고급검색 고급검색

II.


Burattini w Polsce. - Współpraca z Pudłowskim. - Traktat o wadze hydrostatycznej. - Samolot. - Podróż do Paryża i Florencji. - Służba wojskowa braci Burattini. - Dzierżawa olbory olkuskiej.

Po wyjeździe z Egiptu przybył Burattini w tymże roku 1641 do Polski i zamieszkał w Krakowie, który w owym czasie był siedzibą licznej kolonji włoskiej i wśród wszystkich miast polskich, nie wyłączając Warszawy, najsilniej przyciągał włoskich przybyszów, podobnie jak w w. XVI. Mógł się zatem Burattini spodziewać, że tu najłatwiej znajdzie pomoc i informacje, potrzebne do znalezienia jakiegoś zyskownego zajęcia, a zapewne nie w innym celu tu przybył. Jako architekt z zawodu, a górnik z tradycji rodzinnej, miał przed sobą otwarte pola praktycznego działania, dla uczonego zaś stała otworem droga aż na dwór króla o wysokiej kulturze, lubiącego otaczać się ludźmi nauki. Z pierwszych lat pobytu Burattiniego w Polsce mało pozostało wiadomości, ale wśród nich znalazła się jedna bardzo ważna, mianowicie o stosunkach jego z X. Stanisławem Pudłowskim, profesorem prawa w Akademji krakowskiej, wielkim znawcą nauk matematyczno-fizycznych. Znajomość dokonała się podobno za pośrednictwem Hieronima Pinocciego, sekretarza królewskiego, jednego z najwybitniejszych Włochów, wówczas w Polsce żyjących. Wspólne upodobania wytworzyły między tymi dwoma ludźmi pewną zażyłość, o której Burattini w długie lata później z wdzięcznością wspominał. I nie dziw, gdyż Pudłowski był zapewne w niejednej rzeczy mistrzem dla Burattiniego, a przedewszystkiem on to właśnie naprowadził Burattiniego na pomysł miary powszechnej, który dopiero w trzydzieści lat później doczekał się realizacji. Łączyła ich jeszcze jedna nić: Pudłowski był, jak twierdzi Burattini, »najpoufalszym przyjacielem pana Galileusza« (wówczas jeszcze żyjącego ), Burattini zaś - jego gorącym wielbicielem. Ze studjów nad jego pracami powstały pierwsze naukowe pomysły Burattiniego.  

Stanisław Pudłowski, ur. między r. 1592 a 1598 w Kurzelowie, wr. 1614 magister artium liberalium w Uniwersytecie krakowskim, w cztery lata później doktor filozofji. Doktorat praw otrzymał w Rzymie, poczem objął katedrę prawa w Uniwersytecie Jagiellońskim, a jako uposażenie otrzymał probostwo św. Mikołaja. Był rektorem w r. 1640. Znakomity i bardzo zamiłowany matematyk. Liczne jego prace w tym zakresie przeważnie uległy zniszczeniu w czasie pożaru Bibljoteki Jagiellońskiej w r. 1719. Osobistość dotychczas mniej znana, niż na to zasługuje.

Złożyło się tak, że prawie równocześnie z Burattinim wrócił do Krakowa Pudłowski po trzeciej z rzędu podróży do Włoch w interesie świeżo na stolicę krakowską wyniesionego biskupa Zadzika i po osobistem widzeniu się z Galileuszem przywiózł z sobą resztę jego pism, których mu brakowało do kompletu, tak, że miał wówczas w swej bibljotece wszystkie dzieła Galileusza, zarówno drukowane jak i rękopiśmienne w kopjach. Wśród nich znalazło się jedno, które szczególnie zajęło Burattiniego: był to odpis niedrukowanej jeszcze słynnej »bilancetta«, traktatu o wadze hydrostatycznej, wynalezionej przez Galileusza około r. 1586. Bystry czytelnik spostrzegł odrazu usterki tak w samym traktacie, jako też i w wadze, zbudowanej na jego zasadzie; jedno i drugie postanowił poprawić, co mu się też w zupełności udało. Zbudował doskonalszą wagę precyzyjną, a teoretyczne wywody zamknął w dziełku »La bilancia sincera«, w któremi traktat Galileusza został poddany krytycznej analizie. Dziełko to przeczytał Pudłowski, a gdy doszedł do miejsca, w którem Burattini za pomocą wody znajduje stosunek między kulą a sześcianem, zwrócił mu uwagę na to, że jest bardzo bliskim wynalezienia powszechnej miary i ciężaru, nad czem sam Pudłowski również pracował. Wskazał mu nadto na doświadczenia wahadłowe Galileusza, na których ten wynalazek miał się oprzeć i zachęcił go usilnie do dalszej pracy w tym kierunku. Rzecz ta poszła jednak na razie w odwlokę. Burattini był zajęty innemi sprawami, a potem w r. 1645 wyjechał do Włoch, wioząc ze sobą gotowy do druku rękopis swego traktatu o wadze. W podróży tej zdarzył mu się znany już nieszczęśliwy wypadek: w przejeździe przez Węgry został napadnięty przez opryszków i złupiony doszczętnie; prócz innych cennych rzeczy przepadł wówczas pierwszy rękopis »bilancii«, a przedewszystkiem przeważna część pamiętników z podróży po Egipcie, których nigdy nie mógł odżałować. W tymże roku poniósł stratę również bardzo dotkliwą przez śmierć X. Pudłowskiego, który zmarł, podczas gdy Burattini bawił we Włoszech.  

