźny, h 2.
c) Podobnych solidów z napisem barbarzyńskim 17.
d) Boleslaus dux inclitus poprawnego rysunku 1.
e) Kuficki pieniądz 1.
f) Etelreda Angielski solidus 1.
g) Ottona i Adelajdy 2.
h) Henryka Augusta civitas z twarzą w profilu 2.
i) Henryka z twarzą na prost niewyraźny 1.
k) Henryka z krzyżem i świątynią—Lelewel Num. du moy. age Tab. XIX. Nr 4 szt. 4.

Tych zagranicznych musiało być nierównie więcej, ale o tem trudno już było się zapewnić, dla tego powyższą wiadomość w przypisie tylko kładę. Nie sądzę aby wykopalisko, o którem tu mówię, miało być jednem z tych jakie P. Dannenberg rozbierał w piśmie pod tyt. Mittheilungen der Numismatischen Geselschafft in Berlin. w zeszycie 3 w r. 1857 wyszłym, chociaż w niem i dwa solidy Mieszka i dwie monetki z wyraźnym napisem Princes Polonie były zamieszczone. Wspomina bowiem P. Dannenberg o pieniądzu Bolesławowskim, z napisem Boleslaus Rex, którego między oglądanemi przezemnie w r. 1856 resztkami owego Wielkopolskiego wykopaliska, wcale nie było, i którego odcisk P. Dannenberg dopiero w rok później mi nadesłał. Natomiast nie wspomina wcale ten Numizmatyk o pieniądzach kufickich ani o owej Bolesławowskiej monetce z wyraźnym napisem Boleslaus dux inclitus, którą wyżej przytoczyłem, a która już wówczas z ogłaszanego przez Czeską maticę czasopisma była znaną. Gdyby istotnie było jednem z wykopalisk przez P. Dannenberga opisanych, a zwłaszcza, trzeciem Dritterfund (206 str. 202) byłoby jednem z najważniejszych dla naszej numizmatyki obfitszem nawet w typy Polskie od wykopaliska Płockiego, które niżej opiszę.


Wykopalisko w Kowalu
Znalezione w roku 1873, dostarczyło Berlińskim numizmatykom około 450 sztuk solidów 10 i 11 wieku, między któremi 4 tylko były Polskie. P. Dannenberg, który opisał szczegółowo pochodzące z niego monety, zauważył, że Cesarsko-Niemieckie dochodziły do Henryka 2-go (✝1024) Czeskie do Odalryka (✝1037.) Anglo-Saksońskie do Kanuta Wielkiego (✝1035) i na tej zasadzie wnioskuje, że data zakopania skarbu w ziemię przed rokiem 1024 przypadać musiała, a z tego względu wykopalisko to najbardziej się zbliża do Rzewińskiego.
Z polskich monet znajdowały się w niem dwa solidy Mieszkowe i dwa z napisem Princes polonie.

Szczegółów samego znalezienia ani też kolei przez jakie przeszły monety z tego skarbu pochodzące zanim się do niego dostały, P. Dannenberg nie podaje. Domyślać się tylko można, że ono nie w samym Kowalu, ale gdzieś w okolicy musiało mieć miejsce.

Wykopaliska w Goszczynie, Sierpowie i pod Łęczycą.
P. Reiszel urzędnik i lubownik numizmatyki w Łęczycy, (dziś już nieżyjący) pokazywał numizmatykom Warszawskim, znajdującą się w jego zbiorach, znaczną liczbę średniowiekowych X i XI wieku pieniążków. Zapytany o ich pochodzenie, tyle tylko umiał objaśnić, że je nabył z dwóch wykopalisk, jednocześnie w tamtej okolicy przy budowie drogi bitej znalezionych, a mianowicie: z Goszczynny i Sierpowa. Czas tego odkrycia po innych okolicznościach miarkując, zdaje się że przypadał około r. 1850.
Monety w Goszczynnie wykopane, zawarte były w małym glinianym garnuszku i jak się zdaje przeszły w całości na własność P. Reiszla. O Sierpowskich tego zapewnić nie można. Jedne i drugie nabył niedługo P. Beyer do Warszawy, gdzie nad niemi można się było obszerniej zastanowić, a w parę lat później, to jest w r. 1855 żydek z Łęczycy przyniósł mu nową partyą takich samych pieniążków, których miejsca znalezienia niechciał, czy nie umiał wymienić, a które być może iż z jednego z tamtych wykopalisk pochodziły. W rzeczy samej tak te ostatnie, jako i monety z Goszczyny i Sierpowa są ściśle jednoczesne, a różnice między niemi zachodzące nader nieznaczne. Goszczyńskich od Sierpowskich nie można było rozróżnić, skoro je pierwotny właściciel P. Reiszel w zbiorze razem pomieszał, ostatnie tylko to jest od żydka z Łęczycy pochodzące, mogły być od innych oddzielone, i w osobnej niejako położone rubryce; przecież i te nawet razem z tamtemi jedną stanowią całość. 

Zbyteczną byłoby rzeczą wyliczać szczegółowo w tem miejscu rozmaitość znalezionych w tych trzech wykopaliskach monet, prawie wyłącznie zagranicznego stempla. Były między niemi: Cesarsko-Niemieckie z imionami Cesarzów Ludwika, Karola, Ottonów z tytułem Cesarskim i Królewskim i podobnież z jednym lub drugim tytułem Henryków; były monety Bawarskie, tak Książęce, jak Biskupie Brunona i Litulfa, Czeskie z imionami Bolesławów i Odalryka, były wreszcie Angielskie z imionami Etelreda i Kanuta.

W Goszczynnie i pod Sierpowem nie było wcale Polskich pieniędzy, a przynajmniej żaden z takich P. Reiszlowi się nie dodostał. Znajdowały się za to między niemi Arabskie, oraz jeden pieniądz Jarosława Władymirowieża Księcia Nowogrodzkiego i Kijowskiego. Między Łęczyckiemi przeciwnie nie było Kufickich ani Ruskich, ale za to znalazły się choć pojedynczo trzy typy Rzewińskie—jako to:

Wspomniałem już przy rozbiorze tego ostatniego wykopaliska, że w znaczeniu epoki ukrycia tego rodzaju skarbów, nie należy się powodować dotychczasowemi mniemaniami co do monet takich książąt, których imiona powtarzały się często i to w niedługich czasu odstępach. Uwaga ta dotyczy głównie monet Cesarskich i Królewskich z imieniem Henryka, których dotychczasowa dowolna klassyfikacya, na słabych opiera się podstawach, bo nie wynika ze zbadania monet niewątpliwych razem z tamtemi w jednem wykopalisku znajdowanych, a tem samem ściśle spółczesnyeh, a kto wie czy ten sam przypadek nie zachodzi co do monet z imieniem Konrada.

Inne imiona obcych książąt, dające się wyczytać na monetach z pod Goszczynny, Sierpowa i Łęczycy w chronologicznym uszykowane porządku, następujący przedstawiają obraz:

Z powyższego wyszczególnienia okazuje się że przestrzeń czasu, jaką obejmowały monety pochodzące z pod Goszczynny, Sierpowa i Łęczycy, poczyna się mniej więcej przynajmniej z rokiem 830, a kończy się co najwcześniej już po r. 1016. Ponieważ zaś między Angielskiemi pieniędzmi nie masz Harolda, a między Czeskiemi Brzetysława, widać że zagrzebanie tych skarbów w ziemię przed r. 1036 nastąpić musiało, a tym sposobem, że w tych wykopaliskach żadna moneta Henryka IV a prawdopodobnie i Henryka III znajdować się nie mogła. Zdaje się że i Polskie monety z pod Łęczycy po za rok 1024 nie sięgają, a więc że znaleziony tamże Mieszko do Mieszka 1 nie zaś do 2 należy. 

W ogóle monet przez żydka z Łęczycy przyniesionych jedna jeszcze dała się postrzegać osobliwość. Każdy prawie typ znajdujących się w tem wykopalisku pieniążków, obok nielicznych okazów poprawnego rysunku i dokładnego wybicia, przedstawiał nierównie większą liczbę takich, które się podług pierwszych niezgrabną ręką naśladowanemi wydawały. Bliżej się tym ostatnim przypatrując, widać było, że niektóre z nich wyszły z pod stempla niedokończonego, na którym rytownik dopiero środkowe godło wyrobił, widać było inne już z kilkoma otokowego napisu literami, ale jeszcze z niezupełnym napisem; były wreszcie między niemi okrągło wycinane i pod stempel przygotowane, ale żadnym jeszcze wyciskiem nie opatrzone blaszki.

Wielkie więc jest prawdopodobieństwo, że owe podług dobrych ościennych wzorów niezgrabnie naśladowane monetki, są wyrobem myncarzy Polskich, i że nie gdzie indziej, tylko w tutajszym kraju wybite zostały. Przyjąwszy to za pewnik, łatwo wytłumaczymy sobie ową ogromną massę obcych pieniędzy X i XI wieku, w naszej ziemi znajdowanych, przy zupełnym niemal braku, a przynajmniej przy nader szczupłej ilości monet, któreby Polskim ówczesnym monarchom z pewnością można było przypisać.

Wątpię aby tego rodzaju manipulacya była przyjętą w mennicach książęcych, ale mogła być przedmiotem spekulacyi prywatnych złotników, którzy mając srebro surowe do wyrobienia, albo nawet przetapiając ciężkie Mieczysławowskie i Bolesławowskie denary, znajdowali korzyść w wybijaniu z tego pieniędzy pod stemplem Ottona i Adelajdy, albo solidów z napisem: Sancta Colonia, powszechny obieg w ówczesnym świecie handlowym mających.
Wykopalisko Łęczyckie przedstawia nam oczywiście cały wyrobek jednego z takich złotników. Naśladował on monety Bernardów Saskich i Ottonów Kolońskich, Wurzburskich, Henryków Augsburskich, Ratyzbońskich i Salzburskich, naśladował monety Bawarskie i Anglosaksońskie. Do tego naśladowania [miał przed sobą dokładne i dobrze wybite właściwych monet tychże krajów pierwowzory. Obok nich był jeden tylko Polski Mieszko i dwa solidy mogące do Bolesława Chrobrego należeć.
Jeśli przedsiębiorstwa tego rodzaju były upowszechnione i jeśli tym sposobem ogromna massa pieniędzy pod obcym stemplem po całej rozchodziła się Polsce, nic dziwnego, że właściwe mennice Polskich monarchów mniej czynnemi być mogły, i że się na wybijaniu szczupłej ilości monet ograniczać musiały, zwłaszcza jeśli te trzymać miały wagę większą od wagi monet ościennych. Toby nam tłumaczyło dlaczego pieniądze Mieszka i Bolesława Chrobrego tak się rzadko wśród monet tamtoczesnych trafiają.
Zdaje się że ta sama osobliwość miała miejsce i w innych wykopaliskach obejmujących pomniki menniczne X i XI wieku, ale uszła uwagi badaczy. Nastręcza ona jednak bardzo ważne wnioski, a sprawdzona i objaśniona może odkryć w nauce nowe zupełnie widoki, i na stan mennic w ówczesnej Polsce znakomite rzucić światło. Ona daje zrozumieć obecność w wykopaliskich tak monet w drobne połamanych kawałki, a zatem nie mogących służyć do obiegu, jako też rozmaitych kawałków bądź niewyrobionego jeszcze srebra, bądź mniej lub więcej popsutych ozdób niewieściego stroju.

Wykopalisku w Łęgu
Z dosyć pobieżnej wzmianki, jaką o niem zamieścił Czas Krakowski z daty 15 Lipca 1855 r. okazuje się że obejmowało monetę także X i XI stulecia, między którą i Polskie Mieszka I pieniądze znajdować się miały. Część tego wykopaliska rozpatrywał P. Juliusz Kossarski numizmatyk z Bydgoszczy i znalazł w niem oprócz Polskich, Angielskie Etelredy i Kanuty bardzo czytelne, oraz Czeskie Odalryki i Henryki Niemieckie. 

Obok wzmiankowanych wyżej monet, których ilość sprawozdawca gazety na kilka garści podaje, było w tem wykopalisku nieco jubilerszczyzny, jako to pierścień i kawałek naszyjnika, wszystko ze srebra. Znalazły się także szczątki popielnicy, a jak P. Kossarski uważał, kawałki z dwóch oddzielnych popielnic pochodzące. Nie objaśnił ten numizmatyk, jakiego rodzaju pieniądz Mieszkowy znaleziony został pod Łęgiem, znamy ich bowiem dwie odmiany, których dotąd w żadnem wykopalisku razem nie znaleziono. Miejsce wykopania tego skarbu we wsi Łęgu nad jeziorem Gopłem, obok kolistego z ziemi usypanego wału.

Wykopalisko pod Płockiem

Przypadłe jak się zdaje w r. 1860. Szczegóły jego wynalezienia, a nawet miejsce samo, gdzie zostało wykryte, nie są dostatecznie wiadome. Domniemywać się tylko można, że zaraz w pierwszej ręce, wykopalisko to rozpadło się na dwie części, z których jedna dostała się W-u Gustawowi Zielińskiemu, Obywatelowi Lipnowskiego powiatu, drugą w kilka miesięcy później nabył P. Karol Beyer w Warszawie. Osoba, która tę ostatnią partyą P. Beyerowi przyniosła, zapewniła go, że to jest druga część tego co P. Zieliński posiadał, i że całe wykopalisko nie w Lipnowskiem, jak pierwotnie mniemano, ale w okolicy Płocka zostało znalezionem. Miejsca znalezienia sprzedający wymienić nie chciał, niewiadomością się w tym względzie tłumacząc.
Partyi przez P. Zielińskiego nabytej nie miałem sposobności oglądać, zapewnił mnie tylko posiadacz, że się składa po większej części z monet Niemieckich i Anglosaksońskich i że Polskich typów żadnych w niej nie ma.

Partya przez P. Beyera nabyta, którą badałem szczegółowo, złożoną była jak zwykle z monet Niemieckiego stempla, były także w znacznej ilości Anglosaksońskie, dosyć obficie Czeskie, nieco Węgierskich i kilka Polskich.

O Niemieckich monetach tego wykopaliska nie mam co mówić. Te albowiem, które do jakich bądź wniosków posłużyć by mogły, powtarzają się we wszystkich wykopaliskach owej epoki. Wyjątek niejaki stanowić może moneta Biskupa Kotońskiego Piligrina z pięknem popiersiem Cesarza Konrada II, zamieszczonym w profilu, która się u nas nader rzadko pojawia. Wreszcie nie było i nie jest moim zamiarem przedsiębrać rewizyą klassyfikacyi monet Niemieckich. To przecież zaznaczyć wypada, że najwyraźniejsze między Niemieckicmi pieniążkami z pod Płocka były Bawarskie Henryki, oraz inne monety z imieniem Henryka króla, bite w Augsburgu, Ratyzbonie i Utrechcie.  

Między Anglosaksońskiemi oprócz licznych i wielorakiego stempla Etelredów i Kanutów, były monety Sitrika Króla Dublinu, kilka z połamanemi legendami przypisywanych Edmundowi 11-u, kilka Harolda i jedna Hardiknuta, a z wcześniejszych jedna Edgara.

Między typami Kanuta Wielkiego znalazł się jeden z napisem Cunt rex Danorum. Monety Węgierskie odnosiły się tylko do panowania Stefana i Andrzeja I, Czeskie kończyły się na Brzetysławie I, ale było między niemi kilka Jaromirów, para sztuk Bolesława 2, a nawet jedna Bolesława I.

Z wyliczonych wyżej monet najpóźniejszemi były Angielskie Hardyknuta (1040—1042), Czeskie Brzetysława (1037—1055) i Węgierskie Andrzeja (1046—1060). Cała partya przez P. Beyera nabyta, składała się przeważnie z pomników mennicznych z początku 11 wieku, znanych zaś miseczkowatych pieniążków, wcale w niej nie widziałem. Za to znalazło się kilka typów Polskich, a przynajmniej Polskiemi być mogących.

A naprzód znalazły się tu dwa połamane okazy owego osobliwego, na cienkich blaszkach wybijanego pieniążka, w którym naśladowanie Dorestatskich solidów Karola Wielkiego widoczne, takiego samego, jaki przed laty całe wykopalisko w Kruszwicy stanowił, a później pod Gośliną pokazał się w towarzystwie monet X i XI stulecia. Przy nim znalazły się pod Płockiem wszystkie 3 typy Rzewińskie, to jest 2 czy 3 Mieszki, kilka z ptaszkiem i barbarzyńskim napisem PRINCES POLONIE znaczyć mającym, jeden BOLESLAVS DVX INCLITVS Ale obok tych znalazł się jeszcze drugi Bolesław z tą samą legendą odmiennego i nierównie poprawniejszego stempla, taki sam o jakim przy opisie Rzewińskiego wykopaliska nawiasowo wspominałem, a co nierównie ważniejsza, znalazły się dwie sztuki owemu zagadkowemu jednostronnemu solidowi z Rzewina odpowiadające, które znaczenie onego całkiem wyjaśniły. Pierwsza z nich podobnie jak pieniądz Rzewiński, jednostronnie wybita z prostym w pośrodku krzyżem, w niezgrabnym otokowym napisie przedstawiała wspaczne ślady napisu REX BOLESLAVS, druga dwustronna, jakby z połączenia poprzedniej z typem Rzewińskim pochodząca, napis ten z jednej strony zupełnie wyraźny, a z drugiej szczątkowy na sobie nosiła. Litery otokowe złożone z kresek cienkich, ostro zakończonych i nieregularnie rzuconych podobne nieco do liter na monecie Węgierskiego Stefana.

Ogół tych wszystkich monet wygląda jak następuje:

Mamy więc w wykopalisku z pod Płocka niewątpliwe monety Mieszka 10 i Bolesława Chrobrego, a tem samem mamy dla naszej średniowiekowej numizmatyki, pierwszy punkt stały, do którego inne wnioski odnoszone być muszą.

Czas zakopania skarbu Płockiego w ziemię wypada około roku 1050, w każdym razie po roku 1046, w którym Andrzej Węgierski na tron wstąpił, to jest już za panowania naszego Kaźmirza 1-go, można by za tem mniemać, że znalezione w nim monety Mieszkowe raczej do Mieszka 2-go niż do 1-go należą. Stan ich atoli nierówne od Bolesławowskich gorszy i więcej jeszcze niedołężne wybicie chociaż poprawniejszy rysunek, więcej za odniesieniem ich do czasu Mieszka 1-go niż do 2-go przemawiają.

Zastanawia tu niepomału brak owych miseczkowatych pieniążków Wendyjskiemi powszechnie nazywanych, które się w skarbach tej epoki tysiącami nieledwie napotykają. Czas ukrycia w ziemię skarbu pod Płockiem nie może być wątpliwy, bo go oznaczają monety zbyt rzadkie, aby się za przypadkowe przybłędy poczytywać dały. Czy ich wcale w tem wykopalisku nie było, lub czy wszystkie pozostały w partyi przez P. Zielińskiego nabytej, czy nareszcie z całego skarbu wybrane i stopione zostały, to dla mnie trudną do objaśnienia zagadką.


Wykopalisko w Sójkowicach
Wieś ta położoną jest niedaleuo miasta Gąbina w powiecie Gostyńskim. Znalezione w niej podobno w r. 1859 wykopalisko dostarczyło głównie ułamków rozmaitych jubilerskich ozdób, zamkniętych w naczyniu glinianem wraz z różnorodną X i XI wieku monetą, na wagę około 15 łutów wynoszącą. Miały się w niej znajdować pieniądze Kufickie, Anglosaksońskie, Czeskie i Polskie. Te ostatnie wraz z ułamkami jubilerszczyzny dostały się do zbioru hr. Henryka Steckiego, który owe osobliwsze ułamki kazał odfotografować i na tej fotografii zamieścił krótką wzmiankę o samem wykopalisku i o ważniejszych monetach, jakie w sobie zawierało.

Były tam równie jak pod Płockiem cienkie, a Dorestatskie Karola Wielkiego naśladujące blaszki, był przy nich pieniądz Mieszkowy, był princes polonie z barbarzyńskim napisem i grubej roboty pieniądz Bolesławowski z napisem Boleslaus dux inclitus, tak że się to niewielkie wykopalisko całkiem z poprzedniem zbiega, i jakby od niego oderwanem się zdaje. Nie mając sposobności rozpatrywania bliżej monet z tego wykopaliska pochodzących, niewiedząc nawet co się zrobiło z resztą, która się hr. Steckiemu nie przydała, o czasie jego ukrycia w ziemi nic powiedzieć nie mogę. Zaznaczam o niem wiadomość jedynie dla tego, aby jeden więcej przytoczyć dowód, że owe naśladowania solidów Dorestatskich należą do wyrobów X wieku, może nawet wcześniejszych, i że je w swoim czasie P. Bernard Koene sprawiedliwie za najdawniejsze Polskie monety poczytał.


Wykopalisko w Starodworku (Althoffchen)
Pod tą miejscowością nad rzeką Obrą w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, leżącą już w blizkości granicy Marchijskiej znaleziono w miesiącu Kwietniu r. 1872, skarb obejmujący w sobie przeszło 14 funtów srebra zamkniętego w żółtawej glinianej urnie. Urząd okręgowy w Skwierzynie (Schwerin) nad Wartą, w którego obrębię leżało miejsce znalezienia tego skarbu, mając sobie zwróconą uwagę na ważność tego odkrycia, i zapewniwszy znalazców, że na drodze urzędowej nierównie większe wynagrodzenie za swój skarb dostaną, niżby się tego od zwykłych przetapiaczy spodziewać mogli, całe wykopalisko przesłał za pośrednictwem regencyi Poznańskiej do Muzeum Królewskiego w Berlinie.

Monety w nieni znalezione widział naprzód i cokolwiek one uporządkował uczony Berliński numizmatyk P. Dannenberg wtedy jeszcze kiedy zostawały w ręku pierwotnego właściciela; później rozbierał je bliżej P. J. Friedlaender, i opis całego wykopaliska zamieścił w wychodzącem pod redakcją P. Groote w Hannowerze mimizmatycznem piśmie pod tytułem „Munz-Studien” w roku 1873. Z tego też pisma i ja pierwsze wiadomości o niem zaczerpnąłem.

Ponieważ P. Friedlaender brał głównie na uwagę znajdujące się w tym skarbie monety Niemieckie, i sprawozdanie jego zostawiało pewne co do monet polskich wątpliwości, znosiłem się listownie tak z nim, jak i z wspomnionym wyżej P. Dannenbergiem, i na tej drodze, niektóre dla naszej numizmatyki potrzebne objaśnienia otrzymałem, tak że wiadomości o naszych w tem wykopalisku znalezionych monetach, jestem w stanie przedstawić dokładniej, niżby się tego w artykule P. Friedlaendera doczytać można było.

Oprócz monet tak zwanych Wendyjskich, których obecność P. Friedlaender w tem wykopalisku zauważył, a których liczby dla ich mnogości nie zanotował, obejmowało ono w sobie monet Arabskich sztuk 23, Byzantyńskich 3, Włoskich 3, Anglosaksońskich 77, Czeskich 19, Niemieckich dających się dobrze zrozumieć 37G, Niemieckich niepewnych 24, a Polskich 14.

Według sprawozdania P. Friedlaendera monety Arabskie dochodziły do r. 1009. Między Byzantynami był Nicefor Fokas (960—969) oraz Bazyli i Konstantyn (975—1025) Włoskie były pod stemplem Ottona 111-go (938—1002), Anglosaksońskie obejmowały panowanie Etelreda 2-go (979—1016) Kanuta w Danii (1015—1017) w Anglii (1017—1036) Sitrika Króla Irlandzkiego (989—1029), Czeskie odnosiły się do panowali wszystkich trzech Bolesławów (938—1004) Władywoja (1002-—1003) Jaromira (1003—1012) i Odalryka (1012—1037).

Między Niemieckiemi Cesarskiemi nie było żadnego Konrada 2-go który wstąpił na tron r. 1024, co przy zestawieniu dat poprzednich, jest rzeczą nieco zastanawiającą. Z Książęcych i Biskupich najpóźniejsze bite były po roku 1006, gdy jednak pomiędzy niemi znajdują się monety Bernarda Książęcia Saskiego, oraz Biskupów Teodoryka Metelskiego (Metz) i Brunona Augsburgskiego, niektóre z nich zatem mogły pochodzić z epoki od r. 1025 późniejszej.

Polskie pieniążki w takiem towarzystwie monet zagranicznych znalezione, dostarczyły imion Mieszka i Bolesława.

Mieszka imię przedstawiały dwa zupełnie odrębne typy, z których pierwszy znany już z kilku poprzednio odkrytych wykopalisk wyobrażony jest już na tablicach przy dawniejszem dziełku mojem o pieniążkach Piastowskich pod liczbą lib. P. Dannenberg, który 3 okazy tego pieniążka znalezione pod Starodworkiem, porównywał z znajdującemi się w Muzeum Berlińskiem okazami tego samego typu odmiany a, znalazł, że jeden z nich przeważał niektóre z tych ostatnich, dwa inne jednak były od nich lżejsze. Większą zatem wagę jednego ze Starodworskich okazów tej monety należy uważać za wyjątkową, i na niej stanowczych wniosków opierać nie można.

Drugi typ, zupełnie nowy dla nauki, przedstawia na . stronie głównej rękę Opatrzności z napisem wstecznym MISICAEIVA; na odwrotnej mały i krzyżyk otoczony literami tworzącemi niezrozumiały napis. Waga tego nader ciekawego typu w pojedynczym znalezionego okazie, nie dochodziła wagi najlżejszych okazów typu poprzedniego.

Z imieniem Bolesława również dwa pod Starodworkiem dały się widzieć typy:
Pierwszy, znany dotąd w jedynym okazie pochodzącym z wykopaliska pod Ciechanowem, nosi na stronie głównej grubo wyrobione popiersie twarzą na prost zwrócone, a na stronie odwrotnej krzyż. Po obu zaś stronach napis otokowy, złożony z wielkich i niezgrabnych liter BOLESLAV. Rysunek tej monety zamieszczony przez P. Friedlaendera, przy opisie wykopaliska w Starodworku, którego tu wierny przerys przedstawiłem, okazuje dosyć znaczną w porównaniu z okazem Ciechanowskim, co do stempla popiersia różnicę. P. Dannenbergowi jednak rysunek ten nie dość wiernym się wydaje. Odwrotna stromi monety, na obu okazach jest ta sama, i oba, to jest tak Starodworski jak Ciechanowski z napisów otokowych pojedyncze tylko przedstawiają litery.

Drugi typ Bolesławowski w Starodworku znaleziony, jest już nowym dla naszej numizmatyki nabytkiem. Przedstawia on po obu stronach, prosty krzyż z czterema w kątach ramion kulkami, w napisie po jednej stronie, widać wyraźnie imię Bolesława BOLI VAS BOLISLAVS, po drugiej upatruje P. Friedlaender litery KOT... VAN nie dające zrozumiałego sensu. Zdaje mi się jednak że i tu jest wspacznie wypisane BOL .... LAVS, tylko litery tego napisu są niedobite, albo potworne. Tej ciekawej monetki dostarczyło wykopalisko dwa okazy, oba jednym i tym samym stemplem uderzone, i wagą mało się od siebie różniące, a zbliżone do innych tamtoczesnych Bolesławowskich typów. 

Było także między Starodworskiemi pieniążkami 7 sztuk dawno już znanego bezimiennego solidu z napisem PRINCES POLONIE. Na wszystkich napis ten był barbarzyński, lub szczątkowy, dwa zaś z pomiędzy nich były jednostronne stemplem odwrotnej strony pieniądza wybite.

Że znalezione w tem wykopalisku solidy z imieniem Bolesława (o ile nie są Czeskiemi) należą do Bolesława Chrobrego, to żadnej wątpliwości podlegać nie może. O nich też nie ma w tem miejscu nic do powiedzenia;—Mieszkowe tylko typy oba przez P. Friedlaendera, do panowania Mieszka I-go odniesione, wymagają bliższego zastanowienia.

Powołany numizmatyk oparł swoje zdanie na tej okoliczności, że między monetami Starodworskiemi, nie dostrzegł żadnej z imieniem takiego książęcia, któryby objął władzę po roku 1024, a zatem przypuszcza, że te monety, przed wspomnioną datą, to jest jeszcze za życia Bolesława Chrobrego, zostały w ziemię zagrzebane. I nie można zaprzeczyć, że to jest bardzo stanowcza skazówka w oznaczeniu epoki średniowiekowych pieniążków, jeśli przeciw niej inne choć więcej uboczne, ale zbyt mocno nie walczą, jak to właśnie w tym przypadku ma miejsce.

Winieniem bowiem nadmienić, że pieniądz Mieszkowy z krzyżem i korona, którego znamy dwie odmiany, wyobrażone w poprzedniem dziełku mojem pod liczbą 11-a i 11-b, nigdy się w obu odmianach, razem w jednem i tem samem wykopalisku nie znalazł, że kiedy odmiana a towarzyszy zawsze monetom przed r. 1024 wybijanym, jak to było w Rzewinie, Goszczynie pod Płockiem i w Sójkowicach, i co do niej śmiało można utrzymywać, że jest pomnikiem z epoki Mieszka I-go, odmiana b zwykle od poprzedniej znacznie lżejsza, i przedstawiająca inną od niej menniczną technikę, znajdowaną była dotąd łącznie z monetami bitemi po r. 1025, zachodziło zatem pewne prawdopodobieństwo, że dopiero pod Mieszkiem 2-gim wyszła z pod mennicznego młota. 

W Starodworku jednak, gdzie nie było żadnej wyraźnej po r. 1024 wybitej monety, pieniądz ten według zapewnienia P. Dannenberga znalazł się w odmianie b a jeden z trzech tamecznych okazów onego, przeważał nawet okazy odmiany a zachowane w Królewskiem Muzeum w Berlinie, co z przywiedzionemi wyżej uwagami staje poniekąd w sprzeczności.

Większego jeszcze nabawia kłopotu badacza, nowa z imieniem Mieszkowem i rączką Opatrzności monetka. Obie odmiany typu poprzedniego choć wagą od siebie różniące się i nigdy razem w jednem wykopalisku nie znajdowane, łączy przynajmniej ten sam plan rysunkowy, ale ta ostatnia monetka, tak dalece pod każdym względem odbiega od solidów z koroną i krzyżem, że nie podobna przypuścić, aby była wyrobem ściśle tej samej epoki, tem bardziej jeśli zauważymy, o czem nas wykopaliska z pod Kruszwicy i Landsberga przekonywają, że Mieszko I nie zaraz po przyjęciu Chrześcijaństwa wybijał solidową monetę. Waga jej niedorównywa nawet najlżejszym poprzedniego typu w odmianie b okazom.

Wielce by się uprostniła kwestya, gdyby można udowodnić, że zakopanie skarbu pod Starodworkiem nastąpiło po roku 1025. Pomimo nieznalezienia w nim pieniędzy Cesarza Konrada, obecność tak zwanych Wendyjskich monet, o której P. Friedlaender w swojem sprawozdaniu zapewnił, mogłaby w tym względzie stanowczej dostarczyć skazówki, gdyby to były takie monety, jakie w naszej numizmatyce wypełniają bezimienną przestrzeń czasu pomiędzy r. 1030 a 1060.

Ale P. Dannenberg nie znalazł między owemi miseczkowatemi pieniążkami pochodzącemi ze Starodworka, żadnych podobnych tym, jakie znamy z pod Grójca, Skrwilna, Goryczan, Dobiesławie i Skromowskiej-woli, o których niżej mowa będzie. Dla tego wątpliwość co do obu typów Mieszkowych w tem wykopalisku znalezionych, nie może być stanowczo rozbitą.

Gdyby się z czasem pokazało, że bądź oba, bądź jeden z nich należy istotnie do Mieszka 2-go tak jak to z przywiedzionych wyżej okoliczności wnosić można, byłoby skazówką, że Cesarz Konrad nie zaraz po objęciu tronu począł wybijać pod własnym stemplem monetę, a przynajmniej że się ta nie zaraz upowszechniła w naszym kraju. W każdym atoli razie ukrycie w ziemię skarbu pod Starodworkiem nastąpić musiało niedługo po śmierci Bolesława Chrobrego to jest po r. 1025.

Winienem tu jeszcze zrobić uwagę, na którą również padł P. Dannenberg wielce doświadczony numizmatyki średniowiecznej badacz, że nie które z monet zagadkowych przez P. Friedlaendera za Czeskie uważanych, noszą na sobie całkiem Polski charakter. Takim jest np. typ wyobrażony na jego tablicy pod liczbą 5, a przypisany książęciu Wacławowi. Podobnych temu typów niepewnych, w których wprawne oko dostrzeże wyraźną technikę ówczesnych naszych myncarzy, dostarczają po trosze wszystkie niemal wykopaliska monet przed połową wieku XI-go wybijanych. Znam ich już kilka typów, i może mi coś o nich oddzielnie pomówić wypadnie.

Wykopalisko pod Ciechanowem
W drugiej połowie r. 1868 doniesiono P. Beyerowi, że jakieś stare pieniądze w okolicy Ciechanowca znalezione być miały. P. Beyer korzystając z bytności w Warszawie jednego ze swoich korrespondentów w tamtej właśnie zamieszkałego okolicy, zobowiązał go, aby się o rzeczone wykopalisko rozpytał, i nabycie onego mu ułatwił. Korrespondent z powrotem do domu zatrzymawszy się w Płocku, znalazł u jednego z tamecznych żydków znaczną partyą średniowiekowych pieniędzy, o których się dowiedział, że były wykopane nie pod Ciechanowcem, ale pod Ciechanowem, że tem samem mogły stanowić owo przez P. Beyera poszukiwane wykopalisko, i z tego powodu namówił właściciela, aby się z niemi udał do Warszawy.

Jakoż żydek Płocki pieniążki te do Warszawy przywiózł, ale je nie zaraz P. Beyerowi pokazał, za czem poszło, że zanim się one do tego ostatniego dostały, już z pomiędzy nich około 100 sztuk wybrał dla siebie inny lubownik średniowiekowej numizmatyki. W każdym atoli razie to co P. Beyer nabył, obejmowało jeszcze przeszło 800 sztuk, obok których było nieco ozdób jubilerskich, później P. Bolesławowi Podczaszyńskiemu ustąpionych.

Zakupione przez P. Beyera monety przebiegałem tylko pobieżnie będąc właśnie w tej epoce innemi zatrudnieniami zajęty, sam właściciel przeglądał je skrupulatnie, w całej jednakże partyi znalazł tylko 171 sztuk godnych zachowania, reszta bowiem całkiem nieczytelna, wartość jedynie metalu przedstawiała. Pomiędzy temi sztukami znalazł się jeden pieniądz Byzantyński, 2½ Kufickich, 3 Czeskie, 23 Anglosaksońskich, a reszta rozmaite Niemieckie.

Ze znanych typów Polskich były tylko w tem wykopalisku 2 czy 3 sztuki z szczątkowym napisem PRINCES POLONIE, ale obok nich znajdował się pieniądz zupełnie nowy, który się później w Starodworku powtórzył, nadzwyczaj grubej roboty, przedstawiający w barbarzyńskich nieledwie rysach z jednej strony na prost patrzące popiersie, po drugiej również niezgrabny krzyż. Napisy choć po obu stronach z przyczyny skośnego uderzenia stempla a może nawet oberznięcia monety nie zupełne, imię Bolesława niewątpliwie przedstawiają. Pieniądz ten do żadnego z Czeskich Bolesławów niepodobny, i raczej wschodnie monety swym rysunkiem naśladujący, jedynie tylko naszemu Bolesławowi Chrobremu przypisywanym być może.

P. Beyer zatrzymawszy dla siebie sztuki Polskie, całe zresztą wykopalisko posłał swemu korrespondentowi znanemu w świecie numizmatycznym P. Groote do Hannoweru, który zamierzył ogłosić szczegółowy onego opis. Czy i gdzie tego dopełnił nie jest mi wiadomo.

W drugiej części monet Ciechanowskich, która się później po rękach wielu lubowników rozeszła, znajdowały się same tylko Niemieckie i Anglosaksońskie solidy, z przymięszaniem kilku Czeskich, a w tej liczbie jednego Jaromira. Między Niemieckiemi znalazł się w pięknym bardzo okazie pieniądz Henryka z kufickim na odwrociu napisem, znany Lelewelowi i przez niego opisany jeszcze z Trzebuńskiego w r. 1824 znalezionego wykopaliska.

Wykopalisko pod Lądem i Słupczańskie

W tem miejscu wypada zaznaczyć wzmiankę o wykopalisku pod Lądem czyli Lendą w powiecie Konińskim, którego znalezienie przypadło po r. 1864, to jest po zaprowadzeniu nowej administracyi w Królestwie. 

Kiedy właściwie i w jakich okolicznościach nastąpiło, kto je znalazł i gdzie się podziało, napróźno starałem się dowiedzieć. Pogłoska o niem już od dawna po Warszawie chodziła, a dotąd pokazał się z niego jeden tylko, ale za to bardzo ważny i wcale nie znany Bolesławowski pieniążek, mający z jednej strony coś na kształt głowy na prost, a przynajmniej czuprynę, pod nią zaś znak do kotwicy podobny. Z drugiej niezwykły na monetach krzyż Jerozolimski podwójnemi obrysami naznaczony. Kilka widocznych liter napisu strony głównej nie pozwala wątpić, że moneta nosi na sobie imię Bolesława; po drugiej najwyraźniej wypisany SCS PETRVS pation miasta i katedry w Poznaniu. Że monetka nie jest Czeską, a tem samem Polską być musi, o tem jeden rzut oka na nią przekonywa; waży gran 20.

Być może iż z tego samego wykopaliska pochodzi ów kociołek brąz< wy, którego szczegółowy opis znajdujemy w Kwietniowych numerach Kaliszanina z r. 1871 i monety które w liczbie 250, wkrótce potem do Kalisza nadesłano. Wszystko to bowiem pochodziło z jakiejś miejscowości dzisiajszego powiatu Słupeckiego, którą właśnie być może okolica niegdyś Klasztoru Lędzkiego o 2 mile od Słupcy odległa.