Niewiadomo, jaki był istotny cel jego podróży do ojczyzny i jak długo tam przebywał; znanym jest tylko jeden szczegół, mianowicie spotkanie się jego z X. Michałem Peroni w Wenecji, o czem sam wspomina. Przypuszczać jednak można, że pobyt jego we Włoszech nie trwał długo i że wkrótce potem dostał się Burattini na dwór Władysława IV. Pierwszą wiadomość o tem podaje Des Noyers w liście, pisanym w lutym 1648 r. do X. Marino Mersenne, astronoma paryskiego); zdaje się jednak, że stało się to już w roku poprzednim, upamiętnionym w historji nauk ścisłych wielką awanturą, w której i Burattini odegrał pośrednio pewną rolę. Głównym aktorem był tu O. Walerjan Magni, jeden z najwybitniejszych ludzi w otoczeniu Władysława IV, teolog i polityk, a pozatem z zamiłowania badacz nauk matematycznych i przyrodniczych. Wystąpił on w lipcu 1647 r. wobec całego dworu królewskiego z doświadczeniem, okazującem ciśnienie powietrza w rurce barometrycznej, napełnionej rtęcią, i wywołał bardzo wielkie wrażenie. Król zaprosił teologów ze wszystkich zakonów dla sprawdzenia, a sekretarz królowej, Des Noyers, przesłał wiadomość o tym eksperymencie paryskim uczonym. Niezależnie od tego wydał Magni opis doświadczenia w dziele p. t.: »Demonstratio ocularis loci sine locato« oraz w »Disputatio theologorum varsaviensium contra vacuum ex nostra fistula illatum«. Gdy rzecz stała się głośną, posypały się na Magniego oskarżenia o plagjat ze strony uczonych, którzy wiedzieli, że pierwszy wykonał to doświadczenie Ewangelista Torricelli w r. 1643 we Florencji. Broniąc się, wysunął Magni nazwisko Burattiniego, jako kompetentnego w tych sprawach, dodając, że dzięki jego ulepszonej wadze mógł swoje doświadczenie wykonać. Twierdził, że już od paru lat miał zamiar wykonać doświadczenie z ciśnieniem powietrza w rurce barometrycznej, napełnionej wodą, na przeszkodzie jednak stawała mu trudność w sporządzeniu odpowiedniej rury, któraby musiała mieć 18 łokci długości. Gdy jednak w r. 1644 otrzymał w Krakowie od Burattiniego jego wagę hydrostatyczną i przy jej pomocy poznał ciężar rtęci, wówczas postanowił użyć jej zamiast wody, przyczem dostateczną okazała się rura długości 2-3 łokci. 