Monety Słupczańskie, o których tu wspominam przeglądane były szczegółowo przez P. Szaniawskiego Archiwarjusza i numizmatyka Kaliskiego. Znalazł on między niemi znaczną ilość tak zwanych Wendyjskich miseczkowatych denarów, na niektórych się nawet imienia doczytał. Było także nieco Henryków i 10 sztuk monet zagadkowych, a z resztą były same Ottony z imieniem Adelajdy, i Kotońskie.

Pomiędzy zagadkowemi monetami tego wykopaliska które miałem sposobność bliżej oglądać, znalazłem 3 takie, które większe z naszemi ówczesnemi monetami niż z jakiemikolwiek innemi przedstawiają podobieństwo.

Pierwszy z nich z jednej tylko strony wybity jest połową denara dawno znanego, ale dotąd nie odczytanego, którego jeden okaz posiadał w swoim zbiorze niegdy Tadeusz Wolański, a jaki się w r. 1869 także pokazał pod Płońskiem. Okaz Słupczański był na połowę przełamany i obie połowy doskonale się z sobą schodziły. Ważył gran 10.

Na drugiej monetce ślad imienia Bolesławowskiego był widoczny. Z jednej strony Niemiecka kapliczka, z drugiej krzyż od Niemieckiego całkiem odmienny. Dosyć cienka i mocno pogięta ani wagą swoją ani powierzchownością do Czeskich Bolesławów niepodobna. Ważyła tylko gran 11, to jest prawie połowę względem wagi naszych pod panowaniem Chrobrego wybijanych denarów.

Na trzecim pieniążku z pozostałych liter napisu, trudno się było domyślać całej legendy. Z jednej strony mogłoby być inclitus z drugiej oprócz litery O z kropką w środku i krzyża albo litery X nic pewnego wypatrzyć nie było można. Krzyże atoli środkowe po obu stronach denaru widzieć się dające, uderzają podobieństwem swojem do krzyżów na solidach Mieszka I-go i niektórych Bolesława Chrobrego, a nawet późniejszych Bolesława Krzywoustego denarach. Pieniążek ten cięższy jest nieco od poprzednich i do 15 gran dochodzi, ale powierzchowność wielce ma do poprzedzającego podobną, a nawet razem z tamtym giętym być musiał; pogięcia bowiem obu pieniążków prawie zupełnie z sobą się schodzą.

Rysunki tych pieniążków znajdzie czytelnik na tablicach 1-ej i 3-ej w atlasie przy drugim tomie obecnego dzieła. Również o czasie ukrycia w ziemię tych monet nic pewnego dzisiaj powiedzieć nie można. Za mało ich się pojawiło, i w ogólności za mało Słupczańskich pieniążków dostało się pod kontrolę nauki, aby wystarczały do poparcia jakich bądź wniosków.

Wykopalisko Gnieźnieńsko-Trzemeszeńskie

Około roku 1870 przy prowadzeniu robót ziemnych dla budującej się pod ów czas drogi żelaznej od Poznania, ku Toruniowi i Bydgoszczy, w jakiejś miejscowości między Gnieznem a Trzemesznem, dostrzeżono rozsypane już w ziemi stare pieniądze, które się zaraz po różnych rozbiegły rękach. Kilkanaście z nich dostało się P. Beyerowi, około 30 innych miał sposobność widzieć, a mówiono mu że około 200 sztuk znajduje się u jednego z obywateli Wielkiego Księstwa Poznańskiego.

Sądząc z tego co widzianem być mogło, wykopalisko to obejmowało głównie monetę Czeską z imionami Książąt Bolesława i Władywoja, między którem był jeden BSACISLAV—VSEBOR. Oprócz tego znajdowały się jeszcze zwykłe solidy Ottona i Adelajdy, i jeden pieniądz Biskupa Augsburgskiego Luitpolda. Zastanawia tu brak pieniędzy Książąt Jaromira i Odalryka; dopóki jednak owe 200 sztuk przynajmniej obejrzanemi nie będą, trudno ztąd jakieś wyprowadzać wnioski. Wspominam o tem wykopalisku dla tego jedynie, że w niem pomiędzy innymi Bolesławami poprawnej i widocznie Czeskiej roboty, znalazły się trzy okazy pieniążka z tem samem imieniem, ale tak planem rysunkowym, jak postacią liter i w ogólności całą fabryką od tamtych odmienne. 

Pieniążek ten przedstawia po jednej stronie niezgrabnie wyrobioną głowę w prawo z napisem BOLIZLAV z drugiej zwykły monetom Ottonowskim kościół z napisem Cesarzowej Adelajdy ATELHAT. Oczywiście pieniądz ten wyszedł z takiej fabryki, w której jednocześnie denary Bolesława i denary Ottona z Adelajdą były wybijane.

Przy rozbiorze wykopalisk w Goszczynnie, Łęczycy i t. d. zwróciłem już uwagę czytelnika na tę okoliczność, że największa część, tak często u nas wynajdowanych zagranicznego typu pieniędzy, przez naszych złotników była wyrabianą. Czy gdzieindziej miało miejsce podobne podrabianie obcej monety, nie wiem; numizmatycy sąsiednich krajów nie zwrócili dotąd uwagi na tę osobliwość. U nas jest ona do oczywistości widoczną; pieniądz Bolesławowski z Adelajdą mógł być jedynie wybitym przez podobnego podrabiacza, który do naśladowania rozmaitych monet gotowe posiadał stemple, i przez nieuwagę jedne z drugiemi mieszał.

Pieniądz ten Czesi za swoją uznają monetę, i przypisują Bolesławowi 3-u; można widzieć jego wyobrażenie na tablicach numizmatycznych, zamieszczonych w Pamiątkach Archeologicznych, które już wyżej miałem sposobność powoływać, a znamy inny jeszcze Bolesławowski pieniądz, z tem samem imieniem Adelajdy, na którym w miejscu głowy znajduje się krzyż o czterech między ramionami kulkach, Polskim monetom właściwy, a na Czeskich niewątpliwych dotąd niedostrzegany. Pieniążki te fabryką swoją do tych ostatnich w niczem nie podobne, zdaniem mojem jedynie do naszego Bolesława Chrobrego należeć mogą.

Wykopalisko Lednogórskie

Zdaje się że wydobyte zostało z ziemi około roku 1850, ale ani ilości znalezionych w niem monet, ani okoliczności znalezieniu temu towarzyszących, zaznaczyć tu nie podobna, Ówczesny bowiem właściciel Lednogóry, któremu część przynajmniej tego skarbu się dostała, żadnej za życia swego nie podał o nim wiadomości, i dopiero po jego śmierci pozostała familija z owych monet zrobiła dar dla Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu. Było ich wtedy około 70 sztuk, pokrytych czarną, jednostajną patiną, co przekonywało, że w samej rzeczy wszystkie z jednego pochodziły źródła. Z kartek, któremi były poobwijane, widać że je pierwotny właściciel komuś z numizmatyków, dla wyczytania i oznaczenia epoki powierzał; miał je mieć w swojem ręku Lelewel, ale w owych kartkach ani jego pisma, ani też sposobu zapatrywania się nie widać. 

W tem co się Poznańskiemu Towarzystwu Przyjaciół Nauk dostało, znalazłem jak zwykle, przeważającą monetę Niemiecką. Wyraźniejsze okazy przedstawiały imiona Bernharda Saskiego i Henryka 2-go ostatnie z popiersiem i napisem HENRIC REX bardzo pięknie dochowane. Obok tego znajdowały się pieniążki Anglo-Duńskie Kanuta i Czeskie Odalryka, z naszych zaś był solidus Mieszkowy w odmianie b, to jest od Płockich, Rzewińskich i Łęczyckich lżejszy i w stemplu odmienny, na którą to różnicę miałem już sposobność zwrócić uwagę czytelnika w przypisie do objaśnień wykopaliska w Rzewinie, i nad którą go jeszcze obszerniej w swojem miejscu zastanowię.

Wielka szkoda, że monet Lednogórskich tak mała jedynie pozostała próbka, z której epoka ukrycia onych w ziemię dokładnie ustanowioną być nie może, a byłoby to rzeczą nader ważną dla ocenienia czy owa Mieszkowa moneta w tem wykopalisku znaleziona, a od Rzewińskiej w wadze i rysunku odmienna, razem z tamtą z czasów Mieszka I-go pochodzi, czy też ją raczej do epoki Mieszka 2-go odnieść nie wypada.

W każdym razie tyle jest pewnem, że zakopanie skarbu w Lednogórze przypadło już po r. 1012 w którym Książe Odalryk tron Czeski objął, a z monety Bernharda duka Saskiego, którą numizmatycy zwykle Bernhardowi 2-mu przypisują możnaby wnosić, że miało miejsce dopiero w drugiej połowie XI-go wieku, do której z naszych monarchów bardziej się nadaje Mieczysław’ 2-gi niż pierwszy. 

Zwykłych miseczkowatych denarów, tak zwanego Wendyjskiego stempla, nie masz wśród monet Lednogórskich Towarzystwu Przyjaciół Nauk w Poznaniu ofiarowanych, ale trudno zaręczyć, aby ich wcale w tem wykopalisku nie było, tem bardziej że znalazł się w pośród nich podobnej fabryki, choć nieco większych rozmiarów denar z krzyżem kawalerskim i jakimś szczątkowym i nierozumiałym po obu stronach napisem.

Wykopalisko Płońskie
W miesiącu Sierpniu 1869 roku żydek z Wyszogrodu przybyły, przywiózł do Warszawy znaczne monet średniowiekowych wykopalisko. Szukając na nie najkorzystniejszego nabywcy, próbował szczęścia u rozmaitych złotników, oraz w Warszawskiej probierni, i uroniwszy tym sposobem około 40 łutów (co nie wielką cząstkę całości stanowiło), pozostałą resztę P. Beyerowi do nabycia zaofiarował, oświadczając przytem, że miejsca wykopania owych pieniędzy dokładnie nie wie, tyle mu tylko jest wiadomem, że z niedalekich okolic Płońska pochodzi.

P. Beyer nabywszy wykopalisko i dowiedziawszy się od pierwotnego właściciela gdzie co z takowego na bok odeszło, niektóre partye poodkupował, a inne do należytego obejrzenia i rozpoznania miał sobie powierzone. Zajął się też niem niezwłocznie, a oddzieliwszy sztuki rozeznać się dające, sporządził z takowych bardzo szczegółowy spis, wielu figury zamieścił a nad innemi poczynił trafne uwagi, jakie mu wieloletnie doświadczenie i obeznanie się z tego rodzaju historycznemi materyałami nastręczyły. Tej pracy P. Beyera zawdzięczam, źe o wykopalisku Płońskiem dokładne czytelnikowi będę mógł dać wyobrażenie.

Obejmowało ono blizko 12 funtów srebra, licząc na nową Polsko-Rossyjską wagę, z czego kawałki kruszcu bez żadnej formy wprost na piasek wylewane i 14-ą mniej więcej próbę trzymające 2 funty i przeszło 22 łuty czyniły. Samej monety zatem było przeszło 290 łutów, a na liczbę przeszło trzy tysiące sztuk.

Po kilkakrotnem skrupulatnem przejrzeniu całości i wyłączeniu z niej nieczytelnych, a tem samem do żadnych badań nieprzydatnych okazów, zostało jeszcze przeszło 900 sztuk, nad któremi numizmatyczne postrzeżenia mogły być poczynione. Stopiono zaś przeszło 2000 sztuk, z czego czwartą część stanowiły same miseczkowate, tak zwane Wendyjskie denary, lichego po większej części dochowania. W pozostałej partyi znajdowało się monet ścisłe Polskich 3, tak zwanych Wendyjskich denarów 23, Czeskich 72'/2 Węgierskich 46, Angielskich około 100 resztę zajmowały rozliczne monety Niemieckie Cesarskie, oraz wielu książąt i prałatów. 

Ponieważ całe to wykopalisko przeszło ostatecznie na własność znanego z nauki i gorliwości numizmatyka P. Dannenberga w Berlinie, od niego zatem mamy prawo spodziewać się szczegółowego opisu wszystkich znalezionych w niem typów. Nie uprzedzając zatem zdania szanownego współpracownika na tem samem polu, wyliczę tylko imiona władców i miejscowości, jakich dostarczyło dla nauki i badań archeologicznych, to albowiem będzie już dostateczne do wyciągnienia potrzebnych dla naszej numizmatyki wniosków.

Pomiędzy Czeskiemi monetami znajdowały się w niem imiona Bolesława (III) (999—1004) Odalryka (1012—39) Brzetysława I (1037—1055) Spitygniewa (1055—1061) iWratysława (1061—1086) Solidów Jaromira (1004—1012) wcale nie było. 

Węgierskie monety rozpoczynały się od Stefana (1000—1038) dalej szły Piotra (1038—41 i 1044—47) Samuela Aby (1041—1044) a kończyły się na Andrzeju (1047—1060). Z pomiędzy Polskich dwa były z imieniem Bolesława, a mianowicie jeden z napisem DVX INCLITVS taki sam jaki był widziany w Rzewinie i pod Płockiem, ale więcej nierównie zniszczony, na którym z napisu po stronie głowy jedynie litery S DVX a po stronie odwrotnej NCL pozostały.

Drugi jednostronny z napisem BOLESLAVS REX podobny do tego, jaki się znalazł pod Płockiem i gdzieś w Wielkopolsce. Z liter napisowych na okazie Płońskim tylko BOLIZ dały się wyczytać.

Trzeci typ z liczby Polskich więcej zagadkowy, jest ten sam, którego figurę w poprzedniem dziełku mojem podług tablic przez niegdy Tadeusza Wolańskiego przygotowanych pod liczbą 4 zamieściłem. Na okazie Płońskim tyle nawet nie było widać co na okazie Wolańskiego. Z napisu tylko litery EXPE były widoczne.

Z liczby tak zwanych Wendyjskich denarków uszły stopienia jedynie wyjątkowe, u nas rzadko natrafiane typy. 

Oprócz zwyczajnych (P. P. T. 12 a—i) na których z jednej strony zwykle się napis znajduje, z którego P. Beyer wybrał 5 tylko okazów odmienność w napisie tej strony jak np. X_P, A_P, A_H przedstawiających, i drugich z krzyżem Patryarchalnym (P. P. T. 12, k—t) z których także jedynie 3 sztuki za godne ocalenia z powodu odmiany w napisie uznanemi zostały, było między niemi 5 jeszcze typów, takich mniej więcej, jakie opisał P. Dannenberg w sprawozdaniu z jednego wykopaliska znalezionego na Pomorzu. 

Typy te odznaczają się nierównie lepszą od innych robotą i szczególnym kształtem chorągwi, jaka na niektórych widzieć się daje. Znaczenie onych trudno dziś odgadywać, albowiem raz się dopiero ukazały na Pomorzu, u nas wprawdzie dwa razy, ale zawsze w szczuplej nader liczbie. Tyle tylko o nich powiedzieć można, że są od innych miseczkowatych denarów późniejsze.

Angielskie monety rozpoczynały się od Etelreda II (978—1016) i dostarczały prócz tego imion: Kanuta (1017—1030), Harolda (1030—1040), Hardyknuta (1040—1042) i Edwarda (1042—1066). Tego ostatniego pieniędzy żadne z bliżej znanych wykopalisk dotąd nam nie przedstawiało. Obok tego rzadkie poprzednie szterlingi z epoki Hardyknuta, tutaj w znacznej pojawiły się rozmaitości i liczbie.

Najliczniejsze przecież ze wszystkich były monety Niemieckie. Cesarskie dostarczały głównie imion Henryka (II 1002—1024, III 1039—1056, IV 1056—1084) i Konrada (1024—39). Solidów z imieniem Ottona było stosunkowo mało, albowiem część ich najznaczniejsza z imieniem Adelajdy do tygla poszła.

Cesarskie monety tego wykopaliska bite były w miastach następujących: w Andernach, Augsburgu, Bruxelli, Cham, Dewenter, Dortmund, Duisburgu, Erfurcie, Eichstatt, Fuldzie, Kolonii, Leodium, Magdeburgu, Minden, Moguncyi, Neustatt, Naumburgu, Quedlinburgu, Ratyzbonie, Remagen, Salzburgu, Spirze, Spinał, Toul, Trewirze, Thiele, S-t Troja, Wortheimie, Worms i Wurzburgu, słowem w 31 miejscowościach.

Co się tyczy innych Niemieckich Książąt i Prałatów, tych imiona na pieniądzach z pod Płońska chronologicznie mniej więcej ułożone, w następującym przedstawiają się obrazie:

W ogóle imion Niemieckich Książąt Z tego ogólnego wyliczenia monet pod Płońskiem znalezionych okazuje się, że najpóźniejsze z nich są denary Czeskie Księcia Wratysława który dopiero w roku 1061 na książęcej zasiadł stolicy. Zakopanie więc samego skarbu nastąpić mogło mniej więcej około r. 1065, to jest w 8 lat po wstąpieniu na tron Polski Bolesława śmiałego.

Monet z imieniem tego ostatniego w skarbie Płońskim nie było, dwa bowiem nasze Bolesławy tam znalezione o 40 lat były wcześniejsze. Z tych zatem 40 lat nie mamy innej krajowej monety, jak tylko owe miseczkowate tak zwane Wendyjskie denary. Okoliczność ta dwa konieczne nastręcza wnioski:
1) że w tej zagadkowej monecie mamy całe przedstawienie pomników mennicznych poprzedniego monarchy Kaźmirza,
2) że ją jeszcze w pierwszych latach panowania Bolesława śmiałego wybijać musiano. Zdaje się także że wybijanie to rozpoczęło się jeszcze za życia Mieszka 2-go, lubo niektóre wykopaliska tej samej epoki, a nawet późniejsze, monet z imieniem tego ostatniego dostarczały.


Wykopalisko Majkowskie
W dniu 25 Września 1865 roku we wsi Maj kowie, ćwierć mili od Kalisza oddalonej, nad samą drogą prowadzącą do Warszówki, parobek Karczmarski wydobył z ziemi naczynie z czarnej gliny, z kształtu do dzisiajszych dojanek podobne, a około półtorej kwarty objętości mieć mogące, w którem się znajdowały rozmaite srebrne szczegóły kobiecego stroju, a przy tem srebro siekane i monety. Ponieważ główną część tego wykopaliska stanowiła jubilerszczyzna, oraz przygotowany do jej wyrobu kruszec, monet zatem samych nie wiele w owym naczyniu znajdować się mogło.

Miał sposobność oglądać je i bliżej się nad niemi zastanawiać P. Szaniawski Archiwaryusz i Archeolog Kaliski, a to co w nich dostrzegł, zanotował skrupulatnie, i mnie z tego zanotowania korzystać dozwolił. Między monetami pod Majkowem znalezionemi, zauważył przedewszystkiem P. Szaniawski nieco pieniędzy Kufickich już całych, już na połówki lub ćwiartki połamanych; z Cesarskich znalazł Ottony z Adelajdą i inne, oraz Henryki Kolońskie i Mogunckie; znalazł dalej Czeskie z imieniem Odalryka, oraz Bolesława z rączką i napisem PRAGA, z Węgierskich Stefana, a z Angielskich Etelreda 2-go. Tym wszystkim typom w niewielkiej ilości znajdującym się w garczku Majkowskim, towarzyszyło mnóstwo tak zwanych Wendyjskich talerzykowatych pieniążków z nieczytelnemi napisami i jeden Polski PRINCES POLONIE licho dochowany i z barbarzyńskim napisem.

Ozdoby jubilerskie z tego wykopaliska w lepszym stanie będące i do zachowania zdolne, przeszły do zbioru Edwarda Barona Rastawieckiego. Były między niemi naszyjniki i zausznice dętą wykonywane robotą, oraz rodzaj opaski na rękę z grubego drutu splecionej, wszystko ze srebra prawie 16-ej próby. — O tych ozdobach a zarazem o monetach z niemi znalezionych zdał sprawę obszerniej P. Karol Beyer w numerze 346. Tygodnika Illustrowanego za r. 1866.


Wykopalisko z pod Kłecka

W roku 1853 w miesiącu Czerwcu, niejaka Józefa Lewandowska, żona mularza z miasteczka Kłecka w Wielkopolsce o 2 mile od Gniezna odległego, przy strychowaniu brózdy w ogrodzie na przedmieściu Małkowie, o 20 kroków od wielkiego jeziora Kłeckiego położonym, znalazła niewielką ilość monet starożytnych, wraz z kawałkiem srebra około 4-ch łutów ważyć mogącym. Srebro to wraz z pieniędzmi nie miało już żadnego ochronnego naczynia, lecz pomieszane z niemi skorupki jedne płaskie, drugie wypukło-wklęsłe, każą mniemać że były zachowane pierwotnie w glinianym garnku, a w chwili wynalezienia na półtorej stopy w ziemi leżały.

Część tych monet przeszło sztuk 60, dostała się hrabi Węsierskiemu, Członkowi 1-ej Izby w stanach Sejmowych Pruskich, który nietylko powyższych wiadomości o samem wykopalisku raczył mi łaskawie udzielić, ale i posiadane z niego sztuki do Warszawy dla naocznego obejrzenia nadesłał.

Powtórzyło się między niemi najwięcej takich solidów, jakie się w Rzewinie, Goszczynnie, Sierpowie i pod Łęczycą znalazły, lecz było także kilka tam niewidzianych, które świadczą że pieniądze pod Kłeckiem znacznie później niż tamte musiały się dostać do ziemi. 

W nadesłanej do Warszawy przez hr. Węsierskiego partyi widziałem (nie licząc pieniążków w drobne połamanych kawałki).

a) z monet Węgierskich:
Stefana (997—1038) - sztuk 3.
Piotra (1038—1041) - ułamek.
Andrzeja (1046—1060) z napisem PANNONEIA - sztuk 2½.
Salomona (1058—1085) - sztuk 1.

b) z monet Czeskich:
Spitigniewa (1055—1060) z S-m Wacławem - sztuk 1.

c) z monet Anglosaksońskich:
Etelreda (978—1016) - sztuk 1.
Kanuta (1016—1036) - sztuk 1.
Harolda (1036—1040 - sztuk 1.

d) z monet Niemieckich:
Ottonowskie (936—1001):
Ottona i Adelajdy cienkich i lekkich - sztuk 3.
ODDO REX R. COLONIA niedobity - sztuk 1.
OTTO IMPERATOR. R. COLONIA - sztuk 1.
Henrykowe:
z rączką i napisem REX - sztuk 2.
bity w Ratyzboni - sztuk 1.
bity w Augsburgu - sztuk 1.
bity w Augsburgu bez popiersia - sztuk 1.
z twarzą w prost NEMETIS CIV - sztuk 1.
Konrada COLONIA - sztuk 1.
Hermana Arcyb: Kotońskiego (1036—1055) - sztuk 1½
Bernulfa bisk: Utrechtu (1037—1054) - sztuk 1.
Brunona Arcyb.: Wurzburskiego (1034—1045) - sztuk 1.
Miasta Magdeburga z S-m Maurycym - sztuk 1.
Miasta Bonn - sztuk 1.
rozmaitych Niemieckich zatartych - sztuk 10.

W towarzystwie powyższych monet znalazł się jeden pieniążek z rączką i krzyżem Anglosaksońskim z napisem BSACISLAV VSEBOR długo za monetę Bolesława Chrobrego uważany, obecnie zaliczany stanowczo między Brzetysławy Czeskie, i 24 denarów miseczkowatych Wendyjskiemi zwykle zwanych.

Z monet niewątpliwych tego wykopaliska, najdawniejsze są Etelreda 2-go (977—1016) a najpóźniejsze Czeskie Spitigniewa (1055—1061) oraz Węgierskie Andrzeja (1046—1058) i Salomona (1058—1085), zkąd widać że czas ukrycia onego w ziemie wypada około roku 1060, to jest już za panowania Bolesława Śmiałego, którego przecież żaden nie znalazł się pieniądz na 65-u sztukach przez hr. Węsierskiego do Warszawy nadesłanych.

Sądząc po szczegółach jakie nam o samem wykopalisku tych monet udzielone zostały, zważywszy przy tem że na powyższą ogólną onych ilość znalazło się 23 całkiem odmiennych typów, należy wnosić, że szczupła tylko cząstka tego wykopaliska została dla nauki ocaloną, i że ono nierównie więcej podobnych pieniędzy zawierać w sobie musiało. Trudno bowiem przypuścić, aby oszczędny i o zachowanie mienia swego troskliwy zbieracz ukrywał w ziemi typy pojedyncze, jakby dla lubowniczej ciekawości odkładane, zwłaszcza z monet od 80 lat przynajmniej w obiegu będących, tem bardziej kiedy im towarzyszyły drobne ułamki, oraz 4-o łutowa sztabka wytopionego juz srebra.

W każdym przecież razie, choć w tak szczupłych przedstawiające się rozmiarach, i choć żadnego typu Polskiego w sobie nie mieści, nie jest dla naszej numizmatyki obojętne. Czas bowiem jego zakopania przypada na taką epokę z której niewątpliwe Polskie pieniądze znaleść się były powinny. Panował wtedy u nas Bolesław Śmiały, tego moneta z innych wykopalisk jest znaną, a jednak takiej między Kłockiemi pieniążkami wcale nie było, a że znalazły się przy nich owe miseczkowate pieniążki Wendom zwykle przypisywane, które jakiś czas i w Polsce powszechny jak widać miały obieg, i które dotąd zastępują w naszej numizmatyce pomniki menniczne z czasów Kaźmirza I-go, okoliczność ta naprowadza na ten sam wniosek, jaki i wykopalisko Płońskie nastręczyło, a mianowicie: że i Bolesław Śmiały jakiś czas podobną monetą potrzebę obiegową zaspokajał, dopóki wyraźnego imienia swego na pieniądze nie wprowadził.


Wykopalisko pod Gieczem
W lecie 1873 roku znalezione zostały pod miasteczkiem Gieczem w Wielkiem Księstwie Poznańskiem stare monety X i XI-go wieku. Miejsce samo znalezienia zwane przez lud Gorzno i kiedyś jeziorem do koła oblane, jeszcze przed kilką laty przedstawiało pewną wyniosłość odwiecznemi dębami porosłą, na której wedle tradycyi stać miał zamek Króla I rzemysłowa. Po wycięciu dębów, kiedy pozostałą porębę na orną rolę zamienić postanowiono, przy pierwszem nieledwie zapuszczeniu lemiesza u stóp samej góry, wyorano garnuszek kwartę lub nieco więcej obejmować mogący, a starą monetą, kawałkami rąbanego srebra i ułamkami srebrnych niewieściego stroju przyborów napełniony.

Sekretarz Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu P. Feldmanowski dowiedziawszy się o tem udał się osobiście na miejsce, ale z całego zapasu wyoranych monet znalazł mało co więcej nad 200 sztuk które się właścicielowi gruntu dostały, i z nich około 30 dla zbiorów Towarzystwa wybrał. Oprócz miseczkowatych denarów z napisem RIXA VERH nic między niemi nie było, coby naszą numizmatykę obchodzić mogło, a znalezione w pośród nich małe pieniążki Czeskie Brzetysława długo za monetę Brzetysława 2-go poczytywane których wcześniejszą epokę udowodniło niżej opisane wykopalisko Pinczowskie, datę zakopania tego skarbu w ziemię oznaczają na drugą połowę XI-go wieku.

Oprócz onych trzydziestu kilku pieniążków tego wykopaliska które się dostały do zbiorów Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, nic więcej z niego nie widziałem, szczegóły zaś o okolicznościach znalezieniu skarbu towarzyszących wspomniony wyżej P. Feldmanowski łaskawie mi udzielił.


Wykopalisko Pinczowskie
Opisałem obszerniej w Bibljotece Warszawskiej z roku 1847, tu więc streszczę tylko ten opis o tyle, o ile to do całości przedmiotu jest potrzebnem.

Znalezione zostało w miesiącu Październiku 1874 r. a zawierało oprócz monet rąbane kawałki srebra i różne jubilerskie ozdoby. Ozdoby te ważące razem 168 łutów wykonane były z czystego srebra, dosyć misterną w X-m i XI-m wieku upowszechnioną robotą. Pomiędzy niemi były dwie dętki całkowite, prawdopodobnie z naszyjnika pochodzące, była jedna połamana wprawdzie, dająca się przecież odbudować, a z resztą same ułamki. 

Srebra niewyrobionego znajdowało się 169 kawałków, razem łutów 71½ ważących, a mianowicie: jeden kawałek ważący łutów 3, trzy po łutów 2, dwa po 1½, ośm kawałków jednołutowych, sześć po gran 180, dziewięć po gran 120, trzydzieści dwa po 60, tyleż po 40, dwadzieścia sześć po 30, trzydzieści ośm po 20, czterdzieści po 15, trzy po gran 10, a sześć pięciogranowych. Większe kawałki srebra wylewane były po prostu na piasek bez żadnej formy, mniejsze widocznie odrąbywane z większych narzędziem do dłóta podobnem, ale zarazem u dołu i z boku ostrze mającem. Zdaje się że w tem odrąbywaniu starano się spółmierność z kawałkami całkowitemi zachować.

Pieniądze były jedne całkowite, inne w sztukach połamanych, albo pociętych na połówki, ćwiartki, a nawet mniejsze kawałki. Pomiędzy temi ułamkami można było rozpoznać ślady monet Etelreda 2-go Angielskiego (978—1016) Hermana Arcybiskupa Kotońskiego (1036—1056) Ottonowskich z krzyżem i świątynią i denarów miseczkowatych Wendyjskiemi zwykle zwanych.

Monet całkowitych było tylko 49, a między niemi znajdowały się:
a) Węgierskie Stefana I (997—1038) REGIA CIVITAS - sztuk 3.
Węgierskie Andrzeja I (1046—1060) REGIA CIVITAS - sztuk 1.
Węgierskie Andrzeja I (1046—1060) PANNONEIA - sztuk 13.

b) Czeskie przypisywane Brzetysławowi II (1095—1106) - sztuk 2.
Czeskie Spitigniewa (1055—1061) - sztuk 1.

c) Niemieckie z krzyżem i świątynią Ottonowską - sztuk 4.
Niemieckie Henrykowe z rączką - sztuk 1.

d) Wrocławski denar bardzo grubej roboty z głową Ś-go Jana i chorągwią czy też z świecznikiem żydowskim znany z katalogu niegdy Tadeusza Wolańskiego - sztuk 1.

e) Wendyjsko-Polskie miseczkowate z krzyżem patryarchalnym - sztuk 12.
Wendyjsko-Polskie miseczkowate z krzyżem prostym - sztuk 9.

Pomiędzy ostatniemi nie było żadnego z całkowitym Ryxy, ale imieniem na jednym nieco wyraźniejszym można było wyczytać w otoku SCS (Sanctus) PETRYS. Lelewel uważa w tym napisie dowód wybicia wspomnionego denaru w mennicy Poznańskiej, gdyż katedra tameczna zbudowaną jest pod wezwaniem Ś-go Piotra, tak jak Wrocławska pod wezwaniem Ś-go Jana Chrzciciela, i miasto samo Poznań kluczów Piotrowych w herbie swoim używa.

Z pomiędzy Polskich monarchiczne imię na sobie noszących znalazł się tylko jeden Bolesław przed tem nieznany, a co najosobliwsza Sławiańskie litery w napisie noszący. Monetka ta w jednym okazie tylko znaleziona, 16 gran z górą ważąca, spękana i długim obiegiem wytarta pozwalała widzieć na stronie głównej słabe ślady popiersia, twarzą wprost obróconego, w płaszczu klamrą zapiętym i kilka wyraźnych liter Cyrylskiego Alfabetu BOH ... ECH .... BL, na stronie zaś odwrotnej krzyż patryarchalny, a z napisu otokowego tylko litery HEC ... BR, reszta bowiem zatarta. Słowem na obu stronach tego pieniążka wyczytujemy imię Bolesława w Ruskiem wypisanego narzeczu. Waga jego okazuje, że nie może to być inny Bolesław jak Chrobry panujący w Polsce.

Z wyliczenia monet Pinczowskiego wykopaliska pokazuje się że nieprzerwany ciąg panowań różnych książąt dochodzi między niemi tylko do r. 1060, a kończy się monetą Czeską Spitigniewa (1055—1061). Po niej następuje 34 lat wcale nie zapełnionych i znowu wychodzą dwa denary, zwykle przez numizmatyków do panowania Brzetysława 2-go odnoszone.

Takiego wypadku w żadnem wykopalisku przypuszczać nie można, ale należy raczej mniemać, że owe jeszcze przez Voigta Brzetysławowi 2-u przypisywane monetki do Brzetysława I-go należą. W samej rzeczy, chociaż od innych solidów tego ostatniego są mniejsze, rylcem jednak swoim więcej się do nich, jak do innych niewątpliwych Brzetysława 2-go monet zbliżają. Srebro w nich czyściejsze niż w monecie Spitigniewa, a powierzchnia przez obieg więcej niż na tamtym starta.

Tym sposobem wykopalisko Pinczowskie w tablicę chronologiczna ułożone tak się przedstawia:
Monety Anglosaksońskie Etelreda II (978—1016)
Monety Polskie Bolesława Chrobrego (992—1025)
Monety Węgierskie Stefana I (997—1038)
Monety Kotońskie Hermana 2 biskupa (1036—1056)
Monety Czeskie Brzetysława I (1037—1055)
Monety Węgierskie Andrzeja I (1046—1060)
Monety Czeskie Spitigniewa (1055—1061)

Czas zakopania onego wypada na lata 1055—1058, to jest pod koniec panowania Kaźmirza I-go, do którego epoki już tylko owe talerzykowate pieniążki Wendyjskiemi przezywane odnieść się dadzą.

Wykopalisko Pinczowskie jest niezawodnie jednym ze skarbów przez jakiegoś złotnika w ziemię ukrytych, na 71 bowiem łutów srebra po prostu w kawałki rąbanego i 168 łutów rozmaitych ozdób kobiecych, tylko 49 sztuk całych monet w niem się znalazło, a te pięciu łutów nawet ważyć nie mogły.


Wykopalisko w Skrwilnie
Wynalezione zostało w r. 1848 na gruncie kościelnym wsi Skrwilno, w powiecie Lipnowskim położonej, a obejmowało (jak mówiono) około dwóch garncy monet, które w całości miejscowemu proboszczowi się dostały. Proboszcz zatrzymawszy sztuk kilkadziesiąt, całą massę wygrzebanej monety kazał przetopić na srebro. Oswobodzoną zaś od tygla resztę, wydobył później od niego jeden z sąsiednich obywateli, który niemi ówczesny mój zbiorek obdarzył.

Były to monetki z czystego srebra wybite, po obu stronach krzyż wyciśnięty mające, słowem tak zwane Wendyjskie, a według zapewnienia Proboszcza całe wykopalisko miało się składać wyłącznie z tego rodzaju pieniążków. Z tych które mi się dostały, na żadnym zapełnego napisu RIXA nie można było dopatrzeć. Zresztą jednak i wagą i ogólnym wejrzeniem swojem, pieniążkom z podobnym napisem były zupełnie podobne, i niewątpliwie z jednej z tamtemi epoki pochodziły.

Wykopaliska z samej wyłącznie miseczkowatej monety złożone i dawniej u nas niejednokrotnie znajdowano, o czem w pierwotnem dziełku mojem wspomniałem. Z tych były dwa znaczniejsze, jedno pod Chruszczyną w gub. Kieleckiej, drugie pod Grójcem dawniej powiecie Warszawskim znalezione.


Wykopalisko Beyerowskie
Na początku roku 1869 P. Karol Beyer nabył od jednego ze Starozakonnych złotników w Warszawie, całe wykopalisko przed kilkoma dniami do stopienia mu przyniesione, o którego pochodzenie i szczegóły odkrycia sprzedający pierwotnego właściciela się nie rozpytywał, a tem samem objaśnić ich nie umiał, a przynajmniej tem się tłumaczył. Nie mogąc więc nadać mu właściwej nazwy, wziąłem ją od nazwiska tego, który to wykopalisko nabył dla nauki, co z mojej strony tem bardziej się należało, że jego właśnie gorliwości i chętliwości w udzielaniu oryginalnych nawet okazów, winien jestem większą część tego, co w tej nowej mojej pracy czytelnikowi przedstawić mogę.

Wykopalisko w mowie będące obejmowało 96 lutów, w czem 93 łuty stanowiły pieniążki, w liczbie przeszło tysiąca sztuk, a 3 łuty było samych srebrnych siekańców.

Z wyjątkiem Władysława Węgierskiego (1077—1095) i kilkunastu sztuk dawniejszych bardzo niewyraźnych Niemieckich jako to: Kolońskich Ottona i Henryka, Magdeburskich, Wigmana hrabi Hamelandu, oraz kilku barbarzyńskich niewiadomej monety naśladowali, zawierało ono same miseczkowate denary, które Niemieccy badacze północno-zachodnim Słowianom przypisują, a które, jak to rozbiór wykopalisk naucza, musiały stanowić w pewnej epoce jedyną u nas obiegową monetę, jeśli nawet żaden z nich w granicach ówczesnej Polski nie był wybitym.

Między temi pieniążkami jednak większa była niż w innych wykopaliskach rozmaitość, a na wielu innych znaki na denarach z pod Grójca i Skrwilna niedostrzegane. Jakoż niektóre miały w polu, albo wśród liter otokowych, wyobrażenie szczególnego kształtu chorągwi. Takie widziane były także w wykopalisku z pod Płońska.

Inne których pochodzenie od monet Eberharda biskupa Naumburskiego wykazał P. Dannenberg, przedstawiały w polu pastorał pojedynczy, albo z krzyżem obok zamieszczonym. Na innych znowu znajdowały się litery pojedyncze, albo rozmaite niezrozumiałe znaki lub kreski.

Z tych ostatnie jak wykazał P. Dannenberg podług monet miasta Dewenter naśladowane. Inne znowu miały wśród liter i znaków otokowych wyraźne wyobrażenie szali złotniczej.

Te atoli wyjątkowe typy stosunkowo do całości w bardzo małej znajdowały się liczbie. Największą część wykopaliska stanowiły zwykłe denarki z krzyżem patryarchalnym, albo też z prostym (P. P. T. 12), obok typów berło z pastorałem skrzyżowane na sobie przedstawiających (P. P. T. 13). Pieniążków też z napisem RIXA CRVX znaczna była ilość, a napis ten dotąd na jednym tylko typie dostrzegany i na innych typach się znajdował. Częściej jednak napotykały się w napisie otokowym litery VERV, VER, albo HER... Kilka bardzo wyraźnych przedstawiało w napisie z jednej strony CRVX a z drugiej XPI CRVX CHRISTI. Na niektórych napis zdawał się zupełnym, i zwykłemi ćwiekowatemi znakami nieprzedzielonym, pomimo tego (dla mnie przynajmniej) dotychczas jest niezrozumiałym.
Jeden okaz miał w otoku napis SCS PETRVS Sanctus Petrus, podobny jak ten który pod wykopaliskiem Pinczowskiem opisałem.