Wspomniany poprzednio list sekretarza królowej z r. 1648 zawiera szereg interesujących wiadomości o Burattinim, a przedewszystkiem opis efektownego pomysłu, który w świecie naukowym wywołał znaczne zaciekawienie. Dowiadujemy się mianowicie, że Burattini zbudował »model 4 czy 5 stóp długości z ogonem, który to model zapomocą sznurka, umieszczonego pod ogonem, unosi się w powietrzu; sznurek porusza sprężyny i kółka wewnątrz znajdujące się, model ten zaś unosi kota, którego się wsadza do środka«. Z opisu machiny tyle można się dowiedzieć, że posiadała kilka par skrzydeł ruchomych, służących bądź do utrzymywania się w powietrzu, bądź też do posuwania się naprzód, ogon jak o ster i spadochron, a nadto mogła się utrzymywać na powierzchni wody, jak łódka«. Wynalazca nie obiecywał rzeczy nadzwyczajnych; wątpił, czy jego machina będzie mogła lecieć pod wiatr, ale przypuszczał, że siła ludzka wystarczy do poruszania mechanizmu. Des Noyers zapewnia, że autor projektu nie wygląda na szarlatana, lecz widocznie zna się dobrze na mechanice. Że jednak jest ubogi, przeto nie może własnym kosztem wybudować wielkiej machiny, na wykonanie której żąda 500 dukatów i 8 miesięcy czasu, ale wątpliwem jest, czy znajdzie się taki mecenas, który by chciał na latawce pieniądze wydawać. Pesymizm sekretarza królowej okazał się jednakże w tym wypadku nieusprawiedliwionym; pieniądze się widocznie w krótkim czasie znalazły, bo już w maju tego roku, a więc daleko wcześniej, niż obiecywał, donosi mu Burattini, że machina jest gotowa i że będzie można odbywać próby). Latawiec Burattiniego zdobył sobie pewien rozgłos w świecie uczonych, zwłaszcza, że wynalazca wziął prawdopodobnie z sobą model w czasie swej podróży do Paryża w r. 1650, gdzie poznał osobiście niektórych uczonych francuskich. Wiedział o tem i Leibnitz i zapewne wielu innych, a w r. 1682 pewne pisemko niemieckie puściło w świat sensacyjną wiadomość, że »na dworze króla polskiego pewien Włoch, Borattini, zbudował statek czyli machinam ze słomy czy też masy jakiejś, w którym we trzy osoby unosił się nad ziemią. Gdy jednak zawsze ukazywały się pewne niedostatki, zupełnej doskonałości nie osiągnął, utrzymywał jednak, że dąży do tego, żeby w ciągu dwunastu godzin przelecieć z Warszawy do Konstantynopola«.

Oczywiście próby latania w powietrzu musiały dla braku dostatecznie silnego motoru skończyć się niepowodzeniem, a problem awjatyki miał jeszcze przez dwa wieki przeszło pozostać nierozwiązanym. W każdym razie doświadczenia Burattiniego wywołały w sferach naukowych podobne zainteresowanie, jak sprawa odkrycia próżni, która właśnie w tym czasie, widocznie wobec nowej sensacji, schodzi na drugi plan. W korespondencji Huygensa znajdują się wzmianki o planach machiny Burattiniego, a nadto istnieje bardzo prawdopodobne przypuszczenie, że ów »smok latający« porwał romantycznego bohatera dramatu Rostanda, Cyrana de Bergerac, w krainę powieści fantastycznych. Prawda historyczna stwierdzić każe, że prawdziwy Cyrano nie bardzo jest podobny do popularnego awanturnikapoety, stosującego do swego nosa dewizę: »noli me tangere«. Cyrano de Bergerac była to osobistość zupełnie poważna, z zamiłowania fizyk, uczeń Gassendiego i Kartezjusza, a w dodatku Paryżanin, nie Gaskończyk. Jako przyjaciel i protegowany przebywał na dworze wicehrabiego d’Arpajon, którego w grudniu r. 1647 wysłał Mazarini w podróż do Polski. Nie wiemy, czy Cyrano był wówczas jego towarzyszem, ale chociażby nawet tak nie było, mógł zapoznać się z latawcem Burattiniego, kiedy ten bawił w Paryżu w r. 1650 i wśród uczonych tamtejszych się obracał. Machiny latające, o których wiele pisze Cyrano w swych powieściach fantastycznych, mogły zrodzić się w jego umyśle pod wpływem doświadczeń Burattiniego, a zwłaszcza jedna z nich, ów »dragon de feu« ze skrzydłami i systemem kół, żywo przypomina owego smoka, który na błoniach warszawskich w powietrze się wznosił. 

Znany nam już list Des Noyers'a donosi o innych jeszcze zajęciach Burattiniego w r. 1648. Dowiadujemy się z niego, że Burattini zbudował wagę tak czułą, że włos wyprowadza ją z równowagi, a jest ona ulepszeniem wagi Galileusza. Służy mu ona do doświadczeń nad oznaczaniem ciężarów gatunkowych ciał. Nadto opracowuje drugą część traktatu o wadze, mianowicie pracuje nad sprowadzeniem do jednej jednostki wszystkich dawnych miar i ciężarów. Zdaje się, powszechnej. Pisze dalej Des Noyers, że Burattini zajmuje się soczewkami hiperbolicznemi, co jest stwierdzeniem pierwszych jego kroków w zawodzie, w którym później doszedł do wielkiej doskonałości. 