Najciekawszym jednak typem w tem wykopalisku jest pieniążek w jednym znaleziony okazie, na którym z jednej strony jest zwykły krzyż kawalerski z wyraźnemi w napisie literami EX i śladem trzeciej, z drugiej zaś strony w samym środku niezgrabnie wyrobiony trójlist, z rozrzuconemi do koła bez żadnego perłowego obwodu literami. 

W literach tych nader grubo i niezgrabnie rytych, jakby w pewien rodzaj monogrammów powiązanych, bujna wyobraźnia mogłaby coś na kształt KAZ. POL dopatrzeć i tym sposobem cały napis KAZIMIRUS POLONIAE REX złożyć. Ja ten pieniążek do zagadkowych tylko policzę, dopóki wyraźniejszy jaki okaz nie rozwiąże zamieszczonej na nim łamigłówki, tak jak solidy Bolesławowskie z pod Płocka objaśniły stanowczo również zagadkową, a im zupełnie odpowiednią, w Rzewinie znalezioną monetę; i jak w Księstwie Poznańskiem wydarzone wykopaliska pozwoliły wyczytać sposobem niewątpliwym napisy barbarzyńskie zamieszczone na pieniążku z pod Egersund i na wielu innych jemu podobnych u nas znajdowanych solidach.

Jeżeli pieniądz Władysława Węgierskiego istotnie razem z miseczkowatemi monetami tego wykopaliska znalezionym został, czas jego ukrycia w ziemię koniecznie po r. 1077, a zatem przy końcu panowania Bolesława Śmiałego położyć by wypadało. Byłoby to nową skazówką, naprowadzającą na domysł, że i ten monarcha zastawszy w obiegu mnóstwo pieniędzy Wendyjskiego typu, osobną Polską monetę ze swem imieniem nie zaraz bić zaczął. Ale wspomniony Węgierski pieniążek był tylko jedynym w tym zbiorze, można więc przypuścić że do wykopaliska został dorzuconym. P. Beyer albowiem nie nabył tego wykopaliska z pierwszej ręki, ale od złotnika, zakupem starej monety ciągle się zajmującego, u którego taki wypadek łatwo mógł znaleźć miejsce.


Wykopaliska w Goryczanach i Chromieńcach
Wypada mi w tem miejscu sprostować a raczej uzupełnić niedokładne wiadomości, jakie w poprzedniem dziełku mojem o wykopalisku pod Koprzywnica zamieściłem, a które stały się nawet powodem błędnego przezemnie zrozumienia pochodzących z niego monet.

Wykopalisko to znalezione zostało właściwie we wsi Goryczanach między Ossolinem a Sandomierzem leżącej, około r. 1833 lub 34. Nie miałem sposobności widzenia go tak jak wyszło z ziemi, widziałem jedynie i posiadałem pochodzące z niego beznapisowe pieniążki z ukoronowaną głową i mieczem w ręku, o których tyle tylko dowiedzieć się mogłem, że je gdzieś w okolicach Koprzywnicy wyorano. Oglądał przecież w całości to wykopalisko dziś już nieżyjący, wielce szacownej pamięci Konstanty Świdziński i o nich wiadomości Ignacemu Zagórskiemu udzielił, jak recenzya tegoż na moje dziełko w Bibljotece Warszawskiej zamieszczona zapewnia.

Ta okoliczność, a zarazem ważność samego wykopaliska pod względem naukowym zniewalają mię, abym raz jeszcze zwrócił na nie uwagę światłych czytelników. Wedle zapewnienia Konstantego Swidzińskiego wykopalisko w Goryczanach znaczną ilość pieniążków w sobie obejmowało, a zawierało oprócz zwykłych, tak zwanych Wendyjskich monet, dwa następujące typy:

Pierwszego z tych typów Konstanty Swidziński około 60 sztuk posiadał, i te u niego oglądałem. Drugiego typu nie pokazywał mi wprawdzie, a przynajmniej tego sobie nie przypominam, sądzę jednak, że mogło go być tyleż, jeśli nie więcej, gdyż pieniążek ten liczniejsze nierównie odmiany mający, należał do bardzo pospolitych wcześnie przed odkryciem wykopaliska w Woli Skromowskiej, które go na nowo lubownikom dostarczyło. O stosunkowej ilości Wendyjskich miseczek nic na pewno mówić nie mogę, na te bowiem nikt w ów czas nie zwracał uwagi, i po prostu jako nie potrzebne na bok odrzucał. Musiała ich być jednak znaczna liczba, bo się z niemi częściej jeszcze niż z konikowemi denarami Bolesława można było spotykać.

Wykopalisko w Goryczanach wykazuje zupełną spółczesność dwóch typów, które w pierwotnej pracy mojej prawie półwiekową przestrzenią czasu od siebie rozdzieliłem, i rozjaśnia pomniki menniczne z czasów Bolesława Śmiałego, do którego jedynie oba powyższe typy należeć mogą.

Powtórzyły się one raz jeszcze razem około r. 1868 podobno we wsi Chromieńcach w Galicyi na samej granicy gubernii Wołyńskiej, a według innych gdzieś w powiecie Hrubieszowskim, zkąd kilkanaście sztuk rozeszło się po szufladkach Lwowskich zbieraczy. Widział je tam P. Beyer i znalazł pieniążka z bramą miejską 14 okazów, pieniążka zaś z konikiem tylko jeden. Oczywiście jest to mała próbka, o której wzmiankę dla tego jedynie zaznaczyłem, że ona potwierdza prawdziwość relacyi, jakie się o wykopalisku z pod Goryczan zgromadzić dały. Żałować należy że P. Beyer w czasie krótkiego swego pobytu we Lwowie, nie miał dostatecznej sposobności do wyśledzenia szczegółów, tego ciekawego nabytku dotyczących.

Monety znalezione pod Goryczanami zakopane być musiały w samym końcu panowania Bolesława Śmiałego, skoro niektóre z nich noszą na sobie wyobrażenie bramy zbudowanej w stylu Byzanckim, widocznie bramy Kijowskiej, a zarazem głowę monarchy ukoronowanego z wzniesionym do cięcia mieczem. Takie wyobrażenie nie miałoby dostatecznej przyczyny przed rokiem 1075 w którym Bolesław powtórnie zdobywszy Kijów, cięcie na bramie tamecznej odnowił, a nawet przed rokiem 1077, w którym Królewską przywdział koronę. Z drugiej strony moneta z konikiem zdaje się być jeszcze późniejszą, towarzyszyła bowiem sama jedna monetom Władysława Hermana w Woli Skromowskiej. Można zatem datę zakopania skarbu w Goryczanach przyjąć na rok 1080, w którym trapiąca Polskę tak zwana cudzołóżna wojna nie jednego pewnie podobnego ukrycia mogła stać się powodem.


Dawniejsze Wykopaliska Dobiesławickie i w Woli Skromowskiej
Z kolei monet, jakie nam ziemia w różnych czasach wyrzuciła ze swego łona, należy dla całości położyć w tem miejscu dwa dawniej znane wykopaliska, mianowicie Dobiesławickie i Woli Skromowskiej. — Opisałem je szczegółowo w pierwotnej pracy mojój. Zbyt są jednak ważne, abym ich czytelnikowi nie przywiódł na pamięć, przez ogółowe przynajmniej wyliczenie tego, co dla nauki przyniosły. Były one bowiem bezwarunkowo najważniejszym dla niej nabytkiem, który dopiero naszą numizmatykę na właściwą drogę wprowadził. Tem więcej zaś to uczynić winienem, że o niewłaściwe między innemi tych wykopalisk zrozumienie byłem w swoim czasie przez doświadczonego numizmatyka ś. p. Ignacego Zagórskiego zaczepiony, i że ówczesne zdanie moje którego dotąd nie zmieniłem, na nowo usprawiedliwić muszę. 

Dobieslawickie, a właściwie Sędziszowskie (bo we wsi tego ostatniego nazwiska, a tylko w majątku Dobiesławickim) w r. 1836 wynalezione, obok licznych miseczkowatych pieniążków, jakich poprzednie wykopaliska w obfitości dostarczały, oraz kilkunastu Węgierskich do panowania Kolomana (1095—1114) sięgających? obejmowało w sobie trzy typy Polskie:

to jest jeden Władysławowski, a dwa z imieniem Bolesława. Pierwszy znany był numizmatykom od dawna, dwa drugie były dla nich w ów czas nowością. Znalazło się przy tych monetach kilka jeszcze okazów jakby w trąbkę zwiniętych, na cienkiej blaszce z jednej tylko strony wybitego amuletu, znanego jeszcze Wokulskiemu, na którym tenże numizmatyk wyobrażenie chrztu Mieczysławowskiego upatrywał, i z tego powodu odnosił go do pierwszych czasów Chrześcijańskiej Polski.

O dacie zakopania tego skarbu z razu nie można było wnioskować. Dostrzeżony w nim pieniądz Kolomana mógł tak dobrze monetom Władysława Hermana, jak i Bolesława towarzyszyć, nie było zatem pewności do którego z Bolesławów należą dwa tamże znalezione z powyższem imieniem typy. Powiększał w ów czas trudność zagadkowy brakteat, w którego autentyczność poprzednio wierzyć nawet nie chciano. Co do Władysławowskich jedynie denarków nikt nie wątpił, że do Władysława I to jest do Hermana należą.

Woli Skromowskiej wykopalisko w końcu r. 1814 poznane niepewność tę co do Bolesławów Dobiesławickich, jak mniemam, rozstrzygnęło zupełnie. Znalazły się w niem bowiem wszystkie trzy typy z pod Dobiesławie, obok niektórych wcześniejszych i licznych późniejszych typów; a mianowicie:

Pokazał się więc w Skromowskiej Woli pieniążek Bolesławowski od wszystkich Władysławów dawniejszy, bo ma i grubszą robotę, i brzeg mocniej wywinięty, co go bardzo przybliża do owych miseczkowatych pieniędzy, do końca prawie XI-go wieku w obiegu u nas będących. Oczywiście ta monetka z czasów Bolesława Śmiałego pochodzi. Do niej zbliżają się jeszcze nieco talerzykowatą postacią denary Władysławowskie z bramą Krakowską na odwrociu w obu wykopaliskach znalezione.

Ale następne Bolesławy tak obu wykopalisk jak i wyłącznie Skromowskie pod względem stylu i techniki mennicznej tak dalece od poprzednich monet odbiegają, że je za wyrobek jednej z tamtemi epoki poczytać nie podobna. Te ostatnie zatem raczej Bolesławowi Ill-u niż II-u przystoją, są bowiem widocznie od Krakowskich Władysławów późniejsze. Późniejszemi są również od nich i inne w Skromowskiej Woli znalezione Władysławowskie typy jak i wszystkie beznapisowe które im towarzyszyły, w których zatem monetę Władysława II głównie wypatrywać należy.

Takie było i takie jest dotąd moje o monetach z pod Dobiesławie i Woli Skromowskiej zdanie. Odmiennego jednak mniemania był niegdy Ignacy Zagórski. W obu tych wykopaliskach widział on jedynie pomniki z czasów Bolesława Śmiałego i Władysława Hermana, a do pierwszego odnosił nietylko wszystkie typy z imieniem Bolesławowskiem w nich znalezione, ale i wszystkie nieme z pod Woli Skromowskiej pochodzące pieniążki. Ale za taką teoryą idąc należałoby zakopanie skarbu Skromowskiego położyć pod Władysławem Hermanem, a w tym przypadku pieniądze z miastem Krakowem, jako jedne ze spółczesnych powinny się były znaleźć w okazach świeżych, kiedy tymczasem wszystkie były bardzo zniszczone i ślady długiego obiegu na sobie nosiły, i z tego też między innemi powodu za teoryą niegdy Zagórskiego pójść nie mogłem.

Wykopalisko Skromowskie dostarczywszy numizmatykom monet z całego panowania Bolesława Krzywoustego pozwoliło zrozumieć znaczenie owego amuletu, którego kilka okazów w Dobiesławicach się znalazło.

Znał go od dawna i posiadał niegdy Tadeusz Wolański, a czytając na nim: MIEEZLAV ✝ SLVLEBAIDI upatrywał w nim pamiątkę ochrzczenia Mieszka I przez Lucidusa Alebandę pierwszego biskupa Kruszwicy. Ogłaszając w r. 1847 łącznie z dziełkiem mojem spis jego monet, który zawsze uważałem za bardzo ważny materjał dla naszej Piastowskiej numizmatyki, zamieściłem moje nad powyższym brakteatem uwagi, które później Lelewel w Polsce wieków średnich w zupełności podzielił. Na okazach bowiem, które miałem pod ręką, nie było imienia Mieszka, ale znajdowało się na nich LBEZLAV ✝ SLALEBAIDI, w czem imię Bolesława Blezlaus było widoczne, a S. Wojciecha, Ś. Adalbilet z małem przełożeniem liter wyczytać się dało. Jest to więc amulet wybity prawdopodobnie z powodu odwiedzin grobu Ś-go Wojciecha przez Bolesława III, odbytej tamże pokuty, i otrzymanego rozgrzeszenia. Wszystko to miało miejsce około r. 1117 po którym wkrótce skarb Dobiesławicki dostać się musiał do ziemi. Nie było w nim jeszcze monet z wyobrażeniem Świętego męczennika, jakie w niedługim zapewnie czasie po owej pielgrzymce Książęcej wybijać poczęto, a jakie się znalazły w Woli Skromowskiej, i przeważną część tego wykopaliska stanowiły. I to także było jednym z powodów nie zgodzenia się na teoryę ś. p. Ignacego Zagórskiego, a miałem ich jeszcze kilka, o których będzie pewnie sposobność niżej pomówić.

Kto z nas ma za sobę prawdę o tem dziś jeszcze zawyrokować trudno, dzisiaj tylko o większem lub mniejszem prawdopodobieństwie mowa być może. Dla mnie to już jest pociechą, że mój sposób pojmowania obu spornych wykopalisk, znalazł poparcie i obronę w tak głębokim i doświadczonym numizmatyku, jakim był Joachim Lelewel.

Co do daty zakopania skarbu w Woli Skromowskiej, ta według mnie przypada około r. 1143 jak to obszerniej wpoprzedniem dziełku mojem wykazałem.


Wykopalisko Urbanickie
Pierwsze próbki monet z tego wykopaliska pojawiły się w Warszawie w miesiącu Czerwca 1866 roku, lecz o nich tyle tylko było wiadomem, że gdzieś w okolicy Wielunia z ziemi wygrzebane zostały. Niebawem P. Beyer udał się do Wielunia gdzie znalazł u rozmaitych osób kilkanaście sztuk podobnych, a zarazem dowiedział się że całe wykopalisko znalezione było we wsi Urbanicach i źe je od właściciela tejże wsi nabył sąsiad i lubownik numizmatyki już dziś nieżyjący P. Brutus Ostrowski.

P. Beyer obejrzawszy skrupulatnie zachowane u tego ostatniego monety dotarł do Urbanie, miejsce skąd wydobyte zostały rozpoznał, przy czem powziął wiadomość że właściciel wsi cząstkę tylko znalezionych monet zdołał od włościan odebrać, i że znaczna ich część do pobliskiego miasteczka Działoszyna samą prawie Izraelską ludnością zamieszkałego została wywiezioną, i tam sprzedaną. Pogonił i do Działoszyna P. Beyer ale przybył zapóźno, bo właśnie nabyte od włościan Urbanickich monety tylko co przez żyda złotnika zostały stopione, i ocalało z nich kilka jedynie, które z przepełnionego tygla w popiół jak widać spadły. Z tych ocalonych sztuczek P. Beyer przekonał się że istotnie z Urbanickiego wykopaliska pochodziły.

Złotnik ze stopionych pieniążków’ otrzymał 10 funtów srebra, i można sobie wyobrazić jego rozpacz, kiedy mu za wygrzebane z popielni pieniążki których blizko 30 na łut wchodzić mogło, P. Beyer po złotemu za sztukę zapłacił.

Cały skarb Urbanicki ukrytym był w bliskości zabudowań mniej więcej o 180 kroków od samego dworu, i tuż za dworską oborą, na roli od dawna mocno gnojonej i pod kapustę uprawianej. Włościanie przy pogłębianiu brózd w tej roli natrafili na kawałek jakiegoś drzewa, który nakrywał gliniane naczynie zawierające oprócz monety kilka grubych srebrnych zapinek. Naczynie przez nieostrożność a więcej może przez chciwość na drobne kawałki rozbito, a pieniądze z niego natychmiast rozdrapano, tak dalece że z nich właścicielowi zaledwie czwarta część się dostała.

W kilka miesięcy później nabył P. Beyer na własność tę część wykopaliska która u P. Brutusa Ostrowskiego była zachowaną, a dołączywszy do tego ponabywane poprzednio z różnych rąk Urbanickie pieniążki, zgromadził blizko 2000 sztuk nad któremi naukowe postrzeżenia mogły być wygodnie dokonane.

Niebyło między niemi żadnego nowego typu, znalazły się tylko niektóre odmiany typów dawniej znajomych, ale za to znalazły się tu w wielkiej obfitości typy Skromowskie obok równie obficie przedstawiających się typów Golickich, tak dalece że dwa te wykopaliska które dotąd jedyny typ i to w liczbie 3-ch okazów słabo z sobą łączył, przez pieniążki Urbanickie łączą się z sobą najściślej, i już wątpliwości żadnej podlegać nie może, że cienkie Bolesławowskie denary przedstawiające osobę książęcą z mieczem na kolanach (P. P. T. 34) następują bezpośrednio po denarach Władysławowskich typów (22, 25, 26) P. P. Ta też pewność stanowi jedyną ważną z wykopaliska Urbanickiego dla nauki korzyść, bo inne wnioski jakieby ono jeszcze nastręczyć mogło z ostrożnością muszą być czynione, z uwagi że z niego zaledwie czwarta część ocalała, a ilość w tyglu stopiona zbyt była wielką, aby można było zaręczyć że żadnych innych nie mieściła w sobie typów. 

W ocalonej od stopienia części wykopaliska Urbanickiego następujące okazały się monety:

Pieniążki miseczkowate bite na wzór Wendyjskich (P. P. T. 12 i 13).

Takich znajdowało się tylko 14 sztuk wszystkie bardzo liche i do Skromowskich podobne.

5 sztuk pieniążków niemych z wyobrażeniem rycerza walczącego ze Smokiem. (P. P. T. 18) jakich obficie dostarczyło wykopalisko Skromowskie.


52 sztuk pieniążków z imieniem Władysława VOLDIZLAVS i wyobrażeniem rycerza walczącego ze lwem (P. P. typ. 22) znalezionych również w Woli Skromowskiej w liczbie kilkudziesięciu okazów. Urbanickie wszystkie były napisowe.

16 okazów pieniążków niemych mających na głównej stronie popiersie rycerza z chorągwią, a na odwrociu walkę ze lwem (P. P. typ 25). Kilka podobnych, dostarczyło wykopalisko Woli Skromowskiej a 3 wykopalisko w Golicach.

Przeszło 800 sztuk pieniążków po największej części niemych mających popiersie rycerza z mieczem na jednej, a biskupa z księgą Ewangelii i pastorałem na drugiej stronie (P. P. typ 26) jakich obficie dostarczyło także wykopalisko w Woli Skromowskiej. Te były najlepiej dochowanemi a odmiany z monogramem blask menniczny na sobie nosiły, i bardzo wiele z nich ściśle tym samym stemplem było uderzonych, co się nader rzadko między pieniążkami średniowiekowemi spostrzegać daje. Na niektórych podobnie jak na Skromowskich widać w otoku pojedyncze litery napisu, na jednych VLA na innych DIZLAVS, słowem ślady napisu imienia Władysława.

3 okazy pieniążków mieszanych (nummi adulterini) wybitych prawą stroną dwóch oddzielnych typów to jest (P. P. 25 i 26) a tem samem przedstawiających po obu stronach popiersie rycerza z jednej z chorągwią, a z drugiej z mieczem w ręku.

Przeszło 800 sztuk pieniążków beznapisowych (P. P. typ 27) przedstawiających z jednej strony morderstwo człowieka a z drugiej orła ze szponami w grzbiet zająca utopionemi, takich samych jakich obficie dostarczyło wykopalisko Golickie. Odmiany między nimi liczne, a na wielu blask świeżego stempla się dochował.

Wreszcie około 200 sztuk cienkich denarów z imieniem Bolesława z jednej a Ś-go Wojciecha z drugiej strony (P. P. typ 34). Typ ten stanowił także znakomitą część wykopaliska Golickiego. Okazy z Urbanic pochodzące jakkolwiek pod względem dochowania mało do życzenia przedstawiały, z powoda jednak skruszenia w ziemi, więcej od innych były łomkie.

Wszystkie zatem typy w Urbanicach znalezione znane już były poprzednio; pomimo tego wykopalisko to jest bardzo ważnym dla Piastowskiej numizmatyki nabytkiem. Dowodzi ono przedewszystkiem że pieniążki Władysławowskie typu 22 i 26 nie są Dobiesławickim Władysławom spółczesne, jak to utrzymywał niegdy Ignacy Zagórski, i że jedynie do Władysława 2-go należeć mogą, jak to wedle mego zdania i wykopalisko z Woli Skromowskiej wykazywało; a gdy tak jest, to Bolesławowskie typu 34-go i w ogólności wszystkie w Golicach znalezione z powyższem imieniem denary, jedynie Bolesławowi Kędzierzawemu przypisane być mogą. 

W Urbanickiem zatem wykopalisku widzimy monety z całego panowania Władysława 2-go i początku panowania jego następcy to jest Bolesława Kędzierzawego. Był to bezwątpienia skarb znakomity, do właściciela obszernych włości nie zaś do jakiegoś pokutnego przebijacza należący. Oprócz nielicznych typów przed kilkudziesięciu laty wybitych nie widać w nim żadnej monety przedawnionej, ale to co na razie w obiegu być mogło, czego wciągu lat kilkunastu dostarczyły mennice. Nie był on owocem drobnych przez długi czas nagromadzanych oszczędności, ale obejmował wielkie jednoczesne wpływy. Datę ukrycia onego w ziemię należy odnieść do pierwszych dziesięciu lat panowania Bolesława Kędzierzawego.

Naucza on jeszcze że najpóźniejszemi z monet Bolesława Krzywoustego są nieme pieniążki typu 18 (P. P.) a najpóźniejsze z Władysławów typy (25 i 26) P. P. oraz niemy (P. P. 27).


Dawniejsze wykopalisko Golickie
Nie wielkie to, bo zaledwie kilkaset sztuk liczące wykopalisko we wsi Golicach okolicy miasteczka Poddębic w powiecie Łęczyckim wynalezione, należy także do bardzo ważnych dla numizmatyki Piastowskiej. Wykazało bowiem spółczesność kilku typów które poprzedni numizmatycy do kilku oddzielnych odnosili panowań. Tem zaś jest ważniejszem, że się większa część znalezionych w niem monet więcej nie pojawiła na nowo. Opisawszy je obszerniej w pierwotnej pracy mojej, poprzestanę w tem miejscu na wyliczeniu pochodzących z niego typów.

Znajdowały się przedewszystkiem w tem wykopalisku 3 typy Urbanicki:
pierwszy w ograniczonej liczbie, dwa inne w znacznej stosunkowo po kilkadziesiąt sztuk wynoszącej ilości. Przy nich znalazły się jeszcze 3 z wyraźnem imieniem Bolesława z tych pierwszy w pojedynczym, dwa inne w kilkudziesięciu okazach.

Wreszcie były jeszcze w tem wykopalisku dwa nieme na cienkich blaszkach wybite typy pierwszy pojedynczo, ostatni w znacznej obfitości.

I co do tego wykopaliska różniłem się w zdaniu z niegdy Ignacym Zagórskim. Nie mógł on zaprzeczyć że Golicki pieniążek T. 36 wyobrażenie czterech książąt na sobie noszący, jedynie tylko Bolesławowi Kędzierzawemu może być przypisany, ale co do T. 3, 4 i 5 a mianowicie też co do dwóch ostatnich najmocniej utrzymywał że do Bolesława Iii-go Krzywoustego należą. Znaczenie zamieszczonej na pieniążku T. 35 Cesarskiej (jak uważał) figury tłumaczył zdarzeniami pod Bolesławem III zaszłemi.

Ale gdyby tak było, gdzieżby się podziała moneta Władysława 2-go w skarbie zakopanym w ziemię pod jego następcą, a liczne monety jego poprzednika w sobie zawierającym? Czyżby ten chciwy władzy książę, który wszystkie części rozdzielonej w ów czas Polski pod swoje berło zagarnąć usiłował, wybijania własnej monety miał zaniechać? Nie mogłem tego przypuścić, a tem samem zdania mego recenzenta podzielić, i to mię w mojem pojmowaniu tak tego jak i Skromowskiego wykopaliska mocniej jeszcze utwierdziło. Według mnie Golice dostarczyły numizmatykom głównie monet Bolesława Kędzierzawego, między któremi zabłąkał się jeden w trzech okazach znaleziony z poprzedniego panowania pieniążek T. 25. Co do niemego pieniążka T. 27 ten także mógłby pochodzić z Władysławowskiej epoki, ale w takim razie nie w Krakowie, tylko w dzielnicy którego z braci był wybitym. Ucisk możniejszego nad słabszym jakiego obrazowe przedstawienie na nim widzimy, w wypadkach ówczesnych znalazłby swoje objaśnienie.

Co do monarszej figury jaką na pieniążku T. 55 widzimy, ta istotnie może przedstawiać Cesarza, przed którym jak naucza historya ugiął kolana Bolesław Kędzierzawy, do czego jego ojciec waleczny Krzywousty nie miał konieczności, a tem bardziej ochoty.

Na stronie odwrotnej pieniążka Golickiego T. 36 widzimy 3 figury za stołem siedzące, na niemym pieniążku T. 37 widzimy w tem miejscu tylko dwie. To wskazuje że pierwsze były bite jeszcze za życia wszystkich braci monarszych, ostatnie już po śmierci Sandomierskiego Henryka, zaszłej w r. 1167, po którym skarb Golicki w niedługim czasie musiał się dostać do ziemi, kiedy w nim nie masz monety Mieszka, który w 6 lat później władzę nad Polską objął.


Wykopalisko pod Praszką oraz dawniejsze Głogowskie
Szczegóły znalezienia pieniędzy pod Praszką nie są znane. Opowiadał tylko P. Karolowi Beyerowi na początku roku 1853. Doktor Nizar w Wrocławiu, że jeden z jego pacyentów, obywatel Polak, pod Praszką miasteczkiem nadgranicznem Królestwa, zamieszkały, przywiózł mu przed niejakim czasem 19 sztuk pieniążków, świeżo w tamtej okolicy wykopanych, obiecując znaczniejszą ich partyą w krótkim czasie dostarczyć. Nie przybył jednak do Włocławia, a gdy polskie jego nazwisko tak dalece wyszło Doktorowi Nizar z pamięci, że go w żaden sposób wymienić nie umiał, dalsze zatem poszukiwania wynalezionego skarbu, nie mogły już być prowadzonemi. P. Beyer wydobył przynajmniej od właściciela tę małą ilość wykopanych monetek, i one do Warszawy przywiózł.

Znajdowały się między niemi cztery typy, a z tych dwa tylko dawniej znajome, w szczególności zaś:
1) siedm sztuk cienkich denarów Władysławowskich typu 29 (P. P.) z popiersiem niewieściem, na stronie odwrotnej; jeszcze z dzieł Madera numizmatykom znanych,

2) trzy brakteaty beznapisowe typu 89 (P. P.) brakteatom jednego z XIII wiekowych Bolesławów, odpowiednie, znane jeszcze ze spisu monet niegdy Tadeusza Wolańskiego.

3) jeden brakteat nieznanego stempla, ze śladem Bolesławowskiego imienia w otokowym napisie DUX BOI.

4) ośm sztuk niezmiernie cienkiej, po większej części jednostronnej, niekiedy jednak na dwie strony tymże samym stemplem wybitej monetki, przedstawiającej popiersie Książęce z wzniesionemi do góry rękoma, w polu czterema łukami w kształt krzyża zakreślonem. W otoku napis DVX ENOEZLAVS (sic). Rysunek poprawny i rylec w niej delikatny.

Wykopalisko to, z powodu znalezionych w niem pieniążków Władysławowskich z głową niewieścią, największą ma łączność z dawniej już znanem Głogowskiem, które też z tego powodu, w tem miejscu przypomnieć mi wypada, zanim przystąpię do jakichkolwiek wniosków o epoce monet, których oba te skarby nauce dostarczyły.

Wykopalisko Głogowskie znane już od r. 1839 dało poznać 10 typów, z których dwa nosiły na sobie imię Bolesława, jeden Mieszka, dwa Władysława, jeden Ś-go Wojciecha, jeden Ś-go Wacława, a trzy były nieme zupełnie.

Z liczby tej jeden tylko pieniądz brakteatowy, to jest jednostronny, z imieniem Mieszka, znaleziony później w innych wykopaliskach, pozwala swoją epokę ściśle oznaczyć, i jest wszelka pewność że do Mieszka 3-go należy. Cztery jego okazy, już połamane, każą się domniemywać, że był monetą przedawnioną, i że skarb składał się głównie z pieniędzy epoki późniejszej.

Znajdujące się przy nim dwa cienkie Bolesławowskie denary, w żadnem innem wykopalisku nie były dotąd widziane. Z tych jeden przedstawia na sobie baranka mennicy Wrocławskiej godło. Ogólnem wejrzeniem zbliżają się najwięcej do Golickich, ale ich w Golicach nie było, muszą więc być późniejsze, a i pod Głogowem, w pojedynczych tylko znalazły się okazach. Tych już epokę bardzo trudno oznaczyć. Jeśli są wcześniejsze od brakteatów Mieszkowych, a przynajmniej im spółczesne, dla czegóż te ostatnie tak zniszczone? Jeśli są późniejsze, do któregoż z Bolesławów należą? Wrocławski o rok wcześniej przed Mieszkiem życie zakończył, po nim nie mamy już Bolesławów jak w drugiej ćwierci wieku XIII na raz trzech, w Krakowie, Kaliszu i Lignicy. Wszystko to są zagadki nie dające się dziś jeszcze rozwiązać.

Ocenienie Władysławów Głogowskich jest jeszcze trudniejsze. Dwa typy z wyraźnem imieniem Władysława tam znalezione, i wagą i fabryką swoją niezmiernie się różnią od siebie. Denarek z przyklękającym książęciem typ 78 (P. P.) często na jedną tylko stronę wybijany, towarzyszył w innych wykopaliskach monetom XIII wieku, przy których w znacznej się znajdował ilości. Temu, jako widocznie późniejszemu od Mieszka, łatwiej w szeregu monet Piastowskich miejsce wyznaczyć, kładąc go bądź pod Laskonogim, synem Mieszkowym, bądź pod wnukiem ostatniego Odoniczem, którzy obaj po ojcu w Wielkopolsce nastąpili. Ale co do denaru z twarzą niewieścią (Typ 29) z tego wykopaliska, trudno sobie pewne zdanie utworzyć.

Monetka z napisem Ś-go Wacława SCS VENCEZLAVS pod względem rylca i wagi zbliża się bardzo do Władysławów z przyklękającą figurą książęcą, i tym zawsze w wykopaliskach towarzyszy. Można ją więc śmiało do jednej z tamtemi odnieść epoki.

Nie dalekim także od niej jest brakteat z imieniem Ś-go Wojciecha, po kilkakrotnie z monetami XII wieku znajdowany.

Co do monet beznapisowych, których jak nadmieniłem, trzy znalazło się w wykopalisku Głogowskiem, dwie pierwsze planem rysunkowym, przypominają Skromowskie i Urbanickic Władysława 2-go denarki, ale są cieńsze i prawie o połowę lżejsze. Te lubo niższe w wadze od Władysławów z popiersiem niewieściem, więcej się do nich, jak do których bądź innych monet zbliżają, i równie jak tamte są zagadkowe. 

Ostatni typ Głogowski, widocznie miejski, wagą swoją prawie zupełnie tymże Władysławom odpowiada.

Tyle zagadek do rozwiązania przedstawiają monety pod Głogowem znalezione. Wykopalisko z pod Praszki byłoby je może rozwiązało, a przynajmniej rozjaśniło, gdyby się było w całości dostało pod naukowe badania. Już ta mała próbka, którą z niego miałem sposobność oglądać, naprowadza na wniosek, że Głogowskie w niem także znalezione Władysławy z popiersiem niewieściem (Typ. 29 P. P.) nie mogą stać obok typów 22, 25 i 2G (P. P.) pochodzących z Woli Skromowskiej i Urbanie, gdzie je w pierwotnej pracy mojej nad pieniędzmi Piastów pomieściłem; ale jeśli tamte są istotnie pomnikami mennic Władysława 2-go (jak o tem dotychczas przynajmniej mniemać wypada), te raczej Władysławowi 3-mu albo Odoniczowi przypisane być winny.

Nie byłoby żadnej wątpliwości co do epoki ich wybicia, gdyby się były pokazały w Golicach. Wtedy poparłyby zupełnie teoryę niegdy Zagórskiego, może instynktową, choć nieuzasadnioną, i zakopanie skarbu pod Wolą Skromowską i Dobiesławicami do panowania Władysława Hermana, a w Urbanicach do Bolesława Krzywoustego cofnęły. One mogłyby wtedy być uznane za niewątpliwe pomniki z epoki Władysława 2-go, tak jak je uważał Mader, jak i ja też uczyniłem to za jego przykładem, nie zaś z przekonania, gdyż wątpliwości moje w tym względzie na stronie 207 P. P. przytoczyłem.


Wykopalisko Szredzkie
Znalezione zostało w r. 1850 we wsi Rathau o 2 mile od Wrocławia, w pobliżu miasta Szrody (Neumarkt) skąd się było po rękach numizmatyków rozeszło. Najznaczniejszą część z tego wykopaliska, około 2-ch grzywien srebra obejmującego, otrzymał uczony numizmatyk Berliński P. Dannenberg, a w tej partyi były dwojakiego rodzaju brakteaty. Jedne większego, a nawet bardzo znacznego rozmiaru wybijane na cienkich niezmiernie blaszkach, stemplem delikatnym, i dobrze (jak na owe czasy) wykonanym, przedstawiały imiona książąt i prałatów północnej części Niemiec; drugie mniej łomkie, ale znacznie mniejsze, po większej części nieme, stanowiły jak się zdaje miejscowy obiegowy pieniądz.

P. Dannenberg opisawszy i objaśniwszy brakteaty Niemieckiego pochodzenia w liczbie 80 typów, uczony o nich artykuł, i wiadomość o całem wykopalisku przesłał Cesarskiemu Towarzystwu Archeologii w Petersburgu, pozostawiając jednemu z Członków tego towarzystwa P. Bernardowi Koene objaśnienie znalezionych jednocześnie monet Szlązkich, czego tenże dopełnił, i swoje opisy obok opisów P. Dannenberga w Pamiętnikach tego towarzystwa zamieścił.

W partyi P. Dannenberga znajdowało się brakteatów przeszło 100 sztuk; lecz gdy pomiędzy niemi tenże numizmatyk 80 typów oddzielnych upatrzył, widać z tego że największa ich część w pojedynczych tylko przedstawiała się okazach. Ponieważ zaś one jedynie dostarczyć mogą wniosków pewnych co do daty zakopania skarbu Szredzkiego w ziemię, wypadki więc badań P. Dannenberga powtórzyć mi tu wypada.

Jakoż znalazł ten badacz między brakteatami Nicmieckiemi z pod Szrody następujące imiona:
1. Cesarza Fryderyka (1155—1190).
2. Fryderyka Arcybiskupa Magdeburskiego (1142—1154).
3. Wigmana jego następcy (1154—1192).
4. Adelajdy ksieni Quedlinburskiej (1161—1184).
5. Siegfrieda Opata w I’egau (1185—1224).
6. Ottona Margrabi Misnii (1156—1190).
7. Bernarda Księcia Saskiego (1170—1211).
8. Ottona Margrabi Brandeburskiego (1184—1206).

Szereg ten imion, i odnoszące się do nich daty, wykazują że monety z pod Szrody już po r. 1183 w ziemię zagrzebane być musiały. P. Dannenberg czas tego zagrzebania kładzie między r. 1185 a 1193, i można by to przyjąć za pewnik, gdyby się nie nastręczała uwaga, że monety co do epoki swojej pewne, nie były dla Szlązka monetą miejscową, i że jakiegoś czasu było potrzeba aby się tam z właściwej im ojczyzny dostały.

Co do monet miejscowych, tych P. Dannenberg miał w nabytej przez siebie partyi przeszło 700 sztuk, do czego należy dodać jeszcze sztuk kilkadziesiąt przywiezionych do Warszawy przez P. Beyera, z jednej z podróży, które w tamtych czasach za granicą królestwa odbywał.

Między nadesłanemi sobie z pod Szrody brakteatami P. Koene upatrzył i opisał 27 typów, z liczby których 11 typów P. Beyerowi się dostały, a oprócz nich były jeszcze w partyi P. Beyera 2 takie jakich P. Koene w sprawozdaniu swojem nie zamieścił.

Ponieważ typy te po największej części są nieme, ograniczam się tu na zamieszczeniu ich wyobrażeń, przynajmniej główniejszych, z których czytelnik łatwo się przekona, że oprócz szczątkowego napisu SCS JOHANNES, wskazującego bliżej miejsce ich bicia, i oprócz wyrazu MONETA, jaki na jednym z nich wyczytać się daje, nic takiego nie przedstawiają, coby do bliższego onych zrozumienia posłużyć mogło. — Nie dał też im żadnego objaśnienia P. Koene, tylko obok rysunków opisy samych typów zamieścił.

Pieniążki znalezione pod SZRODĄ.
Pieniążki znalezione pod SZRODĄ.