Wspomniany pobyt Burattiniego w Paryżu w r. 1650 przyniósł mu jedną znaczną korzyść, a było nią zaznajomienie się z miedziorytnictwem. Nauczył go tej sztuki bawiący tam wówczas znany artystarytownik, Stefan Della Bella. Zdaje się, że Burattini z tej umiejętności nie wiele korzystał, przynajmniej nie w celach artystycznych, aczkolwiek nienajgorzej wykonał później winietę do swej »Miary powszechnej«. Della Bella miał wówczas w planie stworzenie cyklu rycin, przedstawiających wjazd poselstwa Ossolińskiego do Paryża w r. 1633, a potem chciał przesłać Burattiniemu kilkaset sztuk tych sztychów dla rozsprzedaży w Polsce. Wiadomości powyższe czerpiemy z listu Burattiniego do astronoma gdańskiego, Jana Heweljusza, któremu Burattini przesyła wówczas, t. j. w styczniu 1651 r. soczewki do lunet, sprowadzone z Wenecji, co świadczy, że sam nie posiadał jeszcze dostatecznej biegłości w ich wykonywaniu. 

W tym czasie stanowisko Burattiniego na dworze Jana Kazimierza, jak się zdaje, ostatecznie się ustaliło. Z rachunków dworu królewskiego w tymże roku dowiadujemy się, że jako architekt pobiera pensję stosunkowo dosyć wysoką, bo 300 złotych kwartalnie. Nadto w r. 1652 w rubryce wydatków nadzwyczajnych znajdujemy dwie pozycje, raz 3.000, drugi raz 4.000 zł. »Tito Livio Burattiniemu na budynek«. Można przypuścić, że odnoszą się one do robót restauracyjnych na zamku ujazdowskim, inne zaś źródło nasuwa domysł, że Burattini kierował także budową pałacu Jana Kazimierza na Krakowskiem Przedmieściu. 

Wśród tych wszystkich czynności nie zapomina przedsiębiorczy Włoch o własnej kieszeni. W r. 1652 bierze na kilka lat w dzierżawę olbore olkuską i, jak przypuszczać trzeba, robi na tem niezły interes. Z początkiem roku następnego otrzymuje od Jana Kazimierza przywilej na wykupienie rudnic żelaznych we wsi Zawadowie, powiecie jaworowskim z rąk jakichkolwiek »modernorum nullo iure possessorum«, poczem całą wieś ma trzymać do końca życia; po jego śmierci przejdzie kopalnia do dyspozycji króla, po wypłaceniu sukcesorom Burattiniego odpowiedniego odszkodowania. Jednakże nie długo utrzymał się Burattini na tej dzierżawie, bo już w parę miesięcy później dekretem z d. 26 czerwca 1653 r. nakazuje mu król ustąpić z Zawadowa, skąd wypędził Zuzannę Boratyńską, i oczekiwać wyroku sądowego. Jak się ta sprawa skończyła, nie wiemy, faktem jest jednak, że już do Zawadowa nie wrócił. 

Najazd Szwedów na Polskę zastał Burattiniego znowu w podróży, przedsięwziętej tym razem z pewnością z polecenia dworu, a specjalnie Ludwiki Marji. Wysłany przez nią został do Leopolda de Medici, w. księcia Toskany, w misji naukowej, z którą jednak mogła się bardzo łatwo łączyć i misja dyplomatyczna. Po drodze wstąpił do Wiednia, gdzie wszedł, może nie po raz pierwszy, w stosunki z Pawłem del Buono, podówczas dzierżawcą kopalń i dyrektorem mennic cesarskich, człowiekiem tego samego pokroju, co on sam, miłośnikiem nauk fizycznych, w szczególności hydrauliki i optyki. Pobyt na dworze książęcym we Florencji musiał dla Burattiniego pozostawić jak najmilsze wspomnienia. Florencja była wówczas jednem z najważniejszych ognisk kultury w Europie, jako siedziba znanego związku uczonych pod nazwą akademji »Del Cimento«, działającego tam pod opieką księcia, nieodrodnego spadkobiercy świetnych tradycyj Medyceuszów. Okazało się, że przybysz z Polski nie był ostatnim w uczonem gronie, otaczającem w. księcia. Poinformował go dokładniej o twórczości Heweljusza, o którego »Selenografji« w. książę po raz pierwszy od Burattiniego się dowiedział i zaciekawiony tą pracą polecił Della Belli przerysować tablice z rękopisu Torricellego, traktującego o badaniach nad księżycem i dał je Burattiniemu, aby je porównał z obserwacjami Heweljusza. Z tych czasów posiadamy jeszcze jedną wiadomość, wykraczającą znowu w sfery sensacji. W. książę miał mianowicie w swym pałacu zegar, poruszany zapomocą wody, który szedł nadzwyczaj regularnie i, jako wielką osobliwość, pokazał go Burattiniemu, a ten obmyślił sposób, przy pomocy którego zegar ów mógł się automatycznie nakręcać i w ten sposób iść nawet 100 lat bez przerw. 