Dwa ostatnie jedynie typy nastręczają nieco uwagi. Mają one od innych postać zupełnie odmienną, a pod względem rysunku bliższe z Polskiemi monetami podobieństwo, z któremi także znalazły się nie jednokrotnie w wykopaliskach, jakie niżej opisze, gdzie i moje o nich mniemanie zamieszczę.

Rozpatrując się w wykopalisku Szredzkiem, przyjść koniecznie potrzeba do wniosku, że pieniądze w niem znalezione, były własnością jakiegoś z Kolonistów Niemieckich, którymi Piastowie na Szlązku swoje księstwa tak skwapliwie zaludniali. Opuścił on dawną swoją ojczyznę między rokiem 1185—a 1193, bo żadnego pieniądza po tym ostatnim roku wybitego z sobą nie wywiózł, zwiększył zaś swoje mienie monetą miejscową, którą wraz z dawniejszą oszczędnością w ziemi przechował. Ta miejscowa moneta musiała być od przywiezionej późniejszą, a nawet znacznie późniejszą być musiała, z uwagi że wszystkie jej typy, choć bardzo rozmaite pod względem rysunkowego planu, tak dalece sposobem bicia są sobie podobne, źe się zdają wyrobkiem jednej i tej samej epoki, a pod tym względem bardzo się oddalają od wszystkich znanych monet z końca XII wieku.


Wykopalisko Wojsławickie
We wsi Wojsławicach, kluczu Sierosławickim, niedaleko miasteczka Byczyny w Górnym Szlązku, znaleziono w roku 1871 około 600 sztuk brakteatów, prawie cal średnicy mających. Oglądał je na miejscu P. Beyer, i zauważył, że miały ogólny pozór brakteatów Niemieckich, wyraźne przecież na wielu orły Szlązkie, właściwą ich ojczyznę niewątpliwie wskazują. Wszystkie bez wyjątku były nieme, a oprócz całkowitego orła, przedstawiały jeszcze: samą tylko ukoronowaną orlą lub lwią głowę, oraz głowy męzkie w koronie lub infule, i wiele innych znaków bramom miejskim albo herbom szlacheckim podobnych.

Z takich typów złożone wykopalisko w niczem do rozjaśnienia numizmatyki Piastowskiej posłużyć nie może. Czynię też o niem wzmiankę jedynie dla całości przedmiotu, odsyłając ciekawych po dalsze wiadomości do zapowiedzianego dzieła Barona Saurma-Jeltsch o numizmatyce Szlązkiej, dla którego właśnie w czasie bytności P. Beyera na miejscu, rysunki wszystkich Wojsławickich pieniążków były zdejmowane. Sprawozdawca Szlązkiej gazety, który pierwszą wiadomość o tem wykopalisku podał, mniema że one pochodzą z XIII wieku. P. Beyerowi jednak o cały wiek późniejszemi się wydawały. Nie mając żadnego z owych pieniążków pod ręką, gdyż ich właściciel P. v. Jordan, ani jednej sztuki udzielić nie chciał, nie mogę o nich osobistego zdania wypowiedzieć; czynić zaś dalsze w tej mierze starania zdawało mi się bezużytecznym, skoro jak wyżej nadmieniłem, nicby to nie pomogło do rozwikłania wątpliwości jakie średniowiekowa numizmatyka nasza przedstawia.


Wykopaliska Głębokieńskie, Kluczborskie i Wienieckie a z dawniejszych Bekerowskie
Wszystkie te wykopaliska mniej więcej jednoczesną monetę w sobie zawierające, i wzajemnie się uzupełniające, razem rozpoznawane być muszą.

Głębokieńskie wykopalisko choć ze wszystkich wyżej wymienionych najpóźniej wygrzebane, należy przed innemi opisać, nietylko dlatego że jest od nich i w liczbę okazów i w liczbę typów obfitszym, ale jeszcze dla tego, że data jego ukrycia w ziemię z większą pewnością wyznaczyć się daje.

Wyorał go z ziemi w d. 3 Października 1872 roku we wsi Głębokie w Wielkiem Księstwie Poznańskiem, wieśniak orzący pole dworskie, niedaleko od zabudowań gospodarskich położone. Gliniany garnuszek, potrącony lemieszem, rozbił się na kawałki, a rozsypane z niego po polu cienkie blaszkowate pieniążki, silny ówczesny wiatr daleko od miejsca wyorania roznosił. Znalazca dostrzegłszy w nich srebro, począł spiesznie zbierać w kieszeń co mógł, krusząc tym sposobem w drobne kawałki wszystko, co się w jego ręce dostało. Rzucili się za nim inni rataje, do których przyłączyły się żony co właśnie wtedy śniadanie swym mężom przyniosły, i w krótkim czasie co mogli to wyzbierali.

Właściciel gruntu W-y Radoński dopiero nad wieczorem dowiedział się o wyoraniu tego skarbu i zaraz około 1600 sztuk, pochodzących z niego pieniążków od wieśniaków wykupił. W cztery dni później zwiedzał miejsce wykopania Hrabia Węsierski i sam jeszcze w niem około 30 sztuk znalazł, a dziesięć razy tyle dostał drogą kupna od włościan. W 10 dni potem zjechał do Głębokiego X. Kanonik Polkowski, i ten dopiero szczerze całem wykopaliskiem się zajął, miejsce jego znalezienia rozpoznał, sam w niem grzebał, nabytek P. P. Radońskich wydostał, partyą Hr. Węgierskiego obejrzał, o innych się wywiedział, słowem dopełnił wszystkiego, co tylko gorliwego numizmatyka i znawcę w podobnem położeniu obowiązuje, i o stanie rzeczy bardzo szczegółową udzielił mi wiadomość. Jemu też wyłącznie zawdzięczam, że o tym bogatym dla nauki nabytku, mniej więcej dokładne, choć w skróceniu, wyobrażenie będę mógł czytelnikowi przedstawić, odsyłając go zresztą do bardziej szczegółowego opisu, jakiego wydanie X. Polkowski zapowiedział i który w r. 1876 w Gnieźnie prasę opuścił.

Sądząc po kształcie znalezionych kawałków z rozbitego glinianego naczynia w którem się mieściły Głębokieńskie pieniążki, nie widać aby ono było obszernem. Z powodu jednak wielkiej cienkości tychże pieniążków, mogło ich zawierać znaczną liczbę, choćby tylko do połowy było wypełnionem. Ze zliczenia rozmaitych partyi, o których X. Polkowski powziął wiadomość, okazuje się że (nie rachując tego, co z połamanych okazów stopionem być mogło) liczba tych które ocalały znacznie cyfrę 2000 przenosiła. Mało wykopalisk dotąd znanych przedstawiało takie bogactwo.

Ale co nierównie ważniejsza, wykopalisko w Głębokiem odznacza się większą niż inne spółczesnością monety, w niem znalezionej. Na 1250 sztuk które X. Kanonik Polkowski miał sposobność bliżej rozpatrzyć i opisać, a które sto przeszło typów przedstawiały, trzy czwarte części z górą odnosiły się do pięciu tylko typów, a z tych jeden Mieszka imię nosił na sobie. Typy te musiały być główną monetą obiegową w epoce zakopania Głębokieńskiego skarbu. Z drugiej strony nie napotykamy w nim imienia Władysława, jakie obaj następcy Mieszka w Wielkopolsce nosili. Bolesławy zaś są nader nieliczne i nieledwie wyjątkowe, a imienia Kaźmirza ślad zaledwie na jednym i to w pojedynczym okazie znalezionym typie dostrzedz można. 

Między monetami z Głębokiego znajdował się jeden tylko typ z pewnością zagraniczny, to jest dwustronny denar Książąt Pomorskich Bogusława i Kaźmirza (1180—1182) oddawna numizmatykom znajomy i dosyć pospolity. Takiego denaru było kilka okazów, wszystkie z niezupełnym napisem z powodu niedokładnego wybicia.

Wszystkie inne z tego wykopaliska pochodzące menniczne typy (z małym może wyjątkiem) zdają się być bite w różnych stronach rozdzielonej podówczas Polski. Rozmaitość między niemi nieskończona, tak dalece że bez uszykowania ich w pewne gruppy, nie podobna sobie o całości wyobrażenie utworzyć.

Ze względu na jakość albo brak zupełny napisów, typy Głębokieńskie tworzą 3 wielkie gruppy, a mianowicie: monety Łacińsko-napisowe, hebrajsko-napisowe i bez-napisowe. Wszystkie zaś bez wyjątku są brakteatami, to jest blaszkami na jedną tylko wybijanemi stronę. Przypatrzmy się każdej z tych grupp w szczególności:
I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
Najliczniejsze, i co do rysunku najrozmaitsze brakteaty tej gruppy nosiły na sobie imię Mieszka; oprócz nich znajdowały się typy z imieniem Bolesława, ze śladem imienia Kaźmirza, z imionami Świętych Jana i Wojciecha. Było kilka innych, na których porozrzucane litery łacińskie zrozumiałego nie dawały sensu:
a) Brakteaty z imieniem Mieszka
Mieszka imię znalazło się w Głębokiem na następujących brakteatach:

b) Brakteaty z imieniem Bolesława
Bolesławowskie brakteaty były następujące:

c) z imieniem Kaźmirza

Szczątkowe imię, jak się zdaje Kaźmirza znalazło się na jednym tylko brakteacie tu obok wyobrażonym, którego dochowanie, mianowicie w napisie, nie co do życzenia przedstawia. W każdym razie DVX CA zdaje się być niewątpliwie. 

d) z imieniem Świętego Jana, lub miasta Wrocławia
Imię Świętego Jana, znajdowało się na typach następnych:

Z nazwiskiem miasta Wrocławia był tylko jeden typ, także od dawna numizmatykom znany, i przez niegdy Tadeusza Wolańskiego, za monetę Warcisława Książęcia Pomorskiego, współczesnego naszemu Bolesławowi Krzywoustemu, uważany.

e) z imieniem Ś-go Wojciecha

Imię Ś-go Wojciecha chociaż bez dodania Sanctus na jednym tylko dało się widzieć brakteacie, wyobrażenie biskupa przedstawiającym, w 4 tylko okazach znalezionym. Robota w nim dosyć delikatna.

f) z napisami niepewnemi, niezrozumiałemi lub szczątkowemi
Do tego oddziału policzyć można 6 typów, których większa część w pojedynczych tylko pojawiła się okazach. Są to typy następujące:

Na pierwszym z nich wyrazu VIRTVS, domyślać by się można. W ogóle łacińskie napisy całkowite lub szczątkowe, znajdowawały się na 29 typach, a na 280 mniej więcej okazach z liczby 1250 nad któremi X. Kanonik Polkowski bliższe robił poszukiwania. Liczba ta mniej jak czwartą część całego wykopaliska stanowi.

ll. Brakteaty Hebrajsko-napisowe

Najprzeważniejsza część wykopaliska stanowiły brakteaty Hebrajsko-napisowe, tych bowiem w partyi X. Polkowskiego 670 sztuk się znajdowało. Odnosiły się one do oddzielnych typów, między któremi były imiona książąt Mieszka i Bolesława, albo sam tylko książęcy tytuł, a najczęściej jaka biblijna legenda. Były także z napisami niedającemi się dobrze zrozumieć. Typy te są następujące:
a) z imieniem Mieszka, lub do znanych Mieszkowych podobne:

b) z imieniem Bolesława
Imię Bolesława wyczytywali Hebreo-znawcy na jednym brakteacie, niezmiernie grubej roboty, znalezionym w kilku okazach w Wieńcu, o czem niżej mowa będzie. Podobny pojawił się i w Głębokiem, na nim jednak niektórzy raczej łacińskie niż hebrajskie litery upatrują.

c) z samym tytułem Książęcym
Tytuł Książęcy DUK, albo DUG, wyczytają znawcy na typach następujących:

z których dwa pierwsze pod względem liczby okazów prawie trzecią część całego wykopaliska stanowiły.

d) z wezwaniem błogosławieństwa
Wezwanie błogosławieństwa bracha, bądź samo, bądź w połączeniu z innemi napisami na licznych i bardzo rozmaitych znajdowało się typach. Niektóre noszą na sobie wyobrażenie książęcego popiersia albo figury. 

Są to typy następujące:
1) z popiersiem lub figurą książęcą:

2) z innemi znakami:

e) z innemi zrozumiałemi napisami

f) z napisami szczątkowemi lub zagadkowemi

III. Brakteaty bez napisowe

Brakteaty całkiem nieme, albo pojedyncze tylko litery na sobie przedstawiające, znaczną także rubrykę stanowiły w wykopalisku z Głębokiego, a z tych jeden w liczbie przeszło 250 sztuk znaleziony, za ściśle spółczesny z zakopaniem uważany być może. Znany on był już dawniej z Bekerowskiego wykopaliska. Wszystkie inne typy (a było ich przeszło 50) pojawiły się albo pojedynczo, albo w nader szczupłej liczbie okazów. 1 te także typy ze względu na rysunek, jaki przedstawiają, do siebie pozbliżać, i w pewne gruppy uszykować należy — a mianowicie:

a) z bramą miejską lub kościołem

z których pierwszy znacznie od innych większy, może być zagranicznego pochodzenia.

b) z różnemi znakami w bramie

c) z główką książęcą w bramie

d) z główką, popiersiem, lub figurą książęcą w polu

e) z głowami Świętych lub Biskupów

f) z różnemi innemi głowami

g) ze znakami orła lub innego ptaka

1) z obrazami zwierząt czworonożnych

2) ze znakami krzyża

3) z rozmaitemi innemi znakami

Widzimy tedy, że przy takiej liczbie i rozmaitości pieniążków znalezionych w Głębokiem, oprócz kilku okazów denaru książąt Pomorskich, nie było żadnej ściśle zagranicznej monety. Jest to okoliczność bardzo ważna dla zrozumienia wykopaliska. Naucza ona, że skarb nie był owocem długoletnich oszczędności, jakiego obcego przybylca, ale obejmował pieniądz miejscowego obiegu, bity w krótkim przeciągu czasu, może paroletni, albo nawet jednoroczny dochód miejscowego właściciela. Obecność Szlązkiej monety, a nawet denara Pomorskiego w tem wykopalisku nie razi, ani może zadziwić przy względzie na stosunki, jakie i pod ów czas i długo jeszcze potem Szlązk i Pomorze z Wielkopolską łączyły.

Rozpatrując się raz jeszcze w całości Głębokieńskiego skarbu, widać w nim oczywiście nie jednoczesne wychodzenie z obiegu przestarzałych typów. Kiedy bowiem obok bieżącego książącego pieniądza, wiele z dawniejszych jeszcze się po kilka, a nawet kilkadziesiąt sztuk, pojawiały w obiegu, przy bieżącym typie beznapisowym, pięćdziesiąt typów, które go poprzedzić musiały, prawie wszystkie w pojedynczych tylko dały się widzieć okazach. Naprowadza to na wniosek, że prywatni dzierżawcy mennic pilniej przestrzegali wycofywania z obiegu wywołanych typów, a niżeli monetaryusze książęcy.

Poprzestaję w tem miejscu na powyższem ogólnem o całości wykopaliska w Głębokiem sprawozdaniu. Najważniejsze bowiem pochodzące z niego typy, dały się widzieć w dwóch innych wykopaliskach, w nieco odmieniłem innych monet sąsiedztwie. O tych więc wykopaliskach potrzebuję wprzódy ogólną czytelnikowi podać wiadomość, zanim do rozbioru i szczegółowego opisu samych typów przystąpię.

Kluczborskie wykopalisko.
O czasie i szczegółach znalezienia onego mało mamy wiadomości, to tylko pewna że ono jeszcze przed r. 1849 miało miejsce. P. Beyer bowiem będąc w początku tegoż roku w Szlązku, natrafił tam na kilka Polskich brakteatów rozmaitego stempla tak jednak z ogólnego wejrzenia do siebie podobnych że mu się nietylko spółczesnie wybitemi, ale jednocześnie wynalezionemi wydawały. Dochodząc dalej źródła z którego by te brakteaty mogły się rozejść pierwotnie, tyle się tylko dowiedział, że je miano wydobyć z kopuły wieżowej przy restauracyi kościoła w mieście Kluczborku (Kreutzburg) którego to kościoła założenie sięga jak mniemają 13-go wieku. We dwa lata później będąc zawiadomionym że P. Praetorius numizmatyk Wrocławski nabył znaczną partyę brakteatów Szlązkich i Polskich starał się usilnie o ich pozyskanie, lecz te jego starania zrazu sic nie powiodły, gdyż właściciel tak dalece był o posiadanie wspomnionych brakteatów zazdrosnym, że je w największej trzymał tajemnicy, i widzieć ich nawet nikomu nie pozwolił. Po jego dopiero śmierci wyszły na jaw owe pieniążki, i dostały się szczęśliwie P. Beyerowi, a porównanie ich powierzchowności z owemi z Kluczborka przywiezionemi brakteatami przekonało, że jedne i drugie z tego samego źródła pochodzą, ile że z pomiędzy sześciu typów, jakie P. Beyer przywiózł poprzednio, powtórzyły się trzy w zbiorze Praetoriusa.

Wykopalisko to bądź w kopule wieży kościelnej Kluczborskiej, bądź (co podobniejsze) pod tem miastem w ziemi wynalezione, wprawdzie na liczbę nic wiele sztuk dostarczyło, ale pod względem rozmaitości typów okazało się dosyć bogatem, a co większa zawierało kilka takich typów, jakie się dotąd w żadnem innem wykopalisku nie powtórzyły. To co z niego otrzymał P. Beyer obejmowało sztuk 124, a w tem było typów przeszło 30 nie licząc w to pomniejszych stemplowych odmian.

Dwie trzecie części nabytych przez P. Beyera brakteatów Kluczborskich opatrzone były napisami łacińskiemi, resztę obejmowały typy Hebrajsko-napisowe, albo zupełnie nieme. Tabellaryczny ich obraz jest następujący:

I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka

Z tych pierwszy znalazł się w liczbie 5-u okazów, drugi w liczbie trzech, dwa ostatnie pojedynczo.

b) z imieniem Bolesława

c) z imieniem Ottona

Z tych pierwszy w liczbie czterech, ostatni w jednym tylko okazie.

d) z imieniem Ś-go Jana albo z wyrażeniem miasta Wrocławia
Tego rodzaju brakteaty były w tem wykopalisku najliczniejsze, i połowę niemal całości onego stanowiły. Obejmowały zaś 10 następujących typów:

Pierwszego z nich otrzymał P. Beyer okazów 8, drugiego 6, trzeciego 10, czwartego 14, piątego jeden połamany, szóstego 4, siódmego 13, ósmego 5, a dwóch ostatnich po jednym. Przedostatni z tych brakteatów, pod względem techniki mennicznej, na szczególną zasługuje uwagę. Pomimo bowiem cienkości blaszki bitym jest dwoma stemplami, ale tak, że z każdej strony połowa rysunku wypukło, a druga połowa wklęsło się przedstawia. Taką okoliczność rzadko w brakteatach napotkać można.

e) z napisem cnót
Brakteat w poprzedniej kategoryi na miejscu piątem wyobrażony, a obok imienia Ś-go Jana napis CARITAS noszący, znany był dawniej numizmatykom, ale w Kluczborku znalazł się inny z napisem JVSTICIA w liczbie 3-ch okazów. Modelowanie w nim wyraziste i rysunek poprawny. Późniejsze wykopalisko w Wieńcu wynalezione więcej tego rodzaju typów dostarczyło.

f) z napisami zagadkowemi lub szczątkowemi

Oba znalezione w pojedynczych okazach. Na pierwszym z nich czegoś podobnego do SANCTVS VLADISLAVS doczytać się można.