W sierpniu r. 1657 powrócił Burattini z Włoch po przeszło rok trwającej podróży, przywożąc ze sobą zapas najrozmaitszych instrumentów, szczególnie termometrów i przyrządów do mierzenia gęstości płynów i gazów, które otrzymał w darze od w. księcia. Zaraz po powrocie spotykamy go przy boku króla w obozie pod Krakowem, a następnie dowiadujemy się, że, odłożywszy na bok wszystkie inne sprawy, staje na czele oddziału piechoty, wystawionego własnym kosztem, i bierze czynny udział w wojnie wspólnie z młodszym bratem Filipem. Oprócz tego pożycza skarbowi na koszta wojenne kilkadziesiąt tysięcy złotych. Objęcie mennicy w roku następnym zmusiło go do porzucenia służby wojskowej, Filip natomiast pozostał w szeregach jeszcze przez dłuższy czas. W r. 1658 pod naczelną komendą Lubomirskiego brał udział w szturmie na Toruń z 16 na 17 listopada. Znanym jest jeden epizod z tego oblężenia, związany z jego nazwiskiem: W czasie wspomnianego szturmu oficerowie austrjaccy, nie mogąc utrzymać się na zdobytem stanowisku, bardzo niebezpiecznem, bo leżącem naprzeciwko najsilniejszego szańca nieprzyjacielskiego, wysłali do marszałka kapitana Burattiniego, aby mu przedstawił ich krytyczne położenie. Wówczas Lubomirski posłał im z pomocą ostatnie rezerwy, które wyparły nieprzyjaciela aż pod mury miasta. Dokument królewski z grudnia 1659 r. mówi wyraźnie, że rotmistrzem w pułku cudzoziemskiego autoramentu jest »nobilis Titus Livius Philippus Boratini«; o nim też donosi biskup warmijski, że z początkiem r. 1660, już jako pułkownik, stał na czele zwróconego przeciwko Szwedom regimentu we Frauenburg u czy Heilsbergu. O służbie wojskowej jego brata starszego nie wiemy dotychczas nic więcej, prócz szczegółów, poprzednio wymienionych.

Tymczasem Tytus Liwjusz zajmował się już oddawna zupełnie innemi sprawami. Jako olbornik musiał przedewszystkiem sprawdzić, co się działo w Olkuszu, zrujnowanym w znacznej mierze przez niedawną gospodarkę szwedzką. Znamy jego rachunki z tego czasu, mianowicie od d. 20 kwietnia 1658 r. do d. 30 kwietnia 1659 r., które wykazują, jak wielką była produkcja podniszczonych kopalń. Prócz tego nawiązuje z podskarbim pertraktacje o wydzierżawienie mennic koronnych. Miał je prowadzić wspólnie z Pawłem del Buono, którego prawdopodobnie nakłonił do przeniesienia się z Wiednia do Polski. Usiłowania te zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem i z tą chwilą rozpoczął się najburzliwszy okres w życiu Burattiniego, czasy wielkich sukcesów i niepowodzeń, przyczem nazwisko jego rozniosło się po całej Polsce. 

Objęcie mennic przez Burattiniego wprowadza nas w sferę zagadnień, dotyczących pieniądza polskiego w owych czasach. Aby uzyskać pewien pogląd na te sprawy wypadnie nam poprzednio przedstawić w krótkim zarysie najważniejsze momenty w dziejach pieniądza za Jana Kazimierza, co ułatwi zrozumienie późniejszych wypadków. Dygresja ta może nie będzie zbyteczną, ponieważ dorzucić może nieco nowych szczegółów do spraw, niedostatecznie dotąd wyjaśnionych. 

keyboard_arrow_up