II. Brakteaty Hebrajsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka

Oprócz ostatniego, który się znalazł w liczbie czterech, rozmaitego stempla okazów, wszystkie inne pojedynczo się tylko pojawiły.

b) z wezwaniem błogosławieństwa

c) z innemi napisami

Brakteaty obu tych kategoryi tylko pojedynczo znalazły się w Kluczborku.

III. Brakteaty beznapisowe

W obu tych kategoryach z wyjątkiem pierwszego, którego jeden tylko znajdował się okaz, wszystkie inne typy liczniej się w wykopalisku przedstawiały.

Czy przy tym całym szeregu monet Polskiego niewątpliwie pochodzenia były jakie zagraniczne, trudno zapewnić. Chociaż bowiem P. Beyer otrzymał po Praetoriusie kilka wielkich brakteatów, podobnych tym, jakie później pod Szrodą i w Wieńcu znalezione zostały, te atoli były oddzielnie przez samego właściciela trzymane, a ztąd niewiadomo czy z tego samego wykopaliska pochodziły.

Z liczby 33 wyliczonych typów Kluczborskich poznał już czytelnik 15 przy opisie wykopaliska pod Głębokiem. Były tam zwłaszcza prawie wszystkie Mieszkowe i spółczesne im hebrajsko-napisowe brakteaty. Czas więc ukrycia obu tych skarbów, nie wiele jeden od drugiego oddalać się może. Pod względem imion Książęcych żadna prawie różnica między niemi nie zachodzi, chyba ze względu na jedyny brakteat Ottona, nad którym uwagę czytelnika w swojem miejscu obszerniej zastanowię.

Nie będąc pewnym wiele z pieniążków Kluczborskich na bok odeszło, i w tyglu na zawsze zginęło, trudno o naturze całego wykopaliska coś powiedzieć. Tyle tylko pewnem się zdaje, że nie mogło pochodzić z kopuły kościelnej, zbyt wielką albowiem rozmaitość typów w sobie zawiera, aby te za jednocześnie obiegające mogły być poczytanemi.

Wienieckie wykopalisko.
W miesiącu Listopadzie 1850 roku, we wsi Wieńcu o wiorst 10 od miasta Włocławka, a o 3 od Brześcia Kujawskiego odległej, przy urządzaniu szkółki w ogrodzie, kopacze natrafili na niewielką skorupkę, z czarnej gliny z tłuczonym kamieniem mieszanej, a dno znacznej wielkości garczka niegdyś stanowiącej. Widząc, że w sobie srebrne blaszki zawierała, schwytał każdy co mógł, krusząc nieledwie na proch zbyt łomki w niej się znajdujący pieniądz. Ówczesny miejscowy Wójt o tem odkopaniu natychmiast uwiadomiony, resztę przeszło 200 sztuk wynoszącą, kopaczom odebrał, i dziedzicowi JW. Mieczysławowi Miączyńskiemu oddał.

Dziedzic sam będąc lubownikiem nauki, poznawszy w przyniesionych mu blaszkach pieniążki wielce starożytne, część ich przy sobie zatrzymał, a resztę między znajomych sobie zbieraczów rozdzielił. Po niejakim czasie rozpierzchnione w rozmaite strony partye, zeszły się w bogatym zbiorze P. Beyera, a gdy i JW. Miączyński pozostawioną u siebie częścią ówczesny mój zbiorek obdarzyć raczył, miałem za tem łatwy przystęp do wszystkich z tego wykopaliska pochodzących typów, i mogłem się im wszechstronnie przypatrzeć.

Były to prawie wyłącznie brakteaty. Na 380 blisko sztukach, które miałem sposobność badać, trzy tylko znajdowały się dwustronne; z tych dwa przestarzałe, a na lichym kruszcu bite dawnych Niemiecko-Ottonowskich solidów naśladowania i jeden szterling Angielski Henryka I. Typy te, że tak powiem, przypadkowe i od samych brakteatów nierównie dawniejsze, na ich rozjaśnienie żadnego nie wywierają wpływu.

Pomiędzy samemi brakteatami można było widzieć kilkanaście sztuk znacznej wielkości, już całych, już na połowę, albo ćwiartki pociętych, po większej części beznapisowych. Na tych, które napisy miały na sobie, dały się czytać imiona Arcybiskupów Magdeburskich, Konrada (1134—1147) i Wigmana (1154—1192) oraz świeckich Panów, Margrabi Brandeburskiego Ottona (1184—1205) i Bernarda, zapewnie Księcia Saskiego (1179—1212). Słowem były to typy takie same, jakie czytelnik miał już sposobność zauważyć przy opisie wykopaliska pod Szrodą.

Z wyłączeniem tych samym rozmiarem swoim wyróżniających się brakteatów, wszystkie inne, lubo pod względem rysunku bardzo rozmaite, zdają się być Polskiego pochodzenia. Uszykowane zaś podług rodzaju napisów, następujący przedstawiają obraz:

I. Brakteaty Łacińsko-napisowe
a) z imieniem Mieszka

Wogóle brakteatów Mieszkowych z łacińskim napisem było sztuk 8. Z tej liczby 3 okazy należały do typu 2-go, dwa do 3-go, wszystkie inne znajdowały się pojedynczo. Z tych pierwszy typ najcięższy wagą gran 4 przenosił, piąty najlżejszy ważył jednak przeszło 3 grany.

b) z imieniem Bolesława i tytułem dux

Z tych pierwszy w liczbie 10 ostatni w liczbie 7-u okazów, wszystkie zaś inne pojedynczo się tylko pojawiły. Waga całkowitych dosyć jednostajna 2½ grana.

c) z imieniem Bolesława lecz bez tytułu książęcego

Typów Bolesławowskich bez tytułu książęcego było w Wieńcu 15 których waga w niektórych typach przeszło gran 4 wynosząca, w innych do dwóch gran spada. W niektórych rysunku widać jeszcze znamię najwyższej władzy monarszej, koronę lub dyadem na głowie, a berło lub jabłko królewskie w ręku, na innych głowa zupełnie odkryta, a w ręku miecz, dzida, albo chorągiew.

Wogóle typy Bolesławowskie liczyły 130 okazów, to jest więcej niż trzecią część całego wykopaliska.

d) z imieniem Henryka

e) z imieniem Władysława

Brakteatów z całkowitym napisem DVX HEINRICVS znajdowało się 6, a z napisem niezupełnym i z początkiem imienia Władysława po jednej tylko sztuce.

f) z napisami cnót

Osobliwe te brakteaty były bardzo nieliczne. Dwa pierwsze pojawiły się podwójnie, ostatni w pojedynczym tylko okazie. Robota brakteata z napisem FIDES gruba, lubo rysunek poprawny. Dwóch innych bardzo delikatna.

g) z napisami wyobrażonych przedmiotów

Tego rodzaju brakteaty po raz pierwszy pojawiły się w wykopalisku Wienieckiem. Pierwszy z napisem SIRENA liczył 31 okazów, a wagą 3 grany przenosił. Drugi tejże samej zupełnie fabryki z napisem AQVILA w trzech okazach znaleziony niedochodził gran trzech. Dwa ostatnie już tylko po dwa grana ważyły. Brakteata z napisem CRVX było sztuk 5, a z napisem DEXTERA 9. Z tych ostatnich robota pierwszego znacznie od innych grubsza.

h) z imieniem Ś-go lana Chrzciciela

Dwa tylko brakteaty z wyraźnem imieniem tego Świętego znajdowały się w Wieńcu i każdy oddzielnego typu.

i) z napisami zagadkowemi Iub szczątkowemi

Do tego oddziału należy przynajmniej dwanaście dobrze odznaczonych typów, nie licząc w to odmian w napisach, a mianowicie:

Z tej liczby pierwszy tylko typ w dwóch odmianach znaleziony, liczył razem 20 okazów. Wszystkie inne typy hib odmiany ukazały się tylko pojedynczo.

II. Brakteaty Hebrajsko-napisowe.
Liczba wszystkich hebrajsko-napisowych brakteatów w wykopalisku Wienieckiem nie dochodziła 40, to jest stanowiła ¹/₁₀ część całego skarbu. Między temi zaś do 20-u jeśli nie typów, to przynajmniej główniejszych odmian można było naliczyć. Były w tej liczbie brakteaty z imionami książęcemi, były z innemi ogólnego znaczenia napisami, były nareszcie takie, na których szczątkowy napis żadnego zrozumiałego nie przedstawiał sensu.

a) z wyraźnem imieniem Mieszka

Z tych pierwszy znalazł się pojedynczo, drugi w liczbie 6, ostatni w liczbie trzech bardzo zniszczonych okazów.

b) bez wyraźnego imienia, ale znanym Mieszkowym typom odpowiednie

Z tego oddziału dwa pierwsze znalazły się podwójnie, ostatni tylko pojedynczo. W ogóle typów do panowania Mieszka z pewnością odnieść się dających było w tem wykopalisku 6, a okazów 15.

c) z imieniem Bolesława

d) z imieniem Leszka

Pierwszy z typów Bolesławowskich, grubej nadzwyczaj roboty, liczył 4 okazy, następny, oraz oba typy Leszkowe tylko po jednym.

e) z innemi napisami wyraźnemi

Wszystkie w okazach pojedynczych.

f) z napisami szczątkowemi lub zagadkowemi

III. Brakteaty beznapisowe.

a) z podwójnym popiersiem lub figurą

Pierwszy w liczbie 9 okazów, drugi w liczbie 4-ch, dwa ostatnie pojedynczo. 

b) z popiersiem monarszym

Trzy pierwsze podwójnie, dwa ostatnie pojedynczo. 

c) z popiersiem lub figurą Książęcą pieszą w polu

d) z figurą konną

Z tego oddziału brakteat pierwszy liczył w wykopalisku sztuk 16, drugi sztuk 10. Wszystkie w pojedynczych okazach. 

e) z innemi popiersiami w polu

f) z główkami Książęcemi i bramą

Trzy pierwsze podwójnie, ostatni pojedynczo.

g) z innemi znakami w bramie lub samą bramą

h) z orłem lub krzyżem

Wszystkie trzy w pojedynczych okazach.

Pod względem zatem rozmaitości typów, wykopalisko Wienieckie należy do najbogatszych, i nie wiele Głębokieńskiemu ustępuje, zwłaszcza że oprócz typów wyżej wyszczególnionych miało jeszcze kilkanaście grubej roboty brakteatów, Szredzkim zupełnie odpowiednich, które jako nie dające żadnego objaśnienia tu pominione zostały. 

Streszczając cały powyższy onego obraz, widzimy że w niem liczba łacińsko-napisowych typów wynosiła blisko ⁷/₁₀ całości, hebrajskich tylko ¹/₁₀, a beznapisowych przeszło ²/₁₀. Pod względem zaś imion, typy Bolesławowskie liczyły 135 brakteatów, to jest więcej niż ⅓ część, Mieszkowe 14, z imieniem Henryka było brakteatów 5, z imieniem Leszka 2, i tyleż z imieniem Ś-go Jana. Do najliczniejszych w okazy należały 3 typy Bolesławowskie, SIRENA, typ z zagadkowo-napisowych jeden, i dwa beznapisowe. Każdego z powyższych typów 10 przynajmniej sztuk się znajdowało.

Okazuje się z tego, że skarb Wieniecki składał się przeważnie z monet Bolesławowskich, zwłaszcza, że do nich bez wątpienia zaliczyć należy znaczną część niemych, gdyż układ rysunkowy niektórych mocno przypomina wyraźne Bolesławowskie typy. Z Głębokieńskiem łączy go 25 typów, z których 8 znajdowało się także w Kluczborku, tak dalece, że trzy te wykopaliska wzajemnie się uzupełniają, i zdawałoby się że czas ukrycia w ziemię każdego z nich jeden od drugiego nie dalekim być powinien.

Ale Wienieckie wykopalisko naturą swoją wielce się od Głębokieńskiego różni. Przy tej samej nieledwie liczbie typów było ono w liczbę okazów nierównie uboższe i żaden typ w niem w 40 nawet nie pojawił się okazach, kiedy w Głębokiem było kilka takich, co ich przeszło po 200 liczyły. Było ono widocznie owocem długoletnich i powolnych oszczędności jakiegoś do ziemi Kujawskiej z dalekich stron przybylca. Przybylec ten, pewnie jaki kolonista Niemiecki, wyszedł z okolic niższej Saksonii, albo też Brandeburgii, zkąd wyniósł pieniądz w tamtych stronach obiegający; wędrował dalej przez Szlązk i Wielkopolsko, miejscową każdej z tych okolic monetę z sobą unosząc. Wędrówkę swoją rozpoczął już po r. 1184 gdyż pomiędzy innemi monety Margrabi Brandeburskiego Ottona (1184—1202) z sobą zabrał, i przybył do Kujaw z resztkami oszczędzonej w ciągu drogi gotowizny. Tu ją jeszcze zwiększył nieco pieniądzem miejscowym, a uzbierawszy tym sposobem nie wielki w rzeczywistości, ale dla niego może wielce szacowny zapas, zachował takowy w ziemi jako skarb, do którego potem nie trafił. Dowodzi tego najwyraźniej rozmaitość monety w ogrodzie Wienieckim przez niego zagrzebanej. Przestrzeń czasu, z którego ta moneta pochodzi, może być daleko większą, niż w wykopalisku z Głębokiego, gdzie się znajdował widocznie jakiegoś bogatego właściciela dochód, w krótkim przeciągu czasu zebrany. Różnica zatem w epoce zakopania obu tych skarbów może być większą niżby się na pierwszy rzut oka zdawało.

*****

Monety trzech opisanych dopiero wykopalisk to jest Głębokieńskie, Kluczborskie i Wienieckie, łączą się z sobą jak najściślej, i widocznie jedne stanowią całość. Przybliża się do nich i do tej samej kategoryi należy jedno jeszcze wykopalisko w początku bieżącego stulecia gdzieś w Szlązku, czy też Wielkopolsce znalezione, którego znaczna część dostała się w ów czas Saskiemu numizmatykowi Radcy Dworu Bekerowi. W niem to po raz pierwszy pojawiły się nieznane przed tem brakteaty z napisami hebrajskiemi, które długo były przedmiotem żartów i niedowierzania ze strony numizmatyków.

Radca Beker, choć się sam autorstwem numizmatycznem zabawiał, nie umiejąc pewnie sobie zdać sprawy z owych osobliwszych brakteatów, zamknął one w swojej szufladce, nie podawszy światu uczonemu żadnej o nich wiadomości. Ujrzały one światło dopiero po jego śmierci, zakupione wraz z innemi monetami przez P. von Posern Klett numizmatyka Lipskiego, u którego miałem sposobność je oglądać, i sprawozdanie o nich pod nazwą wykopaliska Bekerowskiego w pierwotnej pracy mojej w r. 1847 podałem. — W tem miejscu zatem długo się nad niemi zastanawiać nie będę, przypomnę je tylko czytelnikowi w krótkości, przy czem sprostuję niedokładne w ów czas przezemnie zrozumienie jednego zwłaszcza z tego źródła pochodzącego typu.

Bekerowskie wykopalisko

Obejmowało w sobie 23 typy, z których trzy były dwustronne, a reszta same brakteaty. W liczbie tej znajdowało się, łacińsko napisowych dziesięć, hebrajskich siedem i sześć beznapisowych.

Brakteaty Łacińsko-napisowe.

Między łacińsko-napisowemi znajdowały się następujące:

1) z imieniem Mieszka

w połączeniu z imieniem Ś-go Wojciecha znajdował się w okazie mocno zniszczonym jeden typ, taki sam jakiego dostarczyły wszystkie trzy wyżej przezemnie opisane wykopaliska.

2) z imieniem Bolesława

znajdowały się 3 typy, z których tylko pierwszy pokazał się między Wienieckiemi.

3) z wyraźnem imieniem Władysława

Był także jeden typ znaleziony później pod Głogowem, a jak się niżej powie i w Pełczyskach.

4) z imieniem Ś-go Wacława

Jeden typ podobnie jak poprzedni dwustronny, jakiego również wykopaliska Głogowskie i Pełczyskie dostarczyły.

5) z szczątkowym imieniem Leszka

Jeden typ brakteatowy z napisem Vhh CVS. Podobnego typu dwustronne denarki pod Pełczyskami wykopane napis LIZCVS, albo LETZVS przedstawiały.

6) z imieniem Ś-go Wojciecha

Jeden typ opisany wyżej pod wykopaliskiem Głogowskiem w odmiennym nieco okazie.

7) z napisami niezupełnemi lub zagadkowemi

Dwa typy, z których pierwszy pokazał się następnie w wykopalisku Wienieckiem.

Brakteaty Hebrajsko-napisowe

1) imieniem Mieszka

Znajdowały się między brakteatami Bekerowskiemi dwa typy, których niewątpliwą autentyczność długo w podejrzenie podawaną, wykopalisko Wienieckie ostatecznie stwierdziło. Brak napisu po lewej stronie drugiego brakteata uzupełnił okaz lepiej dochowany, znajdujący się w zbiorze P. Thomsen w Kopenhadze.

2) z imieniem Leszka

Pomiędzy brakteatami Mieszkowemi z wyobrażeniem lwa i napisem mszko krl polski znajdowały się niektóre z napisem Liszkus, które w poprzedniem dziełku mojem poprostu za odmianę tamtych poczytywałem. Taki brakteat wyobrażony jest w tekście dziełka pod typem 49 lit. b. Właściwe onego znaczenie wykazało wykopalisko Wienieckie.

3) z innemi napisami hebrajskiemi

Radca Beker posiadał cztery następujące typy, z których dwa pierwsze pojawiły się później w Głębokiem, a z tych każdy pojedynczo w Kluczborku i Wieńcu:

Brakteaty beznapisowe

W liczbie sześciu typów znalezione były następujące, z których pierwszy stanowił znaczną część wykopaliska Głębokieńskiego, a drugi znalazł się w liczbie dwóch okazów w Kluczborku:

Dziesięć zatem typów łączy Bekerowskie brakteaty z wykopaliskami wyżej opisanemi z Głębokiego, Kluczborka i Wieńca. W każdym razie jednak później od tamtych dostać się musiały do ziemi. Pomijając już typy Bolesławowskie, całkiem od Wienieckich odmienne, i widocznie późniejsze, pomijając nawet typy Leszka, którego przemijające panowanie, miało także miejsce za życia Mieszka III, obecność między niemi cienkich Władysławowskich denarków, wskazuje, że zakopanie ich, już po śmierci Mieszkowej nastąpiło. Mało też w nich wyraźnych typów tego książęcia lubo brakteat z lewkiem, musiał się tam znajdować w licznych okazach, a na tych blask mennicznego stempla był jeszcze widoczny. W tym samym przypadku były pewnie brakteaty hebrajsko-napisowe poprzednim zupełnie podobne, a Leszka imię na sobie noszące.

keyboard_arrow_